sobota, 2 maja 2015

Odważ się żyć!








              Jestem ogromnie wdzięczny wszystkim, którzy w ostatnich tygodniach napisali do mnie w związku z artykułem „Zaakceptuj siebie”, który opublikowałem na moim blogu. Pośród wielu entuzjastycznych głosów i konkretnych decyzji podjętych w kierunku akceptacji siebie były również mniej optymistyczne głosy. Kilku przyjaciół z grupy opowiedziało mi o trudnościach, jakie przeżywają w kwestii akceptacji swojej osoby oraz swojego życia. Smutno mi się zrobiło, gdyż jestem przekonany, że każdy z nas posiada ogromna wartość i siłę w realizowaniu naprawdę spełnionego i szczęśliwego życia.

                Świadom jestem tego, że czasami okoliczności lub ludzie, z którymi żyjemy nie ułatwiają nam drogi w dążeniu do życia spełnionego, szczęśliwego i bezpiecznego. Przykre jest to, że często najbliższe nam osoby są tymi, którzy stają się powodem naszego smutku, rezygnacji, samotności, cierpienia… Ale czy to nas zwalnia z obowiązku zadbania o swoje szczęście, godność, radość życia?

                Bóg, stwarzając nas, dał nam wszelkie predyspozycje do tego, abyśmy z Jego pomocą i łaską dążyli do spełnienia i realizacji samych siebie. Często jednak to my sami tworzymy sobie w naszych umysłach bariery, zbyt szybko rezygnujemy, obawiamy się konsekwencji naszych decyzji i wyborów. Niejednokrotnie oczekujemy, że to Bóg w jakiś cudowny sposób rozwiąże za nas trudności i problemy. Powiem więcej, oczekujemy, że Bóg sprawi, iż nagle odnajdziemy szczęście.  – Oczywiście, że może On to zrobić, ale po to dał nam rozum, inteligencję i wolną wolę, abyśmy sami zadecydowali co dla nas oznacza szczęście, sens życia, radość, spełnienie i konsekwentnie do tego dążyli.
 

                Zgodzę się z tym, że czasami trudno nam jest określić, jak miałoby wyglądać to nasze szczęście. Trudności, problemy, rozczarowania mogły nam odebrać jasny obraz własnego szczęścia. Osobiste życiowe porażki mogły nas do tego stopnia zniechęcić, że całkowicie się poddaliśmy i przestaliśmy walczyć o siebie. – Czy tego właśnie Bóg oczekuje od nas? Nie sądzę. To raczej szatański plan, który ma nas doprowadzić do zniechęcenia, rozpaczy utraty wiary w Boga i w siebie.

                Kilku przyjaciół z grupy opowiedziało mi o sobie i swojej „rezygnacji z życia”. Mówili: wszystko straciłem, nic mi się w życiu nie udaje, czego się nie dotknę wszystko zamienia się w ruinę. Jestem nic nie wart, jestem nieudacznikiem, życie mnie tylko doświadcza, itp.

                Smutne dla mnie jest to, że tak łatwo się poddali, zrezygnowali z siebie i swojego szczęśliwego życia. Zdefiniowanie swojego własnego szczęścia i kilka odważnych decyzji mogłoby wszystko odmienić. Wiem to z własnego doświadczenia, w tym co mówię, nie kieruję się jakąś teorią lub ideami ale konkretnym życiem.  Któregoś dnia powiedziałem dość sytuacji w której się znajdowałem, podjąłem ważne i konkretne decyzje, przestałem obawiać się konsekwencji, odrzuciłem katastroficzne myślenie i dziś jestem szczęśliwym człowiekiem. Wiem że kroczę własną drogą w zgodzie z Bogiem i sobą samym. Nie ma innej drogi, droga jest w tobie tylko musisz na niej stanąć, podnieść głowę i zrobić pierwszy krok.

                Ktoś może powiedzieć: „nie mam już siły”, „jestem za stary”, „co zrobię jeśli mi się nie uda”. – podobnie myślałem i dopiero gdy zrobiłem pierwszy odważny krok w stronę nowego życia, jakiego chciałem dla siebie, otworzył się przede mną cały wachlarz możliwości. I sprawdza się powiedzenie: „Bóg pomaga tym, którzy sami sobie pomagają.

                Wydaje mi się, iż największym problemem jest brak pewności siebie i lęk przed konsekwencją dokonywanych wyborów. Wielu ludzi przekonanych jest o swojej nieumiejętności podołania obowiązkom lub wykorzystania szans jakie daje życie. Stąd często rezygnują z siebie i swojego spełnionego życia. Nie wierzą, że to chcieliby mieć, mają już w sobie, usiłują więc zadowalać się czymś mniejszym niż to, do czego są zdolni. Mnóstwo ludzi na świecie porusza się na czworakach, pokonanych i przestraszonych.

                Ciosy otrzymywane od życia, toksyczne osoby wśród których żyjemy, narastające trudności i problemy wysysają energie i pozostawiają człowieka wyczerpanym i zniechęconym. Najgorszym jednak wyjściem byłoby zrezygnować z siebie i przejść do stanu wegetacji.
Musimy pamiętać o tym, że Bóg ofiarował nam jedno życie i sądzeni będziemy nie tylko z uczynionego zła ale również z niewykorzystanych „talentów”, jakie nam ofiarował. A tymi talentami są: wiara, wewnętrzna siła, odwaga, miłość, dobro… Również miłość i dobro względem siebie samych.

                Niedawno, mój przyjaciel Michał Pasterski na swoim blogu opublikował interesujący artykuł: „Pięć rzeczy których możesz żałować przed śmiercią.” Przedstawił w nim historię pielęgniarki, która przez wiele lat pracowała z ludźmi, którym zostało kilka tygodni lub miesięcy życia. Czego najbardziej żałowali w swoim życiu, wobec zbliżającej się śmierci. Niesamowite jest to, że ludzie w obliczu zbliżającej się śmierci całkowicie przewartościowują swój punkt patrzenia na życie, świat i siebie samych.

                Pielęgniarka ta odnotowała pięć najczęściej pojawiających się spraw, które ludzie żałowali, przed śmiercią, mając świadomość, że nigdy nie będą w stanie już tego zmienić.

1. Żal, że nie mieli odwagi żyć swoim życiem, a całe życie żyli oczekiwaniami innych. Żal, że nigdy nie powiedzieli dość obcemu życiu, które przyjęli na siebie ponieważ inni tego od nich oczekiwali.
Niesamowite, jak wiele osób spędza całe życie, żyjąc pod dyktando oczekiwań innych, zaniedbując własne potrzeby i pragnienia. Nie oddawaj nikomu, poza Bogiem, władzy nad twoim życiem, tylko Ty jesteś kapitanem statku, na którym płyniesz. Jesteś najważniejszą osobą w swoim życiu i warto, abyś podejmował decyzje, biorąc pod uwagę swoje dobro i szczęście. Tylko wtedy, kiedy ty będziesz szczęśliwy, będziesz mógł dawać szczęście innym.

2. Wielu ludzi żałowało, że w swoim życiu skupili się wyłącznie na pracy, zarabianiu pieniędzy i zdobywaniu wartości materialnych, pozostawiając na boku rodzinę, przyjaciół, oraz inne wartości budujące osobowość i duchowość człowieka.

3. Wielu żałowało, że nie mieli odwagi wyrażać swoich uczuć.
Krycie własnych emocji każe iść nam na ciągłe kompromisy i sprawia, że nie żyjemy pełnią życia. Udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, tłumiąc to, co czujemy naprawdę. To rodzi wewnętrzne konflikty i blokady emocjonalne. Bycie szczerym ze sobą i z innymi to zdecydowanie najlepszy sposób na pełniejsze i szczęśliwsze życie.

4. Odchodzący żałowali, że zaniedbali relacje z przyjaciółmi i bliskimi im osobami.
Wiąże się to z punktem dotyczącym pracy. Nie mając czasu na spotkania z bliskimi, ludzie zaniedbują znajomości i przyjaźnie. Łatwo jest o nich zapomnieć, a po jakimś czasie trudno do nich wrócić. Poświęcaj więcej czasu na relacje i dbaj o to, aby być blisko z ludźmi, z którymi czujesz się najlepiej.

5. Prawie wszyscy żałowali, że na pewnym etapie swojego życia nie zrobili nic, aby być bardziej szczęśliwymi.
Na łożu śmierci ludzie zdają sobie sprawę z tego, że szczęście jest tak naprawdę kwestią wyboru. Bardzo często sami sobie uniemożliwiamy bycie szczęśliwym, zwykle poprzez utrzymywanie zawyżonych oczekiwań wobec tego, kim powinniśmy być i jak nasze życie powinno wyglądać.


                Warto przemyśleć sobie doświadczenia tych ludzi nim sami do nich dojdziemy, kiedy będzie już za późno. Jedną z najsilniejszych idei, która jest skutecznym lekarstwem na wszelkie nasze obawy, jest przekonanie, że Bóg naprawdę jest z tobą i pomaga ci.

4 komentarze:

  1. Super �� akurat jestem na etapie załamania ze nic mi nie wychodzi ze nic nie osiągnę. Pięknie napisane

    OdpowiedzUsuń
  2. Trudne chwile mają to do siebie, że mijają. Życie jest dynamiczne, zmienia się, nigdy nie jesteśmy skazani tylko na cierpienie i smutek. Czasami wystarczy tylko przeczekać, dać czasowi czas. Przede wszystkim trzeba mocno wierzyć, iż w takich trudnych momentach Bóg jest blisko i jeżeli takie chwile dopuszcza, to tylko po to, aby nas wzmocnić, nauczyć czegoś, przebudzić... Zawsze ma jakiś w tym cel, chociaż my go niejednokrotnie nie rozumiemy. Najważniejsze, aby się nie poddawać i nie rezygnować z siebie! Pozdrawiam i pamiętam w modlitwie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój etap załamania trwa juz 4 rok po trochu juz sie z tym pogodziłam ale sa chwile ze juz nie mam sił .....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojne i obiektywne spojrzenie na powód Pani załamania mógłby rozpocząć drogę uzdrowienia. Szanuję cierpienie, które Pani przeżywa, myślę jednak że z każdej sytuacji jest wyjście i powrót do radości życia.

      Usuń