Godzina 5.00 to dla mnie codzienny
sygnał do rozpoczęcia dnia, bezlitośnie wymierza mi go każdego ranka budzik.
Znak krzyża, kilka minut na modlitwę, aby doładować wewnętrzne baterie i
rozpoczyna się aktywny dzień. Szybka kawa, odpalony laptop, rzut oka na pocztę
i plan dnia. Jest tego sporo: spotkania, sprawy do załatwienia, szkolenia i
praca… No i również konieczny czas dla siebie, godzina siłowni dla utrzymania
formy.
Wszystko
poukładane, cele wyznaczone, motywacja naciągnięta jak struna… Nie może być
żadnego poślizgu, bo wieczorem, przy podsumowaniu dnia będę miał deficyt
zadowolenia z siebie… Dzwoni telefon, to przyjaciółka z pytaniem czy spotkamy
się dzisiaj. Chciałaby pogadać. – Czuję jak zaczynam wpadać w lekkie „wytrącenie z równowagi”.
Przecież mam
już wszystko poukładane a jej nie ma w „grafiku”, tym bardziej, że widzieliśmy
się zaledwie dzień wcześniej. Na poczekaniu, aby jej nie urazić, wymyślam
wymówkę. Brzmi całkiem wiarygodnie i czuję, że zrozumiała moje dzisiejsze
zabieganie.
Wracam do
„równowagi” i zadowolony z siebie, przed pracą, biegnę jeszcze na codzienną
Mszę Świętą. I tu słowa Ewangelii, które stawiają mnie do pionu:
„Na
sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego
Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a
Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt
szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a
włosami swymi je otarła. A dom napełnił się wonią olejku. Na to rzekł Judasz
Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który miał Go wydać: "Czemu to nie
sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?"
Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był
złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano…” (J 12, 1-11)
Przypomniała mi się sytuacja z
telefonem od przyjaciółki. Poczułem się jak Judasz. On kradł z wyższego dobra,
aby zapewnić dobro samemu sobie. Zabezpieczał sobie swoje dobre samopoczucie,
stabilność, równowagę egzystencjalną zabierając innym to, co im się słusznie
należało.
Jestem złodziejem, kiedy patrzę
tylko na czubek własnego nosa. Kiedy troszczę się tylko o to, aby realizować
siebie, swoje plany, pragnienia. Kiedy odbieram innym możliwość realizowania
ich potrzeb. Jestem złodziejem, kiedy drugi człowiek staje się dla mnie
przeszkodą, ciężarem, kulą u nogi.
Jestem złodziejem, kiedy zazdroszczę
innym tego kim są, co w życiu osiągnęli, co posiadają. Odbieram im wtedy prawo
do nagrody za ich pracę, wysiłek, pomysłowość, przedsiębiorczość.
Jestem złodziejem, kiedy kogoś
obmawiam, krytykuję, oceniam. Kiedy jestem złośliwy, arogancki, cyniczny.
Odbieram
wówczas człowiekowi jego prawo do godności, szacunku i osobistej wartości.
Odbieram mu prawo bycia sobą, istotą kochaną i chcianą przez Boga.
Jestem złodziejem, kiedy nie stać
mnie na dobre słowo, gest, chwilę uwagi i ciepła dla mojej rodziny. Odbieram im
prawo do miłości i poczucia bezpieczeństwa.
Jestem złodziejem, kiedy odmawiam
komuś przebaczenia. Odbieram mu wówczas prawo do bycia człowiekiem, prawo do
popełniania błędów, do posiadania swoich słabości i zwyczajnych ludzkich
upadków.
Ile jest jeszcze w moim życiu tych
kradzieży?
Judasz tak naprawdę okradał samego
siebie, odebrał sobie dar spokojnego sumienia, pokoju z ludźmi, pokoju z samym
sobą. Odebrał sobie szansę na rzeczywiste spotkanie z Bogiem pomimo tego, że
przez kilka lat był tak blisko Niego.
Boże naucz mnie postawy Marii, abym
umiał kochać miłością bezinteresowną.
Wszystko co dasz komuś
bezinteresownie, zwróci ci się stokrotnie.
www.life4jezus.blogspot.com
Bardzo fajnie napisane , pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-) Zapraszam częściej na bloga :-)
OdpowiedzUsuńProszę też o wszelkie uwagi, krytykę, sugestie. Pozdrawiam
Bardzo dziękuję za ten prosty tekst- lecz bardzo wymowny.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam.
Dziękuję za komentarz. :-) Ewangelia nie jest skomplikowana, a mądrość życia w niej zawarta nie ma ceny.
UsuńOstatnio czytałem wypowiedzi kilku najbogatszych ludzi świata. Prawie każdy z nich podkreślił iż codziennie czyta Pismo Święte. Szkoda, że nieraz nie potrafimy tego docenić.
Pozdrawiam i zapraszam częściej na bloga :-)