Dzień 1: Powtarzamy to, co już
przeżyliśmy. Bądź błogosławiony!
Przyjacielu, czy
zdarza ci się pomyśleć, że Bóg cię kocha i ci błogosławi?
Przypomnij
sobie, że w Księdze Rodzaju Bóg obdarowuje człowieka i czyni to w
nieskończoność: "Idźcie i rozmnażajcie się", "Z wszelkiego
drzewa tego ogrodu możesz spożywać według upodobania". Z rodzicielskiej
troski nakazuje nie spożywać owoców drzewa poznania dobra i zła, ponieważ
konsekwencje tego czynu byłyby dla człowieka szkodliwe. Bóg wie, że człowiekowi
brakuje miłości i mądrości potrzebnej do przyswojenia i użycia tej wiedzy.
Jednakże
człowiek nie rozumie troski Ojca i ustępuje złej i oskarżycielskiej logice
węża. My dzisiaj postępujemy podobnie. Nasze wzajemne stosunki częściej rządzą
się kłótniami, krytyką, osądem, potępianiem innych, zamiast błogosławieństwem,
tolerancją, otwartością serca.
Bóg kocha cię
i błogosławi ci niezależnie od tego, jaki teraz jesteś, jakie masz za sobą
przeżycia, jakich dokonałeś uczynków czy też jaki masz obraz własnej osoby. Bóg
kocha cię nie dlatego, że na to zasługujesz, ale dlatego, że jesteś Jego
dzieckiem, że ty – to właśnie ty
Wszyscy
byliśmy kochani, bardziej lub mniej mądrze, przez naszych rodziców i krewnych.
Każdy z nich obdarzał nas uczuciem na miarę swoich możliwości, swej tożsamości,
wrażliwości, zranień, jakie w sobie nosił. Ale nikt nie potrafił nas obdarzyć
bezwarunkową miłością. Jedynie Bóg kocha nas, nie oczekując niczego w zamian,
niezależnie od naszych uczynków. Nieustająco daje nam życie, nieustająco pomaga
nam iść do przodu, gdy upadamy lub się zniechęcamy.
Od tej chwili
nauczymy się robić dla innych ludzi to, co Bóg czyni dla nas. I każdy z nas
będzie mógł wreszcie powiedzieć: "Bądź błogosławiony, mój bracie".
"Panie,
błogosław w tej właśnie chwili wszystkim ludziom, których spotkałem w ciągu
dnia, wszystkim, o których pomyślałem, i tym, którzy pomyśleli o mnie, tym,
którzy do mnie zadzwonili lub napisali kilka słów, tym, z którymi łączą mnie
więzy zawodowe, uczuciowe lub rodzinne. Niezależnie od tego, czy wszyscy ci
ludzie żyją na ziemi, czy też kroczą drogą pośmiertnej ewolucji lub są już w
niebiosach, błogosław im, Panie. Daj im swoje namaszczenie.
Błogosław
szczególnie tym, z którymi pozostawałem z konflikcie, wobec których zabrakło mi
zrozumienia, którzy nie potrafili mi zaufać.
Błogosław
ludziom, do których wciąż zachowuję urazę, na których chciałem się zemścić, nie
zdając sobie sprawy z tego, że w rzeczywistości – gdy trawi mnie gorycz –
wyrządzam krzywdę sobie i tylko sobie.
I wreszcie,
Panie, błogosław także mnie, ze wszystkimi moimi wadami, myślami i
przepełniającą mnie złością, ponieważ Ty wszystko przekształcasz w dobro"
Odtwarzamy
to, czego już zaznaliśmy. Przez dwadzieścia lub więcej lat byłeś zanurzony w
atmosferze twego dzieciństwa. Nasiąkły nią wszystkie tkanki twego jestestwa i
teraz stanowi ona część ciebie w takim samym stopniu, jak pozostałe elementy
ciała. Dzieciństwo kształtuje twój umysł, światopogląd, wrażliwość. Jeżeli było
szczęśliwe, mogło cię wzbogacić i pomóc ci w budowaniu osobowości. Ale jeżeli
upłynęło w ciężkiej i pełnej napięcia atmosferze, nacechowanej przemocą i
zazdrością, atmosferze, w której codzienny bilans wynosił dziewięćdziesiąt
procent uczuć negatywnych i tylko dziesięć procent pozytywnych, ponosisz
ryzyko, że dzisiaj nieświadomie będziesz odtwarzał ten wewnętrzny stan, który
wbrew twojej woli stał się już drugą naturą.
W ten właśnie
sposób dwadzieścia, trzydzieści, a nawet czterdzieści lat później czasami
wszystko układa się w ciągu dnia jak najlepiej: masz motywację do pracy,
pogratulowano ci kompetencji zawodowych, dzień był słoneczny i obfitował w
wydarzenia w sferze uczuciowej i przyjacielskiej... Ale kiedy wieczorem wracasz
do domu z bilansem dziewięćdziesiąt procent uczuć pozytywnych wobec dziesięciu
procent negatywnych, jeżeli nie zwrócisz na to bacznej uwagi, to niechcący
możesz odwrócić tę tendencję. I w ten właśnie sposób po powrocie do domu
wszczynasz dyskusję na drażliwy temat, który – jak doskonale wiesz – systematycznie
prowadzi w twoim związku do niezgody i kłótni: wybór miejsca letniego
wypoczynku, wychowanie dzieci lub też kwestia twojej teściowej. Kłócicie się,
wieczór kończy się źle i kładziesz się spać, jakby przypadkiem, w takim
nastroju, jaki znasz od zawsze, a który – paradoksalnie – zapewnia ci poczucie
bezpieczeństwa. Odnajdujesz z powrotem twój wzorzec, nawet jeżeli sprawia ci on
ból: dziewięćdziesiąt procent uczuć negatywnych przytłumia szybko zapomniane
dziesięć procent pozytywnych. Wyzwolenie się i pozostanie sobą polega na
świadomości rzeczywistego stanu rzeczy z przeszłości i na wyswobodzeniu się z
niego, aby żyć prawdziwie własną teraźniejszością. Jeżeli wracasz do rodzinnego
domu przy okazji, dajmy na to, Świąt Bożego Narodzenia, i odczuwasz
zażenowanie, skrępowanie lub nawet niedyspozycję, wykorzystaj ten pobyt na
obserwację tego, co dzieje się w twoim wnętrzu i przeprowadź selekcję.
Jezus
powiedział, że trzeba stać się na powrót małymi dziećmi, aby móc przekroczyć
wąskie drzwi i wejść do królestwa niebieskiego. Aby pozbyć się własnych
uwarunkowań – a wszyscy jesteśmy w jakiś sposób uwarunkowani powinieneś odszukać swą niewinność i
autentyczność, które charakteryzowały cię, zanim zniekształciło je zbyt
sztywne, pobłażliwe lub niekonsekwentne wychowanie. Dla roślinki, którą jesteś
ty sam, nigdy nie jest za późno, by wzrastać ku słońcu.
Jak
postrzegasz Boga? Czy wyobrażasz Go sobie jako kogoś, kto wzbudza lęk, kto
karze, kto pozwala na istnienie zła i cierpienia? Czy Bóg jest dla ciebie
odległym bytem, do którego nie będziesz się zwracał z "drobnymi
sprawami", ponieważ z pewnością On ma inne zmartwienia? Czy nie jest tak,
że kiedy mówisz: "Bóg bawi się w chowanego", to raczej ty sam
oddalasz się od swojego wewnętrznego świata?
Jeżeli Bóg
jest wszędzie, jest On także z tobą i w tobie. Gdyby cię opuścił choćby na
jedną sekundę, w tej samej chwili uciekłoby z ciebie życie. A skoro Bóg jest w
tobie, to jak mógłby nie zważać na to, co przeżywasz, co odczuwasz? Jednakże
Bóg, który cały jest również miłością, potrafi szanować twoją wolność. Będąc
wszechwiedzącym, potencjalnie mógłby wiedzieć wszystko, lecz sam wycofuje się
ze strefy cienia, do której nie chcesz Go wpuścić.
Czy należysz
do tej grupy osób, które myślą o Bogu i modlą się do Niego tylko wówczas, gdy
cierpią, albo kiedy sprawy przybierają zły obrót? Czy należysz do tych, którzy
mają do Boga pretensje, gdy ich prośby nie zostają wysłuchane, zapominając o
tym, że to sam człowiek dokonuje autodestrukcji? Jezus leczył, nigdy nie zesłał
na nikogo żadnej choroby, tym bardziej również jej nie wychwalał. Uleczył
gorączkę teściowej św. Piotra, zamiast jej powiedzieć: "Cierp w milczeniu
i złóż swą chorobę w ofierze memu kapłaństwu", co zresztą przecież mógł
zrobić. Kiedy Jezus wypowiada owo zaskakujące zdanie: "Czy chcesz
wyzdrowieć?", czyni to dlatego, że wie, iż w człowieku istnieje pewien
negatywny, destrukcyjny aspekt, który przeciwstawia się zdrowiu i wyzdrowieniu.
Niektórzy
psycholodzy nazywają tę cząstkę nas samych, nie bez humoru, "małym
sabotażystą". Często bowiem zdarza nam się odtwarzać bolesne zdarzenia,
które miały miejsce w rodzinie.
Czy zdarzało
ci się łączyć zranienia będące wynikiem opuszczenia, upokorzenia i
niesprawiedliwości z obrazem Boga, jaki sobie wytworzyłeś? Czy istnieje związek
między tym, co ci o Nim mówiono, i sposobem, w jaki Go postrzegasz? Czy
odebrałeś chrześcijańskie wychowanie? Jeżeli tak nie było, zastanów się, co
jest źródłem owego zachwytu, poczucia sprawiedliwości, dobroci, piękna, które
sprawiają, że twoje serce drży?
Czy zdarzyło
się w twoim życiu, że lata przeżyte we wspólnocie religijnej pozostawiły po
sobie złe wspomnienie? Czy miewałeś trudne stosunki lub konflikty z księżmi lub
pastorami? Bóg prosi cię o wybaczenie wszystkich zranień, które powstały w
tobie w "Jego imieniu', a których przecież On sam nie jest winien.
Czy chcesz
wyzdrowieć? Jeżeli potrafiłeś przynajmniej raz w życiu zaakceptować wolność
drugiej osoby aż do tego stopnia, by zgodzić się na jej odejście, jeżeli
poczułeś, trzymając dziecko w ramionach, falę emocji, ogarniającą cię na myśl o
jego słabości, w której rozpoznałeś Bożego baranka, oznacza to, że
doświadczyłeś boskiej, bezwarunkowej miłości.
Wiesz więc,
że Wszechmogący jest Ojcem nieskończenie wrażliwym na wszystko, co możesz
odczuwać i co sprawia ci ból.
Dzień 2. Czy często masz wrażenie, że
nikt cię nie rozumie?
Często zdarza
ci się myśleć, że twoje myśli zostały źle zrozumiane, że nikt nie wie, kim tak
naprawdę jesteś. Co zrobiłeś, aby temu zaradzić? Czy wyciągnąłeś z tych zdarzeń
lekcję, że powinieneś wytłumaczyć niektóre z twoich zachowań, pragnień czy
potrzeb drugiemu człowiekowi, nie wchodząc zbytnio w szczegóły?
A czy ty
rozumiesz innych? Czy zdajesz sobie sprawę z tego, że inni mogą nosić w sobie
te same zranienia co ty? Czy wiesz, że gdzieś ponad pozorami, za zranionym
dzieckiem, które mieszka zarówno w twoim, jak i ich wnętrzu, znajduje się
prawdziwy skarb - dziecko Światłości?
Z całą
pewnością zdarzyło ci się cierpieć w związku z niesprawiedliwym osądem. Czy
kiedy oceniasz rzeczywistość, stwierdzasz fakty, zastanawiasz się i szukasz
rozwiązań, tak jak robi to dorosły w analizie transakcyjnej? Czy też może
odruchowo osądzasz, moralizujesz i szukasz winnych?
Czy wiesz o
tym, że najlepszym swoim adwokatem, poza Duchem Świętym, jesteś ty sam? Czy
przyznajesz sobie prawo do coraz jaśniejszego wyrażania swoich myśli, uczuć,
wartości, w sposób pozbawiony lęku czy agresji? Czy potrafisz w pogodny sposób
określić swoje stanowisko, nie ustanawiając jednocześnie stosunków opartych na
nadużywaniu władzy, nie pomniejszając własnej wartości ani też nie przeceniając
bliźniego? Czy używasz tego prostego zdania, otwierającego tak wiele nowych
horyzontów: "Rozumiem cię"? Czy zadajesz sobie trud przeformułowania
tego, co ktoś ci powiedział i nie uciekając się do interpretacji, próbujesz
wyodrębnić sens jego słów, określić sytuację, jego odczucia... i mówisz mu:
"Rozumiem" w taki sposób, że słowa te wypływają prawdziwie z głębi i
potrafią wówczas obalić przemoc, nieufność i opór?
Dzisiaj
postaraj się przyjąć ze zrozumieniem wszystkich tych, którzy się do ciebie
zwracają.
Dzień 3: Najgłębsze zranienia. Lęk
przed opuszczeniem
Wszyscy
zostaliśmy w jakiś sposób zranieni, pokaleczeni. Wszystkim nam na pewnym etapie
życia zdarzyło się doświadczyć uczucia odrzucenia, opuszczenia,
niesprawiedliwości, zdrady lub upokorzenia, kiedy zawstydzały nas czyjeś
przykre słowa.
Na słowo
"zdradzony" składa się pięć wielkich zranień: zdrada, odrzucenie,
opuszczenie, upokorzenie, niesprawiedliwość.
Czy nie
zdarzyło ci się w życiu, że poczułeś się opuszczony, odstawiony na boczny tor,
odczułeś, że jesteś niczym i nie masz swojego miejsca? Miałeś wrażenie, że nie
zasługujesz na to, co cię spotyka? Przeżyłeś jakąś niesprawiedliwość, miałeś
uczucie, że zostałeś nabity w butelkę? Obrażono cię kiedyś publicznie?
Kiedy jedno
słowo, jakaś całkiem nieszkodliwa refleksja czy nieprzyjemna postawa wywołują u
ciebie nieproporcjonalne reakcje lub wstrząsają tobą do głębi, spróbuj się
zastanowić, które z najgłębszych zranień odżyło w tobie przy tej okazji.
Jeżeli masz
trudności z nawiązywaniem trwałych związków uczuciowych, utrzymywaniem z
przyjaciółmi lub w swoim środowisku zawodowym stosunków opartych na zaufaniu;
jeżeli silnie przeżywasz słowa, które do ciebie wypowiedziano; jeżeli obawiasz
się osądu innych; jeżeli jesteś nadmiernie ostrożny w angażowaniu się, oznacza
to, że nagromadziłeś w sobie złe przeżycia, które odwołują się do jednego ze
zranień w twej duszy.
Mów więc o
tym, co sprawiło ci ból.
***
Czy kiedy
stajesz twarzą w twarz z samym sobą, ogarnia cię uczucie pustki, lęku, smutku?
Czy usiłujesz kompensować sobie to złe samopoczucie, uciekając w bulimię?
Jeżeli w
związkach uczuciowych masz skłonność do dążenia do całkowitego scalenia się z
drugą osobą, do okazywania zazdrości, uzależniania się od drugiej osoby, bez
wątpienia nosisz w sobie zranienie wynikające z opuszczenia.
Czy kiedy
byłeś dzieckiem, twój ojciec lub matka zostawiali cię samego lub pod opieką
nieznajomych, choćby zaledwie na kilka godzin, ale za to bez wytłumaczenia,
dlaczego to robią? Czy czułeś, że rodzice nie udzielają ci wystarczającego
wsparcia, kiedy tego potrzebowałeś? Czy przechowujesz w sobie bolesne
wspomnienie dnia, kiedy zgubiłeś się w tłumie? Czy rozstania, jakie przeżyłeś w
swoim życiu uczuciowym, miały miejsce dlatego, że to ty ich sobie życzyłeś? Czy
też może padłeś ich ofiarą? Jaki jest twój scenariusz?
Jeżeli
odnajdujesz się raczej w profilu osoby, która jest porzucana, bez wątpienia nie
opatrzyłeś jeszcze swoich ran. Jedne z ostatnich słów Jezusa na krzyżu
brzmiały: "Czemuś mnie opuścił?" Chrystus przeżywał wówczas jedno z
najgłębszych zranień, jakich może doznać człowiek. Dlaczego więc, chociaż
przysparza ci to wiele smutku, starasz się bezwiednie odpychać od siebie ludzi?
Czy dzieje się tak dlatego, że robisz sobie wyrzuty, bo sam kogoś porzuciłeś?
Czy też dlatego, że ontologicznie czujesz się winny temu, że odwróciłeś się od
Boga? Czy masz uczucie, że podobnie jak w ogrodach Edenu, opuściłeś Boga,
wybierając innych "bogów', inne wartości? Czy odnosisz wrażenie, jak syn
marnotrawny, że zaniedbałeś boski wymiar, który zamieszkuje twoje wnętrze?
Dzisiaj
postaraj się sprawić, by wezbrało w tobie wszystko to, co mogłoby się wiązać z
uczuciem opuszczenia, jakiego zaznałeś w życiu.
Dzień 4: We wnętrzu Matki w Bogu
Kiedy dziecko
przychodzi na świat, jest słabe. Bezbronne i rozbrajające jest prawdziwie małym
barankiem, którego należy otoczyć opieką.
Podczas
powtórnych narodzin zachodzi analogiczne zjawisko. Narodziny poprzedzone
wydarzeniami, które chwieją zbudowane przez nas systemy obronne. Kiedy
przeżywamy trudny związek uczuciowy, zerwanie, opuszczenie lub porażkę
sportową, zawodową, intelektualną, czujemy się zranieni, a fałszywe
konstrukcje, superstruktury obronne, zbudowane wieże Babel rozsypują się w
drobny mak. Doświadczamy wówczas głębokiego lęku: możemy odczuwać strach przed
wyjściem z domu, podróżowaniem metrem, znalezieniem się w tłumie ludzi albo,
wręcz przeciwnie, przed pozostawaniem w zamknięciu. Czujemy się skrępowani.
Wszystko to ma swą przyczynę w wewnętrznej przemianie, która dokonuje się
dzięki Bogu, poprzez Niego, wraz z Nim i w Nim, lecz także za naszym głębokim
przyzwoleniem. Odzyskujemy wówczas początkową słabość, tę, którą w dzieciństwie
musieliśmy w sobie ukryć, by uniknąć cierpienia. Nie można się ponownie
narodzić poza tą słabością. Oto na nowo pojawia się Boże dziecię, baranek Boży:
"jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do
królestwa niebieskiego". To właśnie w tej chwili prawdziwie podejmuje
działanie Matka w Bogu. Pomaga się odrodzić, wejść w swój wieczny wymiar.
Słabości maleńkiego dziecka odpowiada ratunek nieskończenie kochającej Matki.
Ty również,
czytelniku, prawdziwie doświadczyłeś w tym czy innym momencie swojego życia
pierwotnej słabości i boskiej opieki. Przypomnij sobie, jeżeli już przeszedłeś
przez proces powtórnych narodzin, czy w danej chwili odczułeś pragnienie, żeby
osiągnąć wewnętrzne zjednoczenie, dostąpić do odnalezionej na powrót
niewinności przypominającej tę nowo narodzonego dziecięcia. Niektóre
znajomości, przeżyte doświadczenia, również te złe, podobnie jak miało to
miejsce w ogrodach Edenu, oddaliły cię od pierwotnej czystości, do której z
własnej woli zdecydowałeś się powrócić, by stać się dzieckiem Bożym.
Kiedy
potrafisz nazwać Boga Tatą lub Mamą, oznacza to, że przeszedłeś od wyłącznego
stanu bycia synem lub córką z ciała, do komplementarnego stanu bycia dzieckiem
Światłości, które wybiera Boga za swego Ojca i Matkę. Wracasz do rajskiego
ogrodu z własnej, nieprzymuszonej woli, po to, by wzrastać w nowy sposób.
Jesteś synem marnotrawnym, który powrócił do Ojca i pragnie rozwijać się na
nowo, z wolnej woli, znajdując w Nim oparcie.
Bóg jest
twoim Ojcem i Matką
W głębi
ciebie znajduje się miejsce, w którym przebywa zwinięte w kłębuszek twoje
wewnętrzne dziecko, Boża dziecina. Jest jeszcze maleńkie, jak ziarenko piasku w
porównaniu do góry, ale już teraz możesz zanurzyć się w radości posiadania
wyjątkowych, kochających, boskich rodziców, którzy cię rozumieją, przyjmują,
tłumaczą i pomagają w życiowych wyborach... Możesz rzucić im się w ramiona,
kiedy tylko odczuwasz taką potrzebę.
Twoje dziecko
Światłości rośnie pod opieką Ojca i Matki w Bogu. To właśnie ukazuje nam
żłóbek, w którym "malutki Jezusek" śpi, otulony rodzicielską
miłością. Pan zaprasza cię do tego właśnie miejsca. On, Najwyższy, stał się
nowo narodzonym, by pobudzić do życia twoje maleńkie, wewnętrzne dziecko,
niezależnie od tego, czy masz teraz lat osiemnaście, trzydzieści czy
pięćdziesiąt pięć. Bóg stał się człowiekiem, by poprowadzić cię do powtórnych
narodzin na ziemi na podobieństwo Bożych dzieci. Dzisiaj Jezus wyciąga ręce do
tego maleńkiego dziecka, które dawno temu skuliło się wewnątrz ciebie i nie
odważyło się dotąd na najmniejszy ruch. Jezus mówi ci, byś się obudził i
przybył bawić się i tańczyć wraz z Nim, kochać wraz z Nim. To On doprowadzi
twojego malutkiego Emmanuela lub maleńką Klarę do pragnienia powtórnych
narodzin. Twoje wewnętrzne dziecko urośnie, dzięki Niemu nabierze wigoru, by
podejmować działania zgodne z twoją rzeczywistą misją, twoim powołaniem. Twoje
dziecko Światłości nigdy się nie zestarzeje, nie zachoruje, nie będzie
niepełnosprawne; nie zazna psychicznych męczarni dziecka zrodzonego z twego
dziedzictwa. Będzie swawolić w ożywczym, tryskającym źródle; wzrastać w Bogu,
poprzez Boga i z Bogiem. Jeżeli Jezus był absolutnie święty, ponieważ w Nim
Boskość połączyła się z ludzkością w sposób doskonały, ty będziesz miał
świadomość