piątek, 5 grudnia 2014

Kto zasłonił mi Boga




Dlaczego czasami tak trudno nam jest nawiązać bliską relację z Bogiem, uznać Go za Ojca, bliskiego przyjaciela, przewodnika przez życie, punkt odniesienia we wszystkim kim jestem, co robię, czym żyję.  Skąd bierze się strach przed Bogiem, nieufność lub obojętność. Co sprawia, że uważam Go za odległego, surowego niedostępnego.

                Chciałbym się podzielić przemyśleniami Simone Pacot, autorki kilku znakomitych książek z dziedziny duchowości, która od wielu lat współpracuje z ekumeniczną wspólnotą Bethasda w Szwajcarii, prowadzącą seminaria na temat dróg wewnętrznego uzdrowienia.


                W jaki sposób sprowadzamy Boga do naszego wymiaru?

                Problem polega na tym, że bardzo często wyobrażamy sobie Boga na podobieństwo ludzi, z którymi mieliśmy pierwsze kontakty. Dziecko, które nie posiada jeszcze dojrzałej wiary, przenosi na Boga obraz swojej matki lub ojca, swoich bliskich, swoich pierwszych nauczycieli.

                Bóg mówi do Jezusa: „Tyś jest mój Syn umiłowany” (Mk. 1, 11). Te słowa Jezus przyjął jako głęboką prawdę o swojej istocie. Siłą, która go podtrzymywała i z której doskonale zdawał sobie sprawę nie była w pierwszej kolejności miłość człowieka do Boga ale miłość Boga do człowieka. W Jezusie, Bóg w sposób absolutnie nowy ukazał swoje oblicze kochającego Ojca. Taka jest właśnie dobra nowina, której przekazanie człowiekowi stało się misją Jezusa.

                Problem polega na tym, że słowo „ojciec” jest prawie zawsze projekcją tego, co wiemy o własnym ojcu lub matce. Stąd często nasza reakcja na Boga, jest reakcją zranionego dziecka, buntującego się, które przekonane jest, że nikt nigdy się nim nie zainteresuje ponieważ nie jest tego warte. Nie jest w stanie wyobrazić sobie, czym może być swobodny, żywy, ciepły, autentyczny i bezinteresowny kontakt z ojcem lub matką. Ten sam schemat myślowy przerzuca na Boga.

                Ktoś z nas może posiadał ojca despotycznego. Nie wie zatem czym jest wolność dziecka Bożego, nie wie w jaki sposób wolność tą umieścić na swojej skali. Najdrobniejszy odruch wydaje mu się wykroczeniem i natychmiast wzbudzane jest poczucie winy. Żyje w fałszywym posłuszeństwie wobec prawa Bożego, które nigdy nie zostało przyjęte w sercu. Bóg staje się zagrożeniem wolności i niezależności.

                Być może w naszym dzieciństwie doświadczyliśmy tylko miłości warunkowej. Byliśmy kochani tylko wtedy, kiedy odpowiadaliśmy na modelowi stworzonemu przez innych. Trudno nam jest wówczas wyobrazić sobie, że możemy być kochani bezinteresownie, tylko dlatego, że jesteśmy. Istnieje w nas przekonanie, że na miłość musimy sobie zasłużyć.

                Uzdrowienie, chociaż może być bolesne, zakłada powrót do czasów dzieciństwa i uświadomienie sobie sposobu, w jaki mogło dojść do zranienia. Dopiero wówczas będzie możliwe uznanie, że Bóg jest kimś innym niż nasz ojciec czy matka. Będziemy w stanie odrzucić fałszywe obrazy Boga i przekonania na Jego temat.


                Często również tworzymy sobie pogląd na temat Boga dopasowany do naszych potrzeb. Chcielibyśmy, aby w sposób doświadczalny wypełnił w nas pustkę uczuciowa i zapewnił nam ochronę, zrekompensował niedostatek czułości i miłości, obdarzył nas jakąś formą opieki, która wyeliminowałaby cierpienie, uwolniła od odpowiedzialności, konieczności dokonywania wyborów, podejmowania ryzyka, która zapewniłaby nam uzdrowienie i to w formie jakiej sobie życzymy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz