sobota, 21 lutego 2015

Rekolekcje Wielkopostne - "Nowe życie"







Dzień 1: Powtarzamy to, co już przeżyliśmy. Bądź błogosławiony!

Przyjacielu, czy zdarza ci się pomyśleć, że Bóg cię kocha i ci błogosławi?

Przypomnij sobie, że w Księdze Rodzaju Bóg obdarowuje człowieka i czyni to w nieskończoność: "Idźcie i rozmnażajcie się", "Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania". Z rodzicielskiej troski nakazuje nie spożywać owoców drzewa poznania dobra i zła, ponieważ konsekwencje tego czynu byłyby dla człowieka szkodliwe. Bóg wie, że człowiekowi brakuje miłości i mądrości potrzebnej do przyswojenia i użycia tej wiedzy.

Jednakże człowiek nie rozumie troski Ojca i ustępuje złej i oskarżycielskiej logice węża. My dzisiaj postępujemy podobnie. Nasze wzajemne stosunki częściej rządzą się kłótniami, krytyką, osądem, potępianiem innych, zamiast błogosławieństwem, tolerancją, otwartością serca.

Bóg kocha cię i błogosławi ci niezależnie od tego, jaki teraz jesteś, jakie masz za sobą przeżycia, jakich dokonałeś uczynków czy też jaki masz obraz własnej osoby. Bóg kocha cię nie dlatego, że na to zasługujesz, ale dlatego, że jesteś Jego dzieckiem, że ty – to właśnie ty


Wszyscy byliśmy kochani, bardziej lub mniej mądrze, przez naszych rodziców i krewnych. Każdy z nich obdarzał nas uczuciem na miarę swoich możliwości, swej tożsamości, wrażliwości, zranień, jakie w sobie nosił. Ale nikt nie potrafił nas obdarzyć bezwarunkową miłością. Jedynie Bóg kocha nas, nie oczekując niczego w zamian, niezależnie od naszych uczynków. Nieustająco daje nam życie, nieustająco pomaga nam iść do przodu, gdy upadamy lub się zniechęcamy.

Od tej chwili nauczymy się robić dla innych ludzi to, co Bóg czyni dla nas. I każdy z nas będzie mógł wreszcie powiedzieć: "Bądź błogosławiony, mój bracie".

"Panie, błogosław w tej właśnie chwili wszystkim ludziom, których spotkałem w ciągu dnia, wszystkim, o których pomyślałem, i tym, którzy pomyśleli o mnie, tym, którzy do mnie zadzwonili lub napisali kilka słów, tym, z którymi łączą mnie więzy zawodowe, uczuciowe lub rodzinne. Niezależnie od tego, czy wszyscy ci ludzie żyją na ziemi, czy też kroczą drogą pośmiertnej ewolucji lub są już w niebiosach, błogosław im, Panie. Daj im swoje namaszczenie.

Błogosław szczególnie tym, z którymi pozostawałem z konflikcie, wobec których zabrakło mi zrozumienia, którzy nie potrafili mi zaufać.

Błogosław ludziom, do których wciąż zachowuję urazę, na których chciałem się zemścić, nie zdając sobie sprawy z tego, że w rzeczywistości – gdy trawi mnie gorycz – wyrządzam krzywdę sobie i tylko sobie.

I wreszcie, Panie, błogosław także mnie, ze wszystkimi moimi wadami, myślami i przepełniającą mnie złością, ponieważ Ty wszystko przekształcasz w dobro"

Odtwarzamy to, czego już zaznaliśmy. Przez dwadzieścia lub więcej lat byłeś zanurzony w atmosferze twego dzieciństwa. Nasiąkły nią wszystkie tkanki twego jestestwa i teraz stanowi ona część ciebie w takim samym stopniu, jak pozostałe elementy ciała. Dzieciństwo kształtuje twój umysł, światopogląd, wrażliwość. Jeżeli było szczęśliwe, mogło cię wzbogacić i pomóc ci w budowaniu osobowości. Ale jeżeli upłynęło w ciężkiej i pełnej napięcia atmosferze, nacechowanej przemocą i zazdrością, atmosferze, w której codzienny bilans wynosił dziewięćdziesiąt procent uczuć negatywnych i tylko dziesięć procent pozytywnych, ponosisz ryzyko, że dzisiaj nieświadomie będziesz odtwarzał ten wewnętrzny stan, który wbrew twojej woli stał się już drugą naturą.

W ten właśnie sposób dwadzieścia, trzydzieści, a nawet czterdzieści lat później czasami wszystko układa się w ciągu dnia jak najlepiej: masz motywację do pracy, pogratulowano ci kompetencji zawodowych, dzień był słoneczny i obfitował w wydarzenia w sferze uczuciowej i przyjacielskiej... Ale kiedy wieczorem wracasz do domu z bilansem dziewięćdziesiąt procent uczuć pozytywnych wobec dziesięciu procent negatywnych, jeżeli nie zwrócisz na to bacznej uwagi, to niechcący możesz odwrócić tę tendencję. I w ten właśnie sposób po powrocie do domu wszczynasz dyskusję na drażliwy temat, który – jak doskonale wiesz – systematycznie prowadzi w twoim związku do niezgody i kłótni: wybór miejsca letniego wypoczynku, wychowanie dzieci lub też kwestia twojej teściowej. Kłócicie się, wieczór kończy się źle i kładziesz się spać, jakby przypadkiem, w takim nastroju, jaki znasz od zawsze, a który – paradoksalnie – zapewnia ci poczucie bezpieczeństwa. Odnajdujesz z powrotem twój wzorzec, nawet jeżeli sprawia ci on ból: dziewięćdziesiąt procent uczuć negatywnych przytłumia szybko zapomniane dziesięć procent pozytywnych. Wyzwolenie się i pozostanie sobą polega na świadomości rzeczywistego stanu rzeczy z przeszłości i na wyswobodzeniu się z niego, aby żyć prawdziwie własną teraźniejszością. Jeżeli wracasz do rodzinnego domu przy okazji, dajmy na to, Świąt Bożego Narodzenia, i odczuwasz zażenowanie, skrępowanie lub nawet niedyspozycję, wykorzystaj ten pobyt na obserwację tego, co dzieje się w twoim wnętrzu i przeprowadź selekcję.

Jezus powiedział, że trzeba stać się na powrót małymi dziećmi, aby móc przekroczyć wąskie drzwi i wejść do królestwa niebieskiego. Aby pozbyć się własnych uwarunkowań – a wszyscy jesteśmy w jakiś sposób uwarunkowani  powinieneś odszukać swą niewinność i autentyczność, które charakteryzowały cię, zanim zniekształciło je zbyt sztywne, pobłażliwe lub niekonsekwentne wychowanie. Dla roślinki, którą jesteś ty sam, nigdy nie jest za późno, by wzrastać ku słońcu.

Jak postrzegasz Boga? Czy wyobrażasz Go sobie jako kogoś, kto wzbudza lęk, kto karze, kto pozwala na istnienie zła i cierpienia? Czy Bóg jest dla ciebie odległym bytem, do którego nie będziesz się zwracał z "drobnymi sprawami", ponieważ z pewnością On ma inne zmartwienia? Czy nie jest tak, że kiedy mówisz: "Bóg bawi się w chowanego", to raczej ty sam oddalasz się od swojego wewnętrznego świata?

Jeżeli Bóg jest wszędzie, jest On także z tobą i w tobie. Gdyby cię opuścił choćby na jedną sekundę, w tej samej chwili uciekłoby z ciebie życie. A skoro Bóg jest w tobie, to jak mógłby nie zważać na to, co przeżywasz, co odczuwasz? Jednakże Bóg, który cały jest również miłością, potrafi szanować twoją wolność. Będąc wszechwiedzącym, potencjalnie mógłby wiedzieć wszystko, lecz sam wycofuje się ze strefy cienia, do której nie chcesz Go wpuścić.

Czy należysz do tej grupy osób, które myślą o Bogu i modlą się do Niego tylko wówczas, gdy cierpią, albo kiedy sprawy przybierają zły obrót? Czy należysz do tych, którzy mają do Boga pretensje, gdy ich prośby nie zostają wysłuchane, zapominając o tym, że to sam człowiek dokonuje autodestrukcji? Jezus leczył, nigdy nie zesłał na nikogo żadnej choroby, tym bardziej również jej nie wychwalał. Uleczył gorączkę teściowej św. Piotra, zamiast jej powiedzieć: "Cierp w milczeniu i złóż swą chorobę w ofierze memu kapłaństwu", co zresztą przecież mógł zrobić. Kiedy Jezus wypowiada owo zaskakujące zdanie: "Czy chcesz wyzdrowieć?", czyni to dlatego, że wie, iż w człowieku istnieje pewien negatywny, destrukcyjny aspekt, który przeciwstawia się zdrowiu i wyzdrowieniu.

Niektórzy psycholodzy nazywają tę cząstkę nas samych, nie bez humoru, "małym sabotażystą". Często bowiem zdarza nam się odtwarzać bolesne zdarzenia, które miały miejsce w rodzinie.

Czy zdarzało ci się łączyć zranienia będące wynikiem opuszczenia, upokorzenia i niesprawiedliwości z obrazem Boga, jaki sobie wytworzyłeś? Czy istnieje związek między tym, co ci o Nim mówiono, i sposobem, w jaki Go postrzegasz? Czy odebrałeś chrześcijańskie wychowanie? Jeżeli tak nie było, zastanów się, co jest źródłem owego zachwytu, poczucia sprawiedliwości, dobroci, piękna, które sprawiają, że twoje serce drży?

Czy zdarzyło się w twoim życiu, że lata przeżyte we wspólnocie religijnej pozostawiły po sobie złe wspomnienie? Czy miewałeś trudne stosunki lub konflikty z księżmi lub pastorami? Bóg prosi cię o wybaczenie wszystkich zranień, które powstały w tobie w "Jego imieniu', a których przecież On sam nie jest winien.

Czy chcesz wyzdrowieć? Jeżeli potrafiłeś przynajmniej raz w życiu zaakceptować wolność drugiej osoby aż do tego stopnia, by zgodzić się na jej odejście, jeżeli poczułeś, trzymając dziecko w ramionach, falę emocji, ogarniającą cię na myśl o jego słabości, w której rozpoznałeś Bożego baranka, oznacza to, że doświadczyłeś boskiej, bezwarunkowej miłości.

Wiesz więc, że Wszechmogący jest Ojcem nieskończenie wrażliwym na wszystko, co możesz odczuwać i co sprawia ci ból.


Dzień 2. Czy często masz wrażenie, że nikt cię nie rozumie?

Często zdarza ci się myśleć, że twoje myśli zostały źle zrozumiane, że nikt nie wie, kim tak naprawdę jesteś. Co zrobiłeś, aby temu zaradzić? Czy wyciągnąłeś z tych zdarzeń lekcję, że powinieneś wytłumaczyć niektóre z twoich zachowań, pragnień czy potrzeb drugiemu człowiekowi, nie wchodząc zbytnio w szczegóły?

A czy ty rozumiesz innych? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że inni mogą nosić w sobie te same zranienia co ty? Czy wiesz, że gdzieś ponad pozorami, za zranionym dzieckiem, które mieszka zarówno w twoim, jak i ich wnętrzu, znajduje się prawdziwy skarb - dziecko Światłości?

Z całą pewnością zdarzyło ci się cierpieć w związku z niesprawiedliwym osądem. Czy kiedy oceniasz rzeczywistość, stwierdzasz fakty, zastanawiasz się i szukasz rozwiązań, tak jak robi to dorosły w analizie transakcyjnej? Czy też może odruchowo osądzasz, moralizujesz i szukasz winnych?

Czy wiesz o tym, że najlepszym swoim adwokatem, poza Duchem Świętym, jesteś ty sam? Czy przyznajesz sobie prawo do coraz jaśniejszego wyrażania swoich myśli, uczuć, wartości, w sposób pozbawiony lęku czy agresji? Czy potrafisz w pogodny sposób określić swoje stanowisko, nie ustanawiając jednocześnie stosunków opartych na nadużywaniu władzy, nie pomniejszając własnej wartości ani też nie przeceniając bliźniego? Czy używasz tego prostego zdania, otwierającego tak wiele nowych horyzontów: "Rozumiem cię"? Czy zadajesz sobie trud przeformułowania tego, co ktoś ci powiedział i nie uciekając się do interpretacji, próbujesz wyodrębnić sens jego słów, określić sytuację, jego odczucia... i mówisz mu: "Rozumiem" w taki sposób, że słowa te wypływają prawdziwie z głębi i potrafią wówczas obalić przemoc, nieufność i opór?

Dzisiaj postaraj się przyjąć ze zrozumieniem wszystkich tych, którzy się do ciebie zwracają.


Dzień 3: Najgłębsze zranienia. Lęk przed opuszczeniem

Wszyscy zostaliśmy w jakiś sposób zranieni, pokaleczeni. Wszystkim nam na pewnym etapie życia zdarzyło się doświadczyć uczucia odrzucenia, opuszczenia, niesprawiedliwości, zdrady lub upokorzenia, kiedy zawstydzały nas czyjeś przykre słowa.

Na słowo "zdradzony" składa się pięć wielkich zranień: zdrada, odrzucenie, opuszczenie, upokorzenie, niesprawiedliwość.

Czy nie zdarzyło ci się w życiu, że poczułeś się opuszczony, odstawiony na boczny tor, odczułeś, że jesteś niczym i nie masz swojego miejsca? Miałeś wrażenie, że nie zasługujesz na to, co cię spotyka? Przeżyłeś jakąś niesprawiedliwość, miałeś uczucie, że zostałeś nabity w butelkę? Obrażono cię kiedyś publicznie?

Kiedy jedno słowo, jakaś całkiem nieszkodliwa refleksja czy nieprzyjemna postawa wywołują u ciebie nieproporcjonalne reakcje lub wstrząsają tobą do głębi, spróbuj się zastanowić, które z najgłębszych zranień odżyło w tobie przy tej okazji.

Jeżeli masz trudności z nawiązywaniem trwałych związków uczuciowych, utrzymywaniem z przyjaciółmi lub w swoim środowisku zawodowym stosunków opartych na zaufaniu; jeżeli silnie przeżywasz słowa, które do ciebie wypowiedziano; jeżeli obawiasz się osądu innych; jeżeli jesteś nadmiernie ostrożny w angażowaniu się, oznacza to, że nagromadziłeś w sobie złe przeżycia, które odwołują się do jednego ze zranień w twej duszy.

Mów więc o tym, co sprawiło ci ból.

***

Czy kiedy stajesz twarzą w twarz z samym sobą, ogarnia cię uczucie pustki, lęku, smutku? Czy usiłujesz kompensować sobie to złe samopoczucie, uciekając w bulimię?

Jeżeli w związkach uczuciowych masz skłonność do dążenia do całkowitego scalenia się z drugą osobą, do okazywania zazdrości, uzależniania się od drugiej osoby, bez wątpienia nosisz w sobie zranienie wynikające z opuszczenia.

Czy kiedy byłeś dzieckiem, twój ojciec lub matka zostawiali cię samego lub pod opieką nieznajomych, choćby zaledwie na kilka godzin, ale za to bez wytłumaczenia, dlaczego to robią? Czy czułeś, że rodzice nie udzielają ci wystarczającego wsparcia, kiedy tego potrzebowałeś? Czy przechowujesz w sobie bolesne wspomnienie dnia, kiedy zgubiłeś się w tłumie? Czy rozstania, jakie przeżyłeś w swoim życiu uczuciowym, miały miejsce dlatego, że to ty ich sobie życzyłeś? Czy też może padłeś ich ofiarą? Jaki jest twój scenariusz?

Jeżeli odnajdujesz się raczej w profilu osoby, która jest porzucana, bez wątpienia nie opatrzyłeś jeszcze swoich ran. Jedne z ostatnich słów Jezusa na krzyżu brzmiały: "Czemuś mnie opuścił?" Chrystus przeżywał wówczas jedno z najgłębszych zranień, jakich może doznać człowiek. Dlaczego więc, chociaż przysparza ci to wiele smutku, starasz się bezwiednie odpychać od siebie ludzi? Czy dzieje się tak dlatego, że robisz sobie wyrzuty, bo sam kogoś porzuciłeś? Czy też dlatego, że ontologicznie czujesz się winny temu, że odwróciłeś się od Boga? Czy masz uczucie, że podobnie jak w ogrodach Edenu, opuściłeś Boga, wybierając innych "bogów', inne wartości? Czy odnosisz wrażenie, jak syn marnotrawny, że zaniedbałeś boski wymiar, który zamieszkuje twoje wnętrze?

Dzisiaj postaraj się sprawić, by wezbrało w tobie wszystko to, co mogłoby się wiązać z uczuciem opuszczenia, jakiego zaznałeś w życiu.

Dzień 4: We wnętrzu Matki w Bogu

Kiedy dziecko przychodzi na świat, jest słabe. Bezbronne i rozbrajające jest prawdziwie małym barankiem, którego należy otoczyć opieką.

Podczas powtórnych narodzin zachodzi analogiczne zjawisko. Narodziny poprzedzone wydarzeniami, które chwieją zbudowane przez nas systemy obronne. Kiedy przeżywamy trudny związek uczuciowy, zerwanie, opuszczenie lub porażkę sportową, zawodową, intelektualną, czujemy się zranieni, a fałszywe konstrukcje, superstruktury obronne, zbudowane wieże Babel rozsypują się w drobny mak. Doświadczamy wówczas głębokiego lęku: możemy odczuwać strach przed wyjściem z domu, podróżowaniem metrem, znalezieniem się w tłumie ludzi albo, wręcz przeciwnie, przed pozostawaniem w zamknięciu. Czujemy się skrępowani. Wszystko to ma swą przyczynę w wewnętrznej przemianie, która dokonuje się dzięki Bogu, poprzez Niego, wraz z Nim i w Nim, lecz także za naszym głębokim przyzwoleniem. Odzyskujemy wówczas początkową słabość, tę, którą w dzieciństwie musieliśmy w sobie ukryć, by uniknąć cierpienia. Nie można się ponownie narodzić poza tą słabością. Oto na nowo pojawia się Boże dziecię, baranek Boży: "jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego". To właśnie w tej chwili prawdziwie podejmuje działanie Matka w Bogu. Pomaga się odrodzić, wejść w swój wieczny wymiar. Słabości maleńkiego dziecka odpowiada ratunek nieskończenie kochającej Matki.

Ty również, czytelniku, prawdziwie doświadczyłeś w tym czy innym momencie swojego życia pierwotnej słabości i boskiej opieki. Przypomnij sobie, jeżeli już przeszedłeś przez proces powtórnych narodzin, czy w danej chwili odczułeś pragnienie, żeby osiągnąć wewnętrzne zjednoczenie, dostąpić do odnalezionej na powrót niewinności przypominającej tę nowo narodzonego dziecięcia. Niektóre znajomości, przeżyte doświadczenia, również te złe, podobnie jak miało to miejsce w ogrodach Edenu, oddaliły cię od pierwotnej czystości, do której z własnej woli zdecydowałeś się powrócić, by stać się dzieckiem Bożym.

Kiedy potrafisz nazwać Boga Tatą lub Mamą, oznacza to, że przeszedłeś od wyłącznego stanu bycia synem lub córką z ciała, do komplementarnego stanu bycia dzieckiem Światłości, które wybiera Boga za swego Ojca i Matkę. Wracasz do rajskiego ogrodu z własnej, nieprzymuszonej woli, po to, by wzrastać w nowy sposób. Jesteś synem marnotrawnym, który powrócił do Ojca i pragnie rozwijać się na nowo, z wolnej woli, znajdując w Nim oparcie.

Bóg jest twoim Ojcem i Matką

W głębi ciebie znajduje się miejsce, w którym przebywa zwinięte w kłębuszek twoje wewnętrzne dziecko, Boża dziecina. Jest jeszcze maleńkie, jak ziarenko piasku w porównaniu do góry, ale już teraz możesz zanurzyć się w radości posiadania wyjątkowych, kochających, boskich rodziców, którzy cię rozumieją, przyjmują, tłumaczą i pomagają w życiowych wyborach... Możesz rzucić im się w ramiona, kiedy tylko odczuwasz taką potrzebę.

Twoje dziecko Światłości rośnie pod opieką Ojca i Matki w Bogu. To właśnie ukazuje nam żłóbek, w którym "malutki Jezusek" śpi, otulony rodzicielską miłością. Pan zaprasza cię do tego właśnie miejsca. On, Najwyższy, stał się nowo narodzonym, by pobudzić do życia twoje maleńkie, wewnętrzne dziecko, niezależnie od tego, czy masz teraz lat osiemnaście, trzydzieści czy pięćdziesiąt pięć. Bóg stał się człowiekiem, by poprowadzić cię do powtórnych narodzin na ziemi na podobieństwo Bożych dzieci. Dzisiaj Jezus wyciąga ręce do tego maleńkiego dziecka, które dawno temu skuliło się wewnątrz ciebie i nie odważyło się dotąd na najmniejszy ruch. Jezus mówi ci, byś się obudził i przybył bawić się i tańczyć wraz z Nim, kochać wraz z Nim. To On doprowadzi twojego malutkiego Emmanuela lub maleńką Klarę do pragnienia powtórnych narodzin. Twoje wewnętrzne dziecko urośnie, dzięki Niemu nabierze wigoru, by podejmować działania zgodne z twoją rzeczywistą misją, twoim powołaniem. Twoje dziecko Światłości nigdy się nie zestarzeje, nie zachoruje, nie będzie niepełnosprawne; nie zazna psychicznych męczarni dziecka zrodzonego z twego dziedzictwa. Będzie swawolić w ożywczym, tryskającym źródle; wzrastać w Bogu, poprzez Boga i z Bogiem. Jeżeli Jezus był absolutnie święty, ponieważ w Nim Boskość połączyła się z ludzkością w sposób doskonały, ty będziesz miał świadomość swoich słabości i ograniczeń, ale rozwinie się w tobie miejsce, które będzie czerpać w coraz większym stopniu z boskiej doskonałości.


Dzień 5: Robienie wszystkiego razem z Bogiem. Nic nie będzie już takie jak wcześniej


Czujesz, że błądzisz, jesteś rozbity, samotny, czujesz wewnętrzną dysharmonię, ponieważ znajdujesz się daleko od boskiego źródła i od samego siebie. Twoim gorącym pragnieniem jest odnalezienie w Bogu swojej prawdziwej natury. Jest to właściwy wybór, który doprowadzi cię do powtórnych narodzin. Prosisz Boga, abyś nie musiał nic już robić bez Niego. Tworzysz wraz z Bogiem prawdziwy tandem, nawet jeżeli między Nim a tobą znajdują się prowadzące do doskonałości długie schody, po których zstępują i wstępują aniołowie. Odradzając się, podejmujesz decyzję, że odtąd wszystko będziesz przeżywał wraz z Bogiem: twoje radości, pracę zawodową, wydarzenia rodzinne, zakupy... będziesz z Nim, jedząc, śpiąc i przebywając na łonie przyrody...

Czyżby Bóg interesował się wszystkimi, najdrobniejszymi szczegółami twojego życia? Pewna kobieta zadająca sobie nieustannie to właśnie pytanie otrzymała odpowiedź, która rozwiała jej najmniejsze wątpliwości w tej kwestii. Owego dnia zastanawiała się nad zasadnością umieszczania baterii słonecznych na dachu domu. Do południa udała się jak zwykle do kawiarni, która znajdowała się w pobliżu jej miejsca pracy. Zazwyczaj chodziła tam, idąc lewą stroną ulicy. Tamtego jednak dnia, zatopiona we własnych myślach, przeszła bez żadnego wyraźnego powodu na drugą stronę. Wtedy jej wzrok padł na starą gazetę, która leżała na chodniku. Podniosła ją odruchowo. i znalazła w niej pomięty artykuł o domach ogrzewanych energią słoneczną. W owej chwili przeżyła coś w rodzaju wewnętrznego wstrząsu i zyskała pewność, że ten drobny sygnał, pozornie nieznaczący, stanowił odpowiedź na pytanie, które wciąż sobie zadawała. Pan mówił jej: "Tak, jestem tutaj, jestem wciąż z tobą, jeżeli tylko tego zechcesz, we wszystkich szczegółach twojego życia, nawet tych materialnych, nawet tych mniej ważnych" [35].

Twoje dziecko Światłości wie, że nieobecny Bóg, któremu brakuje czasu, który ma inne zmartwienia, nie istnieje... Ono wie, że Stwórca znajduje się w rzeczach zarówno drobnych, jak i wielkich. Ojciec i matka godni tego miana interesują się wszystkim, co przeżywa ich dziecko. Tak samo jest z Bogiem. Dzisiaj, jako dziecko Światłości, podejmujesz decyzję, że wszystko będziesz robić razem z Panem.

Od kiedy narodziłeś się ponownie, nic już nie dzieje się tak jak przedtem. Zmierzałeś od kłopotów do kłopotów, od porażki do porażki. I oto nagle nastaje pokój, pogoda ducha, szczęśliwość, jakich nigdy wcześniej nie zaznałeś. Czujesz się kochany, i to bezwarunkowo. Czujesz się, jakbyś unosił się nad ziemią. Widzisz, jak kiełkuje życie pełne sukcesów. Nie będą to natychmiastowe sukcesy na płaszczyźnie materialnej czy pod względem prestiżu, choć i te mogą przyjść z czasem, lecz dotyczące rozwoju tego, kim jesteś.

Wcześniej myślałeś, że za wszystko się "płaci". Reagowałeś jak ludzie, którzy od najwcześniejszego dzieciństwa są tak przyzwyczajeni do tego, że byli karani za błędy, iż sami ściągają na siebie sankcje. Bóg pomoże ci wykorzenić to autodestrukcyjne przekonanie. Dzisiaj, kiedy nie jesteś zadowolony z siebie, swoich myśli lub uczynków, możesz po prostu wyciągnąć z nich wnioski i zawierzyć się Bogu, mówiąc: "Panie, uczyń z tego dobro" Stopniowo będziesz popełniał coraz mniej błędów. Nauczysz się siać inne ziarno, ponieważ Bóg jest z tobą, a ty wędrujesz razem z Nim.

Nic już nie jest takie jak wcześniej! Tam, gdzie pojawiały się komplikacje, wszystko staje się proste. Tam, gdzie było ci zbyt ciężko, wszystko staje się lekkie... Teraz Światłość jest wszędzie. Ciemność nie jest już integralnie związana z twoim życiem. Powoli wszystko się rozjaśnia. Przechodzisz od ciemności do jasności, od szarości do kolorów. Zaczynasz dostrzegać, że nie znajdujesz się już pod jarzmem negatywnego prawa węża, prawa, które zmusiło Adama i Ewę do ucieczki z ogrodów Edenu. Obejmuje cię prawo łaski, prawo obfitości: "Idźcie i rozmnażajcie się". Jezus przybył na ziemię, aby człowiek mógł przejść od prawa węża do prawa łaski, aby przywrócić ludziom ścieżkę do raju. Na krzyżu przejął na siebie całe zło i uwolnił nas od niego. Do nas teraz należy ostateczne przystąpienie do lekkości prawa łaski i miłosierdzia.


Dzień 6: Wszystko nabiera sensu. Zawsze otwarte ramiona

Twoje powtórne narodziny, fakt stania się dzieckiem Bożym, którym jesteś w głębi duszy, jak również to, że pozwalasz mu w sobie wzrastać w zachwycie – wszystko to nadaje sensu całemu twojemu przeszłemu życiu. To maleńkie dziecko Światłości istniało już, niejako podświadomie, na samym początku, w twej pierwotnej niewinności, potrzebie miłości, harmonii i zrozumienia. Było obecne w twoim pragnieniu nieba, wierze w Świętego Mikołaja czy Dzieciątko Jezus, zapowiedzi niebieskich rodziców, których miałeś odkryć w chwili swoich powtórnych narodzin. Gdzieś na dnie twojego życia w przeszłości była obecna owa czułość ojcowska, matczyna, Boga - "Tatusia" i "Mamusi", których istnienie przeczuwałeś już wtedy. Dziecięce okrzyki złości, kierowane do rodziców: "Nie chcę już ciebie...; Już cię nie kocham.", wykraczają poza ich zdolność pojmowania. Ale świadczą zarazem o dziecięcym przeczuciu, że istnieje doskonały Ojciec i Matka, którzy mogliby ich kochać miłością bezwarunkową, być dla nich wyrozumiałymi, ciepłymi, mieć dla nich czas. Ty też zrodziłeś się z tej właśnie miłości. Oczywiście, byłeś opuszczony, odrzucony, niezrozumiany. Ale Bóg czuwał nad tobą od zawsze z ojcowską i matczyną czułością. Dokonujesz dzisiaj tego odkrycia i wszystko staje się dla ciebie jasne. Twoje dziecko Światłości przeprowadzi selekcję w wydarzeniach z przeszłości, przeszłości "starego człowieka", "brzydkiego kaczątka", w twoich przyzwyczajeniach, kompensacjach, ucieczkach, agresji, manipulacjach. Twoje doświadczenie pomoże ci lepiej rozumieć innych ludzi, ich wędrówkę. Czyż człowiek, który kiedyś sam był uzależniony od alkoholu, nie jest w stanie najlepiej zrozumieć tych, którzy piją?

Wszystko nabiera sensu: trudności, przez które przeszedłeś, i które rozwiązałeś dzięki Bogu; twoje gusty, aspiracje, jak choćby: muzyka, harmonia, piękno, przejrzystość, słodycz, czułość. które w sobie tłumiłeś, a teraz postrzegasz jako znaki przepowiadające narodziny dziecka Światłości.

Nic w twojej przeszłości nie wydarzyło się na próżno. W rozproszonych elementach nagromadzonych przez twoją osobowość psychiczną, przez twoją wewnętrzną "ropuchę" przed powtórnymi narodzinami, przebłyskują kawałki złota, migoczą szlachetne kamienie. Odnalezienie ich i wybranie najpiękniejszych należy teraz do ciebie. Światłość, która w tobie rozbłysła, pozwala ci inaczej odczytywać życie, zarówno własne, jak i innych ludzi.

***

W chwili powtórnych narodzin nasze dziecko Światłości odkrywa prawdziwego Boga, którego ramiona są zawsze otwarte. W Jego ramionach dziecko może się schronić, one pomagają mu, podtrzymują je, pocieszają, wlewają w nie miłość i siłę. Te ramiona pozwolą dziecku pozostać barankiem na tym świecie, umacnianym jednak przez wewnętrzną siłę kogoś, kto czuje się w pełni kochany i chroniony.

Święty Franciszek z Asyżu widział Jezusa jako postać z wyciągniętymi ramionami, gotową na przyjęcie ludzi, którzy się do Niego zwracają w poszukiwaniu Jego czułości. Stąd też Pan często przedstawiany jest, jak głaszcze, obejmuje lub tuli w ramionach maleńkiego baranka – ciebie...

Chwalebny krzyż zwyciężył zło. Sprawia, że powtórnie rodzimy się w wiecznie kochających, wiecznie gościnnych ramionach.
W Bogu panuje wszechogarniająca radość, radość spełnienia, uczucie, że nie potrzebuje się już niczego innego, że jest się kochanym, rozumianym, przyjmowanym, akceptowanym, spokojnym, otoczonym opieką. Nigdy nie przypuszczałbyś, że ta dawna cząstka ciebie, twój "stary człowiek", "brzydkie kaczątko" może zaznać takiego szczęścia.

Przedtem żyłeś według swoich scenariuszy, fałszywych przekonań, sam brałeś na plecy ciężkie krzyże do dźwigania. Byłeś przekonany, że na miłość Boga trzeba zasłużyć, że szczęśliwość w niebiosach należy wywalczyć. I oto zdajesz sobie sprawę, że można ją dostać, nic za to nie płacąc, że aby się w niej zanurzyć, wystarczy tylko powrócić do swojej wewnętrznej osi, stać się na powrót Bożym dzieckiem. Od tej chwili następuje zmiana: trudności zostają pokonane, wszystko nabiera sensu. Koleje życia "brzydkiego kaczątka" były w jakiś sposób użyteczne. Sprawiły, że poznałeś etapy drogi, która wiedzie do radości, do twojego wewnętrznego pięknego łabędzia. Odkrycie tego faktu cię zachwyca.

Bóg obdarował cię ponad wszelkie oczekiwania.


Dzień 7: Życie w Bogu – Mały witraż

Podczas swoich powtórnych narodzin spotkałeś się ze Stwórcą Wszechmogącym i Nieskończonym, który cię uszczęśliwił. Od tej pory pragniesz wszystko przeżywać wraz z Nim. Twoje dziecko Światłości nabiera zwyczaju istnienia w Bogu, z Bogiem, poprzez Boga.

Pan jest obecny we wszystkich dziedzinach twojego życia zawodowego i rodzinnego: ulubionych zajęciach, zakupach, chwilach, w których porozumiewasz się z innymi ludźmi, kiedy podróżujesz...

Bóg jest dla ciebie inspiracją we wszystkich dziedzinach. To ty będziesz musiał podjąć działanie, ale On będzie przy tobie i wcześniej, i w trakcie twojego działania, a także później, w wykonywanej przez ciebie pracy humanitarnej, w obowiązkach lekarza i terapeuty, w zawodzie nauczyciela. Bóg znajduje się tam, by obracać w dobro wszystkie twoje błędy. Zamiast robić ci z ich powodu wyrzuty, wywoływać poczucie winy, pomaga ci wyciągnąć z nich naukę i poprawić się za każdym razem, gdy tylko jest to możliwe.

Czynienie wszystkiego z Bogiem oznacza, że nie istnieją takie chwile w twoim życiu, w których nie byłbyś świadomy Jego obecności. Bóg mieszka w tobie, szanuje cię, nie zmusza cię do niczego, ale w każdej chwili możesz szukać w Nim schronienia. Nawet w najtrudniejszych chwilach, kiedy jesteś z siebie najmniej zadowolony, kiedy powracasz do starego przyzwyczajenia, jakiejś kompensacji, Bóg jest z tobą. Przeżywanie wszystkiego razem z Nim, pod Jego spojrzeniem, jest najlepszym sposobem, byś ewoluował i pozbył się swoich słabości. Zamiast robić sobie z ich powodu wyrzuty, ponownie odgrywać scenariusz prześladowcy/ofiary, który istniał w tobie wcześniej, będziesz przeżywał swoje niedoskonałości i słabości z Bogiem, w Bogu i otrzymywał w coraz większym stopniu Jego świętość, piękno, promieniowanie i miłość.

***

Każdego z nas można porównać do małego witrażu, jak dowodzi historia pewnego chłopczyka, który podczas mszy zapytał mamy: "Kto to?" i wskazał na witraż przedstawiający świętego. Matka, pragnąc brać czynny udział we mszy św., odpowiedziała trochę pospiesznie: "To chrześcijanin!". Chłopczyk ponawiał to samo pytanie jeszcze trzy razy, za każdym razem otrzymując tę samą odpowiedź. Kilka dni później, podczas lekcji religii, na pytanie: "Kto to jest chrześcijanin?", chłopczyk odpowiedział bez wahania: "To ktoś, przez kogo możemy zobaczyć światło".

Osiągnięcie doskonałości wcale nie jest najważniejsze - nikt z nas nie będzie idealny. Ale możemy się doskonalić, wędrując od niedoskonałości do niedoskonałości akceptowanej, pozwalając, aby Boska doskonałość przenikała nas swoją światłością. Nasze zmartwienia, nasze pomyłki w pewnym sensie nas dziurawią. A gdybyśmy tak zamiast wywoływać w sobie poczucie winy, złorzeczyć, robić sobie z ich powodu wyrzuty, szukać winnych, pozwolili po prostu, aby Boża miłość i światłość wlały się w nas przez te otwory? Nikt nie wymaga od witrażu, by był doskonały, witraż nie zawsze jest czysty. Zupełnie tak jak my, składa się z różnych kolorów, które są mniej lub bardziej wyraźne. Dopiero przenikające przez nie światło sprawia, że są piękne.

Kiedy budujemy nasz wewnętrzny dom, Jezus, cieśla z Nazaretu, przychodzi symbolicznie wstawić do niego okna i przeszklone ściany, aby Światłość mogła przeniknąć tam, gdzie znajdują się nasze zranienia, braki, wydarzenia, które przyniosły nam ból, które nas dotknęły, a więc wszędzie tam, gdzie znajdują się jakieś dziury i rozdarcia. Jeżeli zasklepimy się w naszej goryczy, żalach i odmowie, jeżeli na nasze zranienia założymy okiennice i zamkniemy je na kłódkę, wewnętrzny dom pozostanie pogrążony w ciemnościach...

Dzisiaj pozwolisz Bożej Światłości przeniknąć przez wszystkie otwory twojej duszy.

Dzień 8: Rozpoznanie głosu Boga. Czas miłości z Bogiem

Jeżeli naprawdę dostąpiłeś głębi swojego serca, owego nieba, które już w tobie mieszka, jeżeli wszedłeś do rozkwitającego już wewnątrz ciebie rajskiego ogrodu, wówczas słyszysz głos Boga. Dochodzi raczej z wnętrza, sponad wszystkich psychicznych głosów, które krzyczą. Głos Boga jest lekki i cichy, zupełnie jak głos dziecka. Bądź czujny! Naucz się rozpoznawać go pomiędzy innymi głosami, tak jak matka na szpitalnym oddziale położniczym rozpoznaje z daleka głos swojego dziecka, jak później usłyszy nocą każde jego kwilenie.

Głos Boga rozbrzmiewa w tobie: czujesz się spokojny, pełen miłości... Głos Boga jest świetlany, szczery, prowadzi cię, szanuje Boży czas, przepełnia twoje serce. Baranek, mieszkająca w tobie owieczka, rozpoznaje głos dobrego pasterza. "Oblubienica" rozpoznaje swego "oblubieńca".

