niedziela, 24 maja 2015

"Efekt WOW" - O. John W. O'Malley SJ

           






                   „Wychowałem się w wierze katolickiej - co tydzień chodziłem do kościoła i przyjmowałem sakramenty. Wszystko to nigdy tak naprawdę mnie nie obeszło.”
                                                                                                          Sting
           

            Istnieją książki, które jesteśmy w stanie pochłonąć jednym haustem, książki, które przewracają do góry nogami nasz dotychczasowy sposób patrzenia na świat, życie, Boga, drugiego człowieka.

             Taką książką z pewnością jest książka  „EFEKT WOW. WSKRZESIĆ WIARĘ”, autorstwa o. Johna W. O`Malley SJ.  Kiedy przeczytałem ją po raz pierwszy, nie mogłem uwierzyć, że ktoś w sposób tak prosty, życiowy i ciepły potrafi mówić o Bogu i wierze. Poczułem ogromne uderzenie łaski płynącej od Boga, ogromny pokój i radość napełniły moje serce. Bóg nagle stał się dla mnie kimś naprawdę rzeczywistym, obecnym w moim życiu, bardzo mi bliskim, a przecież od zawsze uważałem się za człowieka głęboko wierzącego.

            Już sam komentarz o. O'Malleya do jego książki wzbudza ciekawość i intryguje. Często uważamy się za dobrych chrześcijan, przecież chodzimy do kościoła, modlimy się, przyjmujemy sakramenty… To uspokaja nasze sumienia ale przede wszystkim usypia czujność. Proces wiary nie może zatrzymać się w miejscu, bo albo będziemy szli do przodu albo zaczniemy się cofać. Książka o. O'Malleya rzuca nowe i pełne dynamizmu światło na naszą wiarę, na relację z Bogiem, sprawia, że chce się żyć, chce się wierzyć i z entuzjazmem głosić światu prawdziwą i kochającą obecność Boga wśród nas.

            O. John W. O’Malley sam mówi o swoim doświadczaniu Boga w młodzieńczych latach życia:

            „Moja edukacja religijna przypominała pakowanie bagaży w płonącym domu. Klasówki, sprawdziany, wpływ, jaki pochwały i nagany nauczycieli wywierały na moją samoocenę - wszystko to przesłaniało wszelkie szersze horyzonty. Religia nie była w stanie mnie poruszyć; była jednym z zajęć szkolnych, które należało odfajkować. Po prostu "wkuwałem" zadane lekcje.

Ukończyliśmy szkołę. Jesteśmy katolikami. Rzadko kiedy jednak jesteśmy katolikami wykształconymi.

• Edukacja religijna, którą nam narzucono, okazuje się zazwyczaj bezużyteczna. Jakże często widać, że naśmiecono nam w głowach! Nauczono nas nieomal wyłącznie cierpliwej uprzejmości (na przykład podczas Mszy świętej). Na lekcjach religii nie było mowy o takich rzeczach, jak seks czy podatki.

• W czasach szkolnych religia wydawała się nam jeszcze jednym ograniczeniem wolności. Kwestie, z jakimi zmaga się autentyczna religia (wdzięczność, cel życia, przebaczenie, śmierć) nie miały dla nas wtedy jeszcze istotnego znaczenia. Nie zraniono nas jeszcze na tyle mocno, byśmy poczuli ich wagę.

• Jeśli nawet skończyliśmy szkołę pięć lat temu, to wiedza o nas samych i o świecie, w którym żyjemy, znacznie się od tamtego czasu poszerzyła. Co najmniej stokrotnie.

W czasach szkolnych w religii najprawdopodobniej nie było niczego, co by nas olśniło i zdumiało, co sprowokowałoby nas do okrzyku "wow!" Czy kiedykolwiek przeżyliśmy coś takiego?

Dlaczego w katolicyzmie tak wielu ludzi, którzy przedtem nikim szczególnym nie byli, nagle stawało się kimś?

            Książka ta opowiada o tym wszystkim, co powinno było się z nami stać przy bierzmowaniu, i co z pewnością niestety się nie stało. Chce dotknąć wszystkich tych wichrów i języków ognia, których pierwsi chrześcijanie doświadczali podczas zesłania Ducha Świętego. Brak podobnych doświadczeń nie jest naszą winą. Byliśmy po prostu psychicznie niezdolni do tego, by dostrzec ich wartość, pojąć je, przyswoić czy wyrazić. Nie tylko my; to samo trzeba powiedzieć o urzędowym Kościele. Wolności, entuzjazmu, radości nie było w programie. Co więcej, podobne rzeczy uznawano za dziwactwa.

            Moje rozważania kieruję także do tych, którzy czują wprawdzie, że przestrzeń, w której kłębiły się trudne pytania, zamknęła się w nich wiele lat temu, a mimo to ostatnio nurtują ich niejasne wątpliwości. Pytają: "Dokąd, na Boga, to wszystko zmierza?" Ludziom, których dręczą podobne pytania, książka ta może pomóc w poszukiwaniach, dostarczyć powodów, dla których warto iść dalej. I wołać "wow!", gdy zrozumieją coś ważnego.

Zmartwychwstanie to nic innego jak wola poddania się zdumieniu.”

Polecam Ci tę książkę, dla mnie stała się trampoliną do głębokiej wiary i bliskości z Bogiem.

Znajdziesz ja tutaj:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz