środa, 29 października 2014

Fałszywy obraz Boga



            Jednym z częstych powodów, dla którego w sercu czujemy potrzebę wyruszenia w drogę, wyruszenia w poszukiwaniu siebie, sensu życia, racji mojego istnienia jest świadomość że zaczynam umierać duchowo i psychologicznie. Kiedy jestem już zmęczony moim życiem… Widzę że przecieka mi ono przez palce, pojawia się smutek, żal, poczucie przegranych szans. Kiedy czuję, że tracę to, co dla mnie było ważne, spoglądam wstecz i brak mi argumentów żeby uznać moje życie za szczęśliwe. Kiedy tracę drogie mi osoby, kiedy muszę opuścić kogoś kogo kocham, kogo kochałem… Kiedy widzę, że pomyliłem się we wszystkim, kiedy widzę, że moje „być” pozbawione jest jakiegokolwiek „warto” … – Jeżeli tak czujesz, to znak że wyruszyć koniecznie trzeba.

            Wyruszenie w drogę nie zakłada z góry żadnej reguły czasowej i przestrzennej. Ruszasz z miejsca w którym jesteś, nie musisz się zmieniać, aby podróż w głąb siebie mogła się odbyć… Nie ważne ile masz lat, z jakich sfer pochodzisz, czy masz pieniądze czy nie… Nie istotne jest czy jesteś „wzorowym” chrześcijaninem czy może ścieżki życia z jakichś powodów ci się poplątały… i „nieskazitelni” dworzanie Boga okrzyknęli cię „łotrem”…

            Ale pamiętaj, Jezus, zbawiając świat, na swój tron wybrał krzyż i to właśnie pomiędzy „łotrami”, a nie ucztując z opływającymi tłuszczem pychy i samouwielbienia faryzeuszami… I dziś ich nie brakuje…, dziękuj Bogu że jesteś „łotrem” – To może twoja / moja szansa na przebudzenie, na wyruszenie, na radość z nowego życia. Faryzeusze ugrzęźli w błocie swojej samowystarczalności, zakończyli drogę, stracili szansę na spotkanie z Bogiem, chodź cały czas o Nim mówili… Przed Tobą jest przestrzeń, wolność, droga Ducha, droga prawdziwego życia…

            Największą przeszkodą na drodze rozwoju duchowego, a co z tym się wiąże rozwoju osobistego, jest fałszywy obraz Boga. - Bóg widziany w krzywym zwierciadle naszych idei o nim, przekonań, wyuczonych regułek, naleciałości kulturowych, pobożnościowych…

            Chrześcijanie mają czasem trudności z zaakceptowaniem tej ważnej prawdy. Nawet jeśli wierzę w Boga, moja psychika, sfera uczuć, moje głębokie ja, są mniej lub bardziej naznaczone nieuświadomionymi przekonaniami, zniekształconymi schematami, spaczonymi wyobrażeniami - niezależnymi ode mnie skutkami emocjonalnych zranień, doświadczeń wyniesionych z mojej historii, fałszywych obrazów otrzymanych w spadku od moich rodziców, duchownych, własnych traumatycznych przeżyć, urazów jakie mnie spotkały i ich interpretacji.

            Te „pseudo-pewniki”, te „fałszywe odbicia” tworzą we mnie fałszywy obraz Boga, który mnie w jakiś sposób zniewala, ogranicza, blokuje w zbliżaniu się do Niego, chociaż gdzieś podświadomie czuję potrzebę Jego obecności, jest ideałem do którego chciałbym dążyć, intuicyjnie czuję potrzebę jedności z Nim. Czuję, że to właśnie w Nim tkwi sens mojego „być”…

            Jezus jest najdoskonalszym obrazem Boga – wszystkie inne próby definiowania Boga są tylko odbiciem w krzywym zwierciadle, nieudolną, ludzka próbą zdefiniowania „nieidentyfikowalnego” . – każda próba uogólnienia „definicji” Boga, stworzenia katechizmowej regułki,  jest pretensjonalnym roszczeniem sobie prawa posiadania Boga…
            „Biada wam, uczonym w Prawie, bo wzięliście klucze poznania; samiście nie weszli, a przeszkodziliście tym, którzy wejść chcieli”. Łk (11, 52)

            Moje fałszywe obrazy Boga:
            1. Bóg sędzia:

            Boga utożsamiamy sobie z kimś nieczułym i bezlitosnym, napawającym strachem i bojaźnią. Taki Bóg postrzegany jest zwykle jako bezlitosny sędzia, każący każde przewinienie, niezależnie od motywacji i przyczyn.

            Takie odczuwanie Boga odbywa się często na poziomie nieświadomym i jest konsekwencją naszych relacji z rodzicami, którzy byli wymagający i surowi. Wymagali od nas a każdy przejaw nieposłuszeństwa lub postępowania sprzecznego z ich wola był karany. Jest to też efekt często niewłaściwej formacji katechetycznej, gdzie Bóg przedstawiany jest w kategoriach czarno – białych: za dobro wynagradza a za zło karze. Taki fałszywy obraz Boga ujawnia się w zaburzeniach psychosomatycznych, silnych lękach, niewspółmiernym poczuciu winy czy depresjach.

            Wobec autorytetu Boga człowiek czuje się wtłoczony w rolę grzecznego, posłusznego dziecka. Taki obraz wzoruje się zazwyczaj na osobie własnego ojca. Osoby, które przeżywały negatywne relacje z ojcem, z reguły nawiązują dość problematyczny związek z Bogiem Ojcem; określony uczuciem strachu i niepewności, w konsekwencji zmieniający człowieka w posłusznego niewolnika. Trudności w relacjach z Bogiem Ojcem mają również osoby, które zostały w dzieciństwie pozbawione obecności własnego ojca.
            Poczucie winy i strach przed rodzicami z okresu dzieciństwa bywa przenoszone na obraz Boga.

            2. Bóg-legislator:

            Innym przykładem jest obraz Boga-prawodawcy, przy którym życie chrześcijańskie polega na nieustannym wypełnianiu obowiązków i przestrzeganiu zakazów ustanowionych przytłaczającym prawem moralnym. Niestety, niektóre tendencje obecne jeszcze dzisiaj w katolicyzmie wspierają pojawianie się w umysłach takiego fałszywego obrazu Boga.
Postrzegamy życie z Bogiem jedynie w kategoriach tego, co należy albo nie należy czynić... Moje życie duchowe przepełnione jest lękiem przed karą, skrupułami i poczuciem winy.

            3. Bóg reżyser:

            Według innego fałszywego obrazu Boga, jest On tym, który przymusza człowieka, determinuje moje życie: muszę to zrobić, wybrać tę drogę, ponieważ On mnie do tego obliguje, oczekuje tego ode mnie, zsyła okoliczności, którym nie mogę się przeciwstawić, moja wolność nie istnieje…,  - z takim Bogiem nie można dyskutować. Cokolwiek pragnę, potrzebuję, o czym marzę jest postrzegane w kategoriach egoizmu i grzechu.

            W ten sposób dochodzi się do błędnego pojęcia woli Bożej, jako czegoś, co sztucznie na mnie zostało nałożone, nie zważając na moją wolność i prawo wyboru. Stąd poczucie obcości w stosunku do Boga, wrażenie, że moje życie zostało z góry zaprogramowane zdeterminowane, jak gdybym był marionetką w Bożych rękach.

            Skrajną odmianą takiego podejścia jest przekonanie, że Bóg nie pozostawia człowiekowi żadnej wolności. Sam wszystko zaplanował i realizuje; od człowieka wymaga jedynie posłuszeństwa. Człowiek staje się wówczas bierny. Oczekuje, że Bóg każdorazowo powie mu, co powinien czynić. Takie nastawienie można łatwo zdemaskować wobec ważnych decyzji, na przykład powołania. Niektórzy młodzi ludzie zamiast podjąć konkretne rozeznanie i decyzję, oczekują, że Bóg się im objawi i powie wprost, co mają czynić.

            4. Bóg nieudacznik:

            Świat wymknął Mu się spod kontroli. ; akceptuje Holocaust, Katyń, bratobójcze wojny w Afryce i Azji, tsunami, AIDS.

            5. Bóg niebezpieczny

            Nigdy nie wiadomo, co wymyśli. Strach przed powierzeniem się Mu, powierzeniem Mu swej woli ponieważ nie wiadomo czego ode mnie zażąda.   Kocha warunkowo – póki jest dobrze, nie mam jakichś większych problemów, grzechów, jestem po spowiedzi – modlę się, „przychodzę” do Boga, rozmawiam z Nim. Jednak, gdy upadam – wstydzę się „spojrzeć w oczy” Bogu, odwracam się, rzadziej się modlę, albo wcale. Takie doświadczenie Boga wynosimy z naszych relacji, gdzie często miłość jest czymś uwarunkowana, muszę sobie na nią zasłużyć, zapracować…

            6. Bóg – Narcyz

            Oczekuje tylko okazywania mu czci i chwały. Siedzi na tronie, chóry anielskie Mu śpiewają i oddają  pokłony. Ludzi stworzył po to, żeby Go wielbili, nawet kosztem fałszywych modlitw podszytych pięknymi słowami, oderwanymi od życia wizjami naszej prawdziwej natury, wiary, egzystencji…

            7. Bóg na naszych usługach

            Traktuję boga jak Św. Mikołaja. Pamiętam o nim jedynie wtedy, kiedy czegoś potrzebuję, kiedy mam nóż na gardle, gdy w padam w panikę bo czuję jakieś niebezpieczeństwo. Wierzę w Niego, jeśli otrzymuję to czego chcę.

            Tych fałszywych obrazów Boga moglibyśmy wymienić jeszcze wiele. Stworzyły je moje życiowe doświadczenia, fałszywe informacje otrzymane w trakcie mojej formacji duchowej, otrzymane rany, błędnie interpretowane ludzkie postawy, nadawanie Bogu cech ludzkich zauważonych w moich relacjach z innymi ludźmi, personifikacja… Bóg, jaki został mi ukazany, ponieważ ktoś chciał na fałszywym obrazie Boga osiągnąć swoje korzyści…

            Najwspanialszym obrazem Boga jest Jezus, jego czyny, słowa, bezwarunkowa miłość do każdego człowieka. Wystarczy wziąć do ręki Ewangelię, aby zobaczyć prawdziwy obraz Boga.


              8. Dobrotliwy starzec:

              Czasami widzimy w Bogu dobrotliwego przyjaciela, który zawsze jest wyrozumiały i wszystko przebacza. Przeżywam kontakt z Bogiem w kategoriach pobłażania sobie i naiwnego usprawiedliwiania siebie. Nie potrafią lub nie chcę spotkać się z Bogiem, który jest prawdą i sprawiedliwością.  Uważam, że Bóg jest na tyle miłosierny, że mogę robić co chcę, żadne reguły mnie nie obowiązują bo On i tak mi wybaczy - "hulaj dusza, piekła nie ma"


              9. Bóg nieobecny:

              Stworzył świat ale w ogóle nim się nie interesuje. Istnieje gdzieś daleko, ale pozostawił swoje stworzenie samemu sobie.


            Tych fałszywych obrazów Boga moglibyśmy wymienić jeszcze wiele. Stworzyły je moje życiowe doświadczenia, fałszywe informacje otrzymane w trakcie mojej formacji duchowej, otrzymane rany, błędnie interpretowane ludzkie postawy, nadawanie Bogu cech ludzkich zauważonych w moich relacjach z innymi ludźmi, personifikacja… Bóg, jaki został mi ukazany, ponieważ ktoś chciał na fałszywym obrazie Boga osiągnąć swoje korzyści…


            Najwspanialszym obrazem Boga jest Jezus, jego czyny, słowa, bezwarunkowa miłość do każdego człowieka. Wystarczy wziąć do ręki Ewangelię, aby zobaczyć prawdziwy obraz Boga. 




            Jezus pozostawił też drogowskaz, informację, „namiary” na Boga:


            Jezus powiedział też: «Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: "Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada". Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie;  już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca.

            A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: "Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem". Lecz ojciec rzekł do swoich sług: "Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi! Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się". I zaczęli się bawić.

            Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: "Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego". Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: "Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę". Lecz on mu odpowiedział: "Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął, a odnalazł się"». (Łk 15, 11 – 32)

            Jedynym bagażem, który powinieneś zabrać na drogę rozwoju duchowego i osobistego jest świadomość bezwarunkowej miłości Boga do ciebie. Już dlatego że się urodziłeś byłeś i jesteś kochany, byłeś i jesteś chciany. Jesteś kimś szczególnie wartościowym, bez względu na to jakie życie do tej pory wiodłeś lub wiedziesz…

            Bóg cię kocha takim jakim jesteś a nie takim jakim chciałbyś być, kocha cię od zawsze, wcześniej niż tego potrzebowałeś i pomimo tego, że może takiej potrzeby nie czujesz… Jesteś wpisany w Jego boski plan, jesteś w jego sercu…

            „Wczesniej, niż ktoś inny do nas przemówił – On już do nas mówił.
            Wczesniej, niż ktoś inny słyszał jak płaczemy – On już nas słuchał.
            Wcześniej, niż ktoś inny nas zrozumiał – On nas już rozumiał.
            Wcześniej, niż ktoś inny nas pokochał – On nas już kochał.
            Wcześniej, niż ktoś inny nas zaakceptował – On nas już akceptował.
           
            Bezinteresownie”

                                                                       Valerio Albisetti

I nie myli Cię z nikim innym!

            

3 komentarze:

  1. dziękuję za ten tekst, zapraszam na moją stronę: http://godzinalaikatu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo pomocne wnioski. Kilka z nich wyłapałam nawet jako podobne do moich fałszywych odczuć wobec Boga..
    Przy takich punktach łatwiej jest zebrać myśli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bradzo pomocny tekst. Powoli rozumiem skad u mnie taki a nie inny obraz Boga. Musze jeszcze troche postudiowac ten temat, ale ten tekst bardzo mi pomogl.

    OdpowiedzUsuń