Już
sam tytuł posta powinien zniechęcić do zagłębiania się w jego treść. Zdaję
sobie sprawę, że brzmi pretensjonalnie. Każdy mógłby postawić mi pytanie: co to
oznacza „prawdziwy” obraz Boga, jakim prawem rościsz sobie przywilej posiadania
tego „prawdziwego obrazu”, czy nie jest to jakiś przejaw pychy, arogancji,
zadufania w sobie? – Każdy, kto postawiłby tego typu pytanie miałby zupełną
rację!
Jedyne co mogę posiadać to wyobrażenie, pokorne zgięcie kolan
przed tą ogromną tajemnicą jaką jest Bóg. We wcześniejszym wpisie przedstawiłem
kilka rodzajów postrzegania Boga, form błędnych, niekompletnych, opartych na
naszych ludzkich doświadczeniach, będących przeniesieniem relacji
międzyludzkich na relacje pomiędzy Bogiem a człowiekiem.
Bóg jest niepojęty, nieogarniony,
wszechmocny, jest ponad wszystkim i nikt, żadne stworzenie, nigdy nie będzie w
stanie pojąć Go do końca, jednym słowem jest ponad wszystkim, a zwłaszcza ponad
ludzkimi wyobrażeniami . A jednocześnie potrafi objawić się nam jako „Emmanuel”,
czyli „Bóg z nami” który wychodzi do
człowieka, daje się mu poznać, otwiera się na niego, objawia swoją obecność
przez stworzenia: przyrodę, ludzi, kosmos, jest obecny w historii ludzkości,
ale przede wszystkim w historii życia każdego człowieka.
Bardzo ważnym miejscem, gdzie Bóg
daje się nam poznać, jest Pismo Święte, a najwspanialszym i prawdziwym obrazem
Boga jest Słowo, które przyoblekło ludzką postać – Jezus
Chrystus, Bóg i Człowiek.
Odnosząc się do Boga musimy zawsze,
z ogromną pokorą mieć świadomość naszych ograniczeń w Jego poznawaniu, aby nie
stworzyć sobie Boga na mój obraz i podobieństwo, po to aby Boga nie
zniekształcać, nie zamykać ani ograniczać, nie zawiązywać Mu niejako rąk w Jego
działaniu względem nas.
Fakt, że Boga nigdy do końca nie
jesteśmy w stanie poznać, nie oznacza że nie powinienem go szukać,
przemierzając drogi duchowości pozostawionej przez Jezusa Chrystusa. Muszę Bogu
pozwolić na uwalnianie mnie od tego, co
jest tylko moim błędnym czy uproszczonym wyobrażeniem o Nim, co nie pozwala nam
stanąć wobec Niego ufnie, z całkowitą otwartością, i wolnością. Do podjęcia takiej
postawy potrzeba z mojej strony ogromnego zaufania, wyzbycia się wszelkich
nabytych przekonań i szczerego pragnienia przemiany, rozwoju osobistego i
duchowego.
Nie jest to droga łatwa, każda
przemiana, choćby ta najmniejsza stawia jako warunek zmianę myślenia,
postrzegania, odczuwania. Zakłada uwagę, wrażliwość, skupienie na tym co tu i
teraz. Proces oczyszczania, choć niezbędny i zbawienny dla nas, bardzo często
okazuje się bolesny, bo odsłania na nowo nasze rany przeszłości, które to
właśnie powodują zniekształcenie obrazu Boga w nas.
Poznawanie siebie samego, uczenie
się siebie od zera, jest zawsze
pierwszym krokiem do właściwego odkrywania tajemnicy Boga. Poznanie siebie samego
i Boga zawsze muszą iść w parze, ponieważ “poznanie siebie bez poznania Boga
rodzi rozpacz, poznanie Boga bez poznania siebie rodzi pychę” (B. Pascale).
Cała historia naszego życia, nasze
doświadczenia najmłodszych lat, relacje z rodzicami, poczucie akceptacji lub
nie, i wiele innych, mają ogromny wpływ na to, jak postrzegamy Boga.
Wszystko to mogło mieć decydujący
wpływ na kształtowanie się w nas postawy ograniczonego zaufania do siebie, do
ludzi, do świata, i spowodować myślenie, że Bóg nie kocha nas takimi, jakimi jesteśmy,
ale musimy być doskonali, musimy pokonać swoje słabości, aby zasłużyć na Jego
miłość. Nie potrafimy uwierzyć w bezwarunkową miłość Boga do człowieka, do
konkretnego człowieka czyli do mnie osobiście. – To jest przymiot Boga, którego
my ludzie nie posiadamy, a mianowicie bezgraniczną, bezwarunkową i skierowana
do każdego tę samą miłość! – On chce osobiście spotkać mnie na mojej drodze!
Nasze trudne doświadczenia życiowe,
zmaganie się ze słabościami, samotność,
traumatyczne doświadczenia mogą powodować, że czujemy się przez Boga
opuszczeni, zapomniani, zbyt surowo sądzeni. – Ale to jest tylko nasze osobiste
postrzeganie obrazu Boga.
Prawdziwy obraz Boga zostaje
zniekształcony na skutek naszych złych
doświadczeń, zranień i urazów, często nawet nieuświadomionych w dorosłym życiu.
Dlatego rozwój osobisty i duchowy jest ogromnie ważny, aby przede wszystkim
najpierw poznać siebie, aby później móc dążyć do odkrywania prawdziwego obrazu
Boga.
Pokora
Aby moc myśleć o jakimkolwiek rozwoju,
czy to duchowym czy osobistym niezbędne jest jedno podstawowe narzędzie: POKORA!
– największymi gigantami duchowymi byli ludzie pokorni, którzy zamykali usta a
otwierali uszy. Ludzie, którzy nie parli na szklane ekrany, nie wykorzystywali
swoich pozycji społecznych czy autorytetów, aby narzucać innym swój sposób myślenia.
Ludzie, którzy nie chełpili się mądrością, wiedzą, wykształceniem,
osiągnięciami… Ludzie, którzy gotowi byli rezygnować z działalności na rzecz
poznawania siebie, otaczającego ich świata, sfery duchowej… Później wystarczał
mały gest z ich strony a zachwycał świat. Myślę tu o takich ludziach jak:
Mahatma Gandhi, Matka Teresa z Kalkuty, Tenzin Gjaco, XIV Dalajlama i wielu
innych…
Poszukując głębokiej i prawdziwej
pokory, trzeba usunąć z nas wszelkie postacie pychy, która może przyjmować
różne formy, czy te najbardziej widoczne: wywyższanie się nad drugich, uparte
dążenie do sukcesu za wszelką cenę, czy też ukryte pod maską poniżania siebie,
kompleksów, niepewności siebie, czyli tzw. Fałszywej pokory. Drugi rodzaj pychy
jest tym niebezpieczniejszy, że trudno ją w sobie odnaleźć, bo nieraz przyjmuje
formę fałszywej cnoty, np. dążenia do doskonałości, wierności przykazaniom i
przepisom, poczucia sprawiedliwości, poczucia własnej godności itp.
Potrzeba, abyśmy zdobyli się na
odnalezienie w sobie tego, co oddziela nas od takiego spojrzenia na Boga Ojca.
Uświadomienie sobie tego jest pierwszym i chyba najważniejszym krokiem do
uzdrowienia.
Nasz obraz Boga ma bardzo ważne
znaczenie w naszym przeżywaniu wiary, naszym życiu i rozwoju duchowym. Ma ogromny
wpływ na nasz stosunek do samego siebie, na relację z innymi ludźmi i
oczywiście z Bogiem. To, jaki obraz Boga nosimy w sobie, w pewnym stopniu
przesądza o naszych postępach w rozwijaniu głębokiej i prawdziwej relacji z
Bogiem, a także o tym, jaki będziemy mieli stosunek do świata, czy będziemy na niego
otwarci, ciekawi go, na ludzi, których
spotykać będziemy na naszych drogach życia… - a więc w pewnym stopniu decyduje, w jaki
sposób potoczy się nasze życie.
Nie myślę tu o czymś co nazywamy „dewocją”
ale o poszukiwaniu Boga i siebie w Bogu. Myślę o sercu otwartym, elastycznym,
pokornym, odważnym…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz