Jestem ogromnie wdzięczny wszystkim, którzy w ostatnich
tygodniach napisali do mnie w związku z artykułem „Zaakceptuj siebie”, który
opublikowałem na moim blogu.
Pośród wielu entuzjastycznych głosów i konkretnych decyzji podjętych w kierunku
akceptacji siebie były również mniej optymistyczne głosy. Kilku przyjaciół z
grupy opowiedziało mi o trudnościach, jakie przeżywają w kwestii akceptacji
swojej osoby oraz swojego życia. Smutno mi się zrobiło, gdyż jestem przekonany,
że każdy z nas posiada ogromna wartość i siłę w realizowaniu naprawdę
spełnionego i szczęśliwego życia.
Świadom
jestem tego, że czasami okoliczności lub ludzie, z którymi żyjemy nie ułatwiają
nam drogi w dążeniu do życia spełnionego, szczęśliwego i bezpiecznego. Przykre
jest to, że często najbliższe nam osoby są tymi, którzy stają się powodem
naszego smutku, rezygnacji, samotności, cierpienia… Ale czy to nas zwalnia z
obowiązku zadbania o swoje szczęście, godność, radość życia?
Bóg,
stwarzając nas, dał nam wszelkie predyspozycje do tego, abyśmy z Jego pomocą i
łaską dążyli do spełnienia i realizacji samych siebie. Często jednak to my sami
tworzymy sobie w naszych umysłach bariery, zbyt szybko rezygnujemy, obawiamy
się konsekwencji naszych decyzji i wyborów. Niejednokrotnie oczekujemy, że to
Bóg w jakiś cudowny sposób rozwiąże za nas trudności i problemy. Powiem więcej,
oczekujemy, że Bóg sprawi, iż nagle odnajdziemy szczęście. – Oczywiście, że może On to zrobić, ale po to
dał nam rozum, inteligencję i wolną wolę, abyśmy sami zadecydowali co dla nas
oznacza szczęście, sens życia, radość, spełnienie i konsekwentnie do tego
dążyli.
Zgodzę
się z tym, że czasami trudno nam jest określić, jak miałoby wyglądać to nasze
szczęście. Trudności, problemy, rozczarowania mogły nam odebrać jasny obraz
własnego szczęścia. Osobiste życiowe porażki mogły nas do tego stopnia
zniechęcić, że całkowicie się poddaliśmy i przestaliśmy walczyć o siebie. – Czy
tego właśnie Bóg oczekuje od nas? Nie sądzę. To raczej szatański plan, który ma
nas doprowadzić do zniechęcenia, rozpaczy utraty wiary w Boga i w siebie.
Kilku
przyjaciół z grupy opowiedziało mi o sobie i swojej „rezygnacji z życia”.
Mówili: wszystko straciłem, nic mi się w życiu nie udaje, czego się nie dotknę
wszystko zamienia się w ruinę. Jestem nic nie wart, jestem nieudacznikiem,
życie mnie tylko doświadcza, itp.
Smutne
dla mnie jest to, że tak łatwo się poddali, zrezygnowali z siebie i swojego
szczęśliwego życia. Zdefiniowanie swojego własnego szczęścia i kilka odważnych
decyzji mogłoby wszystko odmienić. Wiem to z własnego doświadczenia, w tym co mówię,
nie kieruję się jakąś teorią lub ideami ale konkretnym życiem. Któregoś dnia powiedziałem dość sytuacji w
której się znajdowałem, podjąłem ważne i konkretne decyzje, przestałem obawiać
się konsekwencji, odrzuciłem katastroficzne myślenie i dziś jestem szczęśliwym
człowiekiem. Wiem że kroczę własną drogą w zgodzie z Bogiem i sobą samym. Nie
ma innej drogi, droga jest w tobie tylko musisz na niej stanąć, podnieść głowę
i zrobić pierwszy krok.
Ktoś
może powiedzieć: „nie mam już siły”, „jestem za stary”, „co zrobię jeśli mi się
nie uda”. – podobnie myślałem i dopiero gdy zrobiłem pierwszy odważny krok w
stronę nowego życia, jakiego chciałem dla siebie, otworzył się przede mną cały
wachlarz możliwości. I sprawdza się powiedzenie: „Bóg pomaga tym, którzy sami
sobie pomagają.
Wydaje
mi się, iż największym problemem jest brak pewności siebie i lęk przed
konsekwencją dokonywanych wyborów. Wielu ludzi przekonanych jest o swojej
nieumiejętności podołania obowiązkom lub wykorzystania szans jakie daje życie.
Stąd często rezygnują z siebie i swojego spełnionego życia. Nie wierzą, że to
chcieliby mieć, mają już w sobie, usiłują więc zadowalać się czymś mniejszym
niż to, do czego są zdolni. Mnóstwo ludzi na świecie porusza się na czworakach,
pokonanych i przestraszonych.
Ciosy
otrzymywane od życia, toksyczne osoby wśród których żyjemy, narastające
trudności i problemy wysysają energie i pozostawiają człowieka wyczerpanym i
zniechęconym. Najgorszym jednak wyjściem byłoby zrezygnować z siebie i przejść
do stanu wegetacji.
Musimy pamiętać o tym, że Bóg ofiarował nam jedno życie i
sądzeni będziemy nie tylko z uczynionego zła ale również z niewykorzystanych
„talentów”, jakie nam ofiarował. A tymi talentami są: wiara, wewnętrzna siła,
odwaga, miłość, dobro… Również miłość i dobro względem siebie samych.
Niedawno,
mój przyjaciel Michał Pasterski na swoim blogu opublikował interesujący artykuł:
„Pięć rzeczy których możesz żałować przed śmiercią.” Przedstawił w nim historię
pielęgniarki, która przez wiele lat pracowała z ludźmi, którym zostało kilka
tygodni lub miesięcy życia. Czego najbardziej żałowali w swoim życiu, wobec
zbliżającej się śmierci. Niesamowite jest to, że ludzie w obliczu zbliżającej
się śmierci całkowicie przewartościowują swój punkt patrzenia na życie, świat i
siebie samych.
Pielęgniarka
ta odnotowała pięć najczęściej pojawiających się spraw, które ludzie żałowali,
przed śmiercią, mając świadomość, że nigdy nie będą w stanie już tego zmienić.
1. Żal, że nie mieli odwagi żyć swoim życiem, a całe życie
żyli oczekiwaniami innych. Żal, że nigdy nie powiedzieli dość obcemu życiu,
które przyjęli na siebie ponieważ inni tego od nich oczekiwali.
Niesamowite, jak wiele osób spędza całe życie, żyjąc pod
dyktando oczekiwań innych, zaniedbując własne potrzeby i pragnienia. Nie
oddawaj nikomu, poza Bogiem, władzy nad twoim życiem, tylko Ty jesteś kapitanem
statku, na którym płyniesz. Jesteś najważniejszą osobą w swoim życiu i warto,
abyś podejmował decyzje, biorąc pod uwagę swoje dobro i szczęście. Tylko wtedy,
kiedy ty będziesz szczęśliwy, będziesz mógł dawać szczęście innym.
2. Wielu ludzi żałowało, że w swoim życiu skupili się
wyłącznie na pracy, zarabianiu pieniędzy i zdobywaniu wartości materialnych,
pozostawiając na boku rodzinę, przyjaciół, oraz inne wartości budujące
osobowość i duchowość człowieka.
3. Wielu żałowało, że nie mieli odwagi wyrażać swoich uczuć.
Krycie własnych emocji każe iść nam na ciągłe kompromisy i
sprawia, że nie żyjemy pełnią życia. Udajemy kogoś, kim nie jesteśmy, tłumiąc
to, co czujemy naprawdę. To rodzi wewnętrzne konflikty i blokady emocjonalne.
Bycie szczerym ze sobą i z innymi to zdecydowanie najlepszy sposób na pełniejsze
i szczęśliwsze życie.
4. Odchodzący żałowali, że zaniedbali relacje z przyjaciółmi
i bliskimi im osobami.
Wiąże się to z punktem dotyczącym pracy. Nie mając czasu na
spotkania z bliskimi, ludzie zaniedbują znajomości i przyjaźnie. Łatwo jest o
nich zapomnieć, a po jakimś czasie trudno do nich wrócić. Poświęcaj więcej
czasu na relacje i dbaj o to, aby być blisko z ludźmi, z którymi czujesz się
najlepiej.
5. Prawie wszyscy żałowali, że na pewnym etapie swojego
życia nie zrobili nic, aby być bardziej szczęśliwymi.
Na łożu śmierci ludzie zdają sobie sprawę z tego, że
szczęście jest tak naprawdę kwestią wyboru. Bardzo często sami sobie
uniemożliwiamy bycie szczęśliwym, zwykle poprzez utrzymywanie zawyżonych
oczekiwań wobec tego, kim powinniśmy być i jak nasze życie powinno wyglądać.
Warto
przemyśleć sobie doświadczenia tych ludzi nim sami do nich dojdziemy, kiedy
będzie już za późno. Jedną z najsilniejszych idei, która jest skutecznym
lekarstwem na wszelkie nasze obawy, jest przekonanie, że Bóg naprawdę jest z
tobą i pomaga ci.
Super �� akurat jestem na etapie załamania ze nic mi nie wychodzi ze nic nie osiągnę. Pięknie napisane
OdpowiedzUsuńTrudne chwile mają to do siebie, że mijają. Życie jest dynamiczne, zmienia się, nigdy nie jesteśmy skazani tylko na cierpienie i smutek. Czasami wystarczy tylko przeczekać, dać czasowi czas. Przede wszystkim trzeba mocno wierzyć, iż w takich trudnych momentach Bóg jest blisko i jeżeli takie chwile dopuszcza, to tylko po to, aby nas wzmocnić, nauczyć czegoś, przebudzić... Zawsze ma jakiś w tym cel, chociaż my go niejednokrotnie nie rozumiemy. Najważniejsze, aby się nie poddawać i nie rezygnować z siebie! Pozdrawiam i pamiętam w modlitwie!
OdpowiedzUsuńMój etap załamania trwa juz 4 rok po trochu juz sie z tym pogodziłam ale sa chwile ze juz nie mam sił .....
OdpowiedzUsuńSpokojne i obiektywne spojrzenie na powód Pani załamania mógłby rozpocząć drogę uzdrowienia. Szanuję cierpienie, które Pani przeżywa, myślę jednak że z każdej sytuacji jest wyjście i powrót do radości życia.
Usuń