niedziela, 2 listopada 2014

Jezus – Doskonały obraz Boga



                Kiedy już odrzucimy wszystkie błędne obrazy Boga, które sobie stworzyliśmy przenosząc na Niego nasze ludzkie doświadczenia, zranienia, potrzeby, czas poszukać prawdziwego obrazu Boga. Obrazu prawdziwego. Ale każda kolejna próba stworzenia definicji grozi powrotem do nakreślania obrazu Boga na obraz nasz i nasze podobieństwo. Mamy jednak źródło informacji, które jest „nieskażone” naszymi wyobrażeniami. Tym źródłem jest Ewangelia i osoba Jezusa Chrystusa.

                 Każda strona Ewangelii mówi o tym kim jest Bóg i kim człowiek jest dla Boga. Każdy gest, każde słowo Jezusa są ważne, ponieważ jak „puzzle” , złożone w całość, tworzą doskonały obraz Boga.
                Przypowieść o Synu marnotrawnym opowiedziana przez Jezusa, jest sztandarowym obrazem Boga jako kochającego Ojca, który oddaje dziecku całkowitą wolność przeżywania swojego życia, Boga, który godzi się na pomyłkę i upadek dziecka ale z tego upadku nie robi tragedii i okazji do pokazania swojej władzy i wyższości swoich racji ale z utęsknieniem czeka na powrót syna do domu…

  „A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go.” (Łk 15, 20) – Nie ukarał go, nie prawił morałów, nie wpędził go w poczucie winy… Ale wybiegł mu naprzeciw, rzucił mu się na szyję, zapłakał z radości…

                Powszechnie znany jest obraz Rembrantda ,,Powrót syna marnotrawnego" ukazujący tę historię. Widziałem jednak kiedyś inny obraz (nie pamiętam już, kto go namalował), który wywarł na mnie jeszcze większe wrażenie. Przedstawiał on starca, stojącego na drodze, wspartego na kiju i patrzącego na horyzont… Na horyzoncie nie było widać jeszcze nikogo, jego dziecko jeszcze nie wracało ale on już z utęsknieniem czekał, nie zgasła w nim jeszcze nadzieja, do końca wierzył w swoje dziecko… - Myślę, że taki jest Bóg, pozwala każdemu iść swoją drogą, pozwala przeżyć swoje życie, przejść etap po etapie drogę rozwoju osobistego, (tak ja to uczynił młodszy z synów) a sam czeka, nie narzuca się, nie patrzy na człowieka z pozycji sędziego… - Wręcz przeciwnie, sprzeciwia się starszemu z synów, który oburzył się na ojca za brak wyciągniętych konsekwencji wobec młodszego brata… (Wielu pobożnych katolików powinno sobie dobrze przemyśleć tę przypowieść)

                Taki jest Bóg. Nic w całym Piśmie Św. nie oddaje lepiej natury Boga, niż ta przypowieść. Nasze ludzkie doświadczenie zguby i odnalezienia opowiedziane tak, jakby widziane od strony Boga. Ujawnia się On w nim jako niekarzący, niepamiętający urazy, niepotępiający. Jedynie radujący się. Tymczasem pomimo 2000 lat przekazu tej przypowieści, w ten czy inny sposób ciągle tkwi w nas obraz Boga policjanta, sędziego, egzekutora, kogoś kto nie akceptuje naszego zachowania, co ukarze nas za wszystko to, co źle zrobiliśmy. Można by tu przytaczać wiele powodów dlaczego tak jest – częściowo winne jest wychowanie religijne, częściowo to, jak oceniamy samych siebie. To my jesteśmy tymi co osądzają i obwiniają. To my jesteśmy tymi, którzy odbierają sobie prawo do popełnienia błędu i przebaczenia, gdy już ten błąd popełnimy. Nie Bóg. Bóg nas nie karze. Kara jest już zawarta w grzechu. Trzeba nam wracać do tego opowiadania by zaakceptować Boga takim, jakim chce byśmy Go widzieli. Jako czystą, szaloną i niekontrolowaną Miłość. Dopiero to rozumienie pozwala nam na prawdziwe otwarcie się na Niego.
                Podobny doskonały obraz Boga Jezus ukazał w przypowieściach o „zaginionej owcy”:

„Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi». Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: «Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła". Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia. (Łk 15, 1-7)

                I inna jeszcze przypowieść: „o zagubionej drachmie”:

                „Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata domu i nie szuka starannie, aż ją znajdzie? A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: "Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam". Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca”. (Łk 15, 8-10)

                Jezus na każdym kroku ukazywał obraz Boga, jako tego, z kim zwykli ludzie mogą się identyfikować. Współcześni Jezusowi ludzie, podobnie jak i my niejednokrotnie dzisiaj, rozumowali, że skoro ma On moc zbawiania świata (uzdrawiania, wskrzeszania, podporzadkowania sobie złych mocy…), nie może nie dostrzegać całego zepsucia jakie jest w człowieku, musi posiadać więc plan unieszkodliwienia tego zła. (Wielu współczesnych chrześcijan ma podobna wizję: grzeszysz – musisz ponieść karę). Dla Jezusa sprawa była jasna: to prawo zostało ustanowione dla człowieka a nie człowiek dla prawa. Przykazania są drogowskazem na drodze a nie kodeksem karnym.

                Jezus faktycznie czasami krytykował zachowanie niektórych ludzi, jednak obiektem Jego krytyki byli najczęściej ludzie religijni, którym wyrzucał fałsz, zakłamanie i obłudę. Rzadko osądzał zwykłych ludzi, a jeśli spotykał na swojej drodze kogoś, kto źle postępował najpierw go przyjmował, rozmawiał z nim a dopiero później mówił: „idź i więcej nie grzesz”, ale były to słowa wypowiadane z pozycji zatroskanego i kochającego Boga, a nie tego kto ma władzę i jedyną absolutną rację. Nie czynił z ludzkich słabości powodu do krytyki i moralnych pouczeń. Wskazywał natomiast na potrzebę więzi z Bogiem na drodze rozwoju duchowego i osobistego.

                Błędną interpretacją jest postrzeganie życia Jezusa jako moralnej krucjaty przeciw słabemu człowiekowi, którego zbawić mogą jedynie zasady religijne i religijna filozofia. Sens życia Jezusa nie polegał na tym, aby uczynić ludzi bardziej moralnymi ale aby stworzyć więź między Bogiem a człowiekiem i odwrotnie, więź opartą na miłości a nie na strachu.


                Jezus jest doskonałym obrazem Boga – jest drogą, prawdą i życiem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz