Jednym z częstych powodów, dla
którego w sercu czujemy potrzebę wyruszenia w drogę, wyruszenia w poszukiwaniu
siebie, sensu życia, racji mojego istnienia jest świadomość że zaczynam umierać
duchowo i psychologicznie. Kiedy jestem już zmęczony moim życiem… Widzę że
przecieka mi ono przez palce, pojawia się smutek, żal, poczucie przegranych
szans. Kiedy czuję, że tracę to, co dla mnie było ważne, spoglądam wstecz i
brak mi argumentów żeby uznać moje życie za szczęśliwe. Kiedy tracę drogie mi
osoby, kiedy muszę opuścić kogoś kogo kocham, kogo kochałem… Kiedy widzę, że
pomyliłem się we wszystkim, kiedy widzę, że moje „być” pozbawione jest
jakiegokolwiek „warto” … – Jeżeli tak czujesz, to znak że wyruszyć koniecznie
trzeba.
Wyruszenie w drogę nie zakłada z
góry żadnej reguły czasowej i przestrzennej. Ruszasz z miejsca w którym jesteś,
nie musisz się zmieniać, aby podróż w głąb siebie mogła się odbyć… Nie ważne
ile masz lat, z jakich sfer pochodzisz, czy masz pieniądze czy nie… Nie istotne
jest czy jesteś „wzorowym” chrześcijaninem czy może ścieżki życia z jakichś
powodów ci się poplątały… i „nieskazitelni” dworzanie Boga okrzyknęli cię
„łotrem”…
Ale pamiętaj, Jezus, zbawiając
świat, na swój tron wybrał krzyż i to właśnie pomiędzy „łotrami”, a nie
ucztując z opływającymi tłuszczem pychy i samouwielbienia faryzeuszami… I dziś
ich nie brakuje…, dziękuj Bogu że jesteś „łotrem” – To może twoja / moja szansa
na przebudzenie, na wyruszenie, na radość z nowego życia. Faryzeusze ugrzęźli w
błocie swojej samowystarczalności, zakończyli drogę, stracili szansę na
spotkanie z Bogiem, chodź cały czas o Nim mówili… Przed Tobą jest przestrzeń,
wolność, droga Ducha, droga prawdziwego życia…
Największą przeszkodą na drodze
rozwoju duchowego, a co z tym się wiąże rozwoju osobistego, jest fałszywy obraz
Boga. - Bóg widziany w krzywym zwierciadle naszych idei o nim, przekonań,
wyuczonych regułek, naleciałości kulturowych, pobożnościowych…
Chrześcijanie mają czasem trudności
z zaakceptowaniem tej ważnej prawdy. Nawet jeśli wierzę w Boga, moja psychika,
sfera uczuć, moje głębokie ja, są mniej lub bardziej naznaczone
nieuświadomionymi przekonaniami, zniekształconymi schematami, spaczonymi
wyobrażeniami - niezależnymi ode mnie skutkami emocjonalnych zranień,
doświadczeń wyniesionych z mojej historii, fałszywych obrazów otrzymanych w
spadku od moich rodziców, duchownych, własnych traumatycznych przeżyć, urazów
jakie mnie spotkały i ich interpretacji.
Te „pseudo-pewniki”, te „fałszywe
odbicia” tworzą we mnie fałszywy obraz Boga, który mnie w jakiś sposób
zniewala, ogranicza, blokuje w zbliżaniu się do Niego, chociaż gdzieś
podświadomie czuję potrzebę Jego obecności, jest ideałem do którego chciałbym
dążyć, intuicyjnie czuję potrzebę jedności z Nim. Czuję, że to właśnie w Nim
tkwi sens mojego „być”…
Jezus jest najdoskonalszym obrazem
Boga – wszystkie inne próby definiowania Boga są tylko odbiciem w krzywym
zwierciadle, nieudolną, ludzka próbą zdefiniowania „nieidentyfikowalnego” . –
każda próba uogólnienia „definicji” Boga, stworzenia katechizmowej regułki, jest pretensjonalnym roszczeniem sobie prawa posiadania
Boga…
„Biada wam, uczonym w Prawie, bo
wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym,
którzy wejść chcieli”. Łk (11, 52)
Moje fałszywe obrazy Boga:
1. Bóg sędzia:
Boga
utożsamiamy sobie z kimś nieczułym i bezlitosnym, napawającym strachem i
bojaźnią. Taki Bóg postrzegany jest zwykle jako bezlitosny sędzia, każący każde
przewinienie, niezależnie od motywacji i przyczyn.
Takie odczuwanie Boga odbywa się
często na poziomie nieświadomym i jest konsekwencją naszych relacji z
rodzicami, którzy byli wymagający i surowi. Wymagali od nas a każdy przejaw
nieposłuszeństwa lub postępowania sprzecznego z ich wola był karany. Jest to
też efekt często niewłaściwej formacji katechetycznej, gdzie Bóg przedstawiany
jest w kategoriach czarno – białych: za dobro wynagradza a za zło karze. Taki
fałszywy obraz Boga ujawnia się w zaburzeniach psychosomatycznych, silnych
lękach, niewspółmiernym poczuciu winy czy depresjach.
Wobec autorytetu Boga człowiek czuje
się wtłoczony w rolę grzecznego, posłusznego dziecka. Taki obraz wzoruje się
zazwyczaj na osobie własnego ojca. Osoby, które przeżywały negatywne relacje z
ojcem, z reguły nawiązują dość problematyczny związek z Bogiem Ojcem; określony
uczuciem strachu i niepewności, w konsekwencji zmieniający człowieka w
posłusznego niewolnika. Trudności w relacjach z Bogiem Ojcem mają również
osoby, które zostały w dzieciństwie pozbawione obecności własnego ojca.
Poczucie winy i strach przed
rodzicami z okresu dzieciństwa bywa przenoszone na obraz Boga.
2. Bóg-legislator:
Innym
przykładem jest obraz Boga-prawodawcy, przy którym życie chrześcijańskie polega
na nieustannym wypełnianiu obowiązków i przestrzeganiu zakazów ustanowionych
przytłaczającym prawem moralnym. Niestety, niektóre tendencje obecne jeszcze
dzisiaj w katolicyzmie wspierają pojawianie się w umysłach takiego fałszywego
obrazu Boga.
Postrzegamy
życie z Bogiem jedynie w kategoriach tego, co należy albo nie należy czynić...
Moje życie duchowe przepełnione jest lękiem przed karą, skrupułami i poczuciem
winy.
3.
Bóg reżyser:
Według innego fałszywego obrazu
Boga, jest On tym, który przymusza człowieka, determinuje moje życie: muszę to
zrobić, wybrać tę drogę, ponieważ On mnie do tego obliguje, oczekuje tego ode
mnie, zsyła okoliczności, którym nie mogę się przeciwstawić, moja wolność nie
istnieje…, - z takim Bogiem nie można
dyskutować. Cokolwiek pragnę, potrzebuję, o czym marzę jest postrzegane w
kategoriach egoizmu i grzechu.
W ten sposób dochodzi się do
błędnego pojęcia woli Bożej, jako czegoś, co sztucznie na mnie zostało
nałożone, nie zważając na moją wolność i prawo wyboru. Stąd poczucie obcości w
stosunku do Boga, wrażenie, że moje życie zostało z góry zaprogramowane
zdeterminowane, jak gdybym był marionetką w Bożych rękach.
Skrajną odmianą takiego podejścia
jest przekonanie, że Bóg nie pozostawia człowiekowi żadnej wolności. Sam
wszystko zaplanował i realizuje; od człowieka wymaga jedynie posłuszeństwa.
Człowiek staje się wówczas bierny. Oczekuje, że Bóg każdorazowo powie mu, co
powinien czynić. Takie nastawienie można łatwo zdemaskować wobec ważnych
decyzji, na przykład powołania. Niektórzy młodzi ludzie zamiast podjąć
konkretne rozeznanie i decyzję, oczekują, że Bóg się im objawi i powie wprost,
co mają czynić.
4. Bóg nieudacznik:
Świat
wymknął Mu się spod kontroli. ; akceptuje Holocaust, Katyń, bratobójcze wojny w
Afryce i Azji, tsunami, AIDS.
5.
Bóg niebezpieczny
Nigdy
nie wiadomo, co wymyśli. Strach przed powierzeniem się Mu, powierzeniem Mu swej
woli ponieważ nie wiadomo czego ode mnie zażąda. Kocha warunkowo – póki jest dobrze, nie mam jakichś większych
problemów, grzechów, jestem po spowiedzi – modlę się, „przychodzę” do Boga,
rozmawiam z Nim. Jednak, gdy upadam – wstydzę się „spojrzeć w oczy” Bogu,
odwracam się, rzadziej się modlę, albo wcale. Takie doświadczenie Boga wynosimy
z naszych relacji, gdzie często miłość jest czymś uwarunkowana, muszę sobie na
nią zasłużyć, zapracować…
6.
Bóg – Narcyz
Oczekuje tylko okazywania mu czci i
chwały. Siedzi na tronie, chóry anielskie Mu śpiewają i oddają pokłony. Ludzi stworzył po to, żeby Go
wielbili, nawet kosztem fałszywych modlitw podszytych pięknymi słowami,
oderwanymi od życia wizjami naszej prawdziwej natury, wiary, egzystencji…
7.
Bóg na naszych usługach
Traktuję
boga jak Św. Mikołaja. Pamiętam o nim jedynie wtedy, kiedy czegoś potrzebuję,
kiedy mam nóż na gardle, gdy w padam w panikę bo czuję jakieś
niebezpieczeństwo. Wierzę w Niego, jeśli otrzymuję to czego chcę.
Tych fałszywych obrazów Boga moglibyśmy
wymienić jeszcze wiele. Stworzyły je moje życiowe doświadczenia, fałszywe informacje
otrzymane w trakcie mojej formacji duchowej, otrzymane rany, błędnie
interpretowane ludzkie postawy, nadawanie Bogu cech ludzkich zauważonych w
moich relacjach z innymi ludźmi, personifikacja… Bóg, jaki został mi ukazany,
ponieważ ktoś chciał na fałszywym obrazie Boga osiągnąć swoje korzyści…
Najwspanialszym obrazem Boga jest
Jezus, jego czyny, słowa, bezwarunkowa miłość do każdego człowieka. Wystarczy
wziąć do ręki Ewangelię, aby zobaczyć prawdziwy obraz Boga.
8. Dobrotliwy starzec:
Czasami widzimy w Bogu dobrotliwego przyjaciela, który zawsze jest wyrozumiały i wszystko przebacza. Przeżywam kontakt z Bogiem w kategoriach pobłażania sobie i naiwnego usprawiedliwiania siebie. Nie potrafią lub nie chcę spotkać się z Bogiem, który jest prawdą i sprawiedliwością. Uważam, że Bóg jest na tyle miłosierny, że mogę robić co chcę, żadne reguły mnie nie obowiązują bo On i tak mi wybaczy - "hulaj dusza, piekła nie ma"
9. Bóg nieobecny:
Stworzył świat ale w ogóle nim się nie interesuje. Istnieje gdzieś daleko, ale pozostawił swoje stworzenie samemu sobie.
Czasami widzimy w Bogu dobrotliwego przyjaciela, który zawsze jest wyrozumiały i wszystko przebacza. Przeżywam kontakt z Bogiem w kategoriach pobłażania sobie i naiwnego usprawiedliwiania siebie. Nie potrafią lub nie chcę spotkać się z Bogiem, który jest prawdą i sprawiedliwością. Uważam, że Bóg jest na tyle miłosierny, że mogę robić co chcę, żadne reguły mnie nie obowiązują bo On i tak mi wybaczy - "hulaj dusza, piekła nie ma"
9. Bóg nieobecny:
Stworzył świat ale w ogóle nim się nie interesuje. Istnieje gdzieś daleko, ale pozostawił swoje stworzenie samemu sobie.
Tych
fałszywych obrazów Boga moglibyśmy wymienić jeszcze wiele. Stworzyły je moje
życiowe doświadczenia, fałszywe informacje otrzymane w trakcie mojej formacji
duchowej, otrzymane rany, błędnie interpretowane ludzkie postawy, nadawanie
Bogu cech ludzkich zauważonych w moich relacjach z innymi ludźmi,
personifikacja… Bóg, jaki został mi ukazany, ponieważ ktoś chciał na fałszywym
obrazie Boga osiągnąć swoje korzyści…
Najwspanialszym obrazem Boga jest
Jezus, jego czyny, słowa, bezwarunkowa miłość do każdego człowieka. Wystarczy
wziąć do ręki Ewangelię, aby zobaczyć prawdziwy obraz Boga.
Jezus pozostawił też drogowskaz,
informację, „namiary” na Boga:
Jezus powiedział też: «Pewien
człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: "Ojcze, daj mi
część majątku, która na mnie przypada". Podzielił więc majątek między
nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony
i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał
ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i
przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby
pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się
świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to
najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę
się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i
względem ciebie; już nie jestem godzien
nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc
i poszedł do swojego ojca.
A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go
jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na
szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw
Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem".
Lecz ojciec rzekł do swoich sług: "Przynieście szybko najlepszą szatę i
ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie
utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn
był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał
na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał
jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: "Twój brat
powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go
zdrowego". Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego
wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: "Oto tyle lat ci służę
i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia,
żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który
roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone
cielę". Lecz on mu odpowiedział: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy
mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego,
że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się"». (Łk 15, 11 – 32)
Jedynym
bagażem, który powinieneś zabrać na drogę rozwoju duchowego i osobistego jest
świadomość bezwarunkowej miłości Boga do ciebie. Już dlatego że się urodziłeś
byłeś i jesteś kochany, byłeś i jesteś chciany. Jesteś kimś szczególnie
wartościowym, bez względu na to jakie życie do tej pory wiodłeś lub wiedziesz…
Bóg cię kocha takim jakim jesteś a
nie takim jakim chciałbyś być, kocha cię od zawsze, wcześniej niż tego potrzebowałeś
i pomimo tego, że może takiej potrzeby nie czujesz… Jesteś wpisany w Jego boski
plan, jesteś w jego sercu…
„Wczesniej,
niż ktoś inny do nas przemówił – On już do nas mówił.
Wczesniej, niż ktoś inny słyszał jak płaczemy – On już nas
słuchał.
Wcześniej,
niż ktoś inny nas zrozumiał – On nas już rozumiał.
Wcześniej, niż ktoś inny nas pokochał – On nas już kochał.
Wcześniej, niż ktoś inny nas zaakceptował – On nas już
akceptował.
Bezinteresownie”
Valerio
Albisetti
I nie myli Cię z nikim
innym!
dziękuję za ten tekst, zapraszam na moją stronę: http://godzinalaikatu.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo pomocne wnioski. Kilka z nich wyłapałam nawet jako podobne do moich fałszywych odczuć wobec Boga..
OdpowiedzUsuńPrzy takich punktach łatwiej jest zebrać myśli.
Bradzo pomocny tekst. Powoli rozumiem skad u mnie taki a nie inny obraz Boga. Musze jeszcze troche postudiowac ten temat, ale ten tekst bardzo mi pomogl.
OdpowiedzUsuń