To głos Jezusa, przyjaciela, sprawił, że Łazarz powstał z grobu. Ty również go usłysz.

***

Kochający się ludzie zachowują dla siebie chwile we dwoje, serce przy sercu, by móc ze sobą porozmawiać, dzielić to, co dla nich ważne, milczeć, by było im razem dobrze...

Chwile dla twojego związku, dla każdego z twoich dzieci, dla dziecka Światłości, aby spokojnie wzrastało, chwile samotności przepełnione Bożą miłością! Kiedy się modlisz, jesteś razem z Bogiem, ty jesteś w Nim, a On w tobie, w nieskończonej miłości, radości, która cię niesie, we wdzięczności, zachwycie. Zwracaj się do Niego słowami pełnymi czułości, tak jak małe dziecko do matki, oblubienica do oblubieńca. Postaraj się odnaleźć prawdziwą prostotę i nie zastanawiaj się, czy to możliwe, czy jesteś tego godzien, czy nie. Wyraź po prostu swą dziecięcą miłość, miłość oblubienicy, a Bóg odpowie ci, otwierając szeroko swe ramiona. Pozwól się kochać, pozwól napełnić się tą miłością i daj się dzięki niej przeobrazić.

Co bylibyśmy gotowi oddać, by przeżyć chwile takiego zachwytu, głębokiego spokoju i radości, tak czystej miłości z drugą osobą?

Ofiarowano ci cenny czas boskiej pełni szczęścia. Czy przeżyłeś takie chwile w kościele, na łonie przyrody, w obecności malutkiego dziecka, ponieważ strzegą go najwyżsi aniołowie? A może przeżyłeś je podczas rekolekcji, pielgrzymki, eucharystii, adoracji, podczas kościelnych nauk albo w chwili, kiedy nawiązała się duchowa łączność między tobą a innymi uczestniczącymi w nich ludźmi?

Spraw, aby każdego dnia te chwile ożywały w tobie. Zapisz je w swoim zeszycie cudów, który systematycznie będziesz otwierał, by wspominać wszystkie te momenty. Ustaw w swoim pokoju fotografie przypominające ci o miejscu, w którym przepełniła cię Boża miłość. Słuchaj sakralnej, niebiańskiej muzyki, która wzrusza cię do głębi, dziecięcych chórów albo też nauk przemawiających wprost do twojego serca.

Umawiaj się regularnie z Bogiem na spotkania pełne miłości.

Dzień 9: Niepokalany Baranek. Hosanna na wysokości!

Czyż na drogę duchowości nie zawiodło nas pragnienie odnalezionej na nowo niewinności, niepokalanego Baranka? Nasze życie na ziemi zostało naznaczone przez zbyt liczne cierpienia, spowodowane nadużyciami władzy lub manipulacją, w której niekiedy sami uczestniczyliśmy. Wówczas pojawiło się pragnienie prawdziwego przeobrażenia, głębokiego odrodzenia. Czuliśmy się staro i ciężko, czuliśmy, że jesteśmy przytłoczeni, a i sami zawadzamy ludziom wokół, czuliśmy się ofiarami poczucia winy, a jednocześnie sami wywoływaliśmy je u innych, staraliśmy się dominować, a jednocześnie byliśmy podporządkowani. I już nie mogliśmy tego wytrzymać. Stop! Już wystarczy! Zapragnęliśmy lekkości, odnalezionej na nowo wrażliwości, słabości maleńkiego dziecka, czystości niepokalanego Baranka!

Podczas całego życia budowaliśmy bariery, wały i systemy ochronne. W najlepszym wypadku zdobyliśmy doświadczenie, oraz - miejmy nadzieję - także pewną życiową mądrość. Teraz chcemy doświadczyć na nowo odnalezionej, wybranej przez nas niewinności, zbliżyć się do niewinności Baranka bez skazy. Nasze doświadczenie i Boża mądrość będą nas chronić.
W niebie, zbliżając się do Baranka, który prowadzi nas do Boga, będziemy mogli spełnić nasze pragnienie doskonałości, niewinnej bieli, rozbłyskującego diamentu, najczystszego kryształu, którego nie mogliśmy zaspokoić na ziemi. Miłość Zbawiciela, gdy tylko o to poprosimy, oczyści nas, uświęci i przepełni radością.

Niebiosa otworzyły się w Boże Narodzenie, kiedy Jezus przyszedł na świat. "Chwała Bogu na wysokościach!"  - zakrzyknęli liczni niebiescy wysłannicy, którzy wyśpiewywali chwałę Bożą.

Najwyżsi aniołowie są obecni podczas całego dzieła stworzenia, w chwili poczęcia, narodzin i pierwszych miesięcy życia dziecka. Są wciąż tutaj, aby zaprowadzać harmonię i zgodę, aby upadały mury dzielące ludzi od siebie, aby znikały przejawy dyskryminacji.

"Hosanna na wysokości!" - krzyczeli ci, którzy szli przed i za Jezusem podczas Jego tryumfalnego wejścia do Jerozolimy. Dzisiaj święte miasto jest rozdarte konfliktami pomiędzy wiernymi monoteistycznych religii. Jerozolima jest jak Chrystus na krzyżu. Podobnie jak On, miasto zmartwychwstanie, a religie zbliżą się do siebie. Pewnego dnia wejdziemy do niebiańskiej, nowej, przeobrażonej Jerozolimy. Wszyscy razem zaśpiewamy: "Hosanna! Chwała Tobie, Panie!" Ujrzymy Boga i osiągając doskonałe spełnienie, pozostaniemy z Nim na zawsze.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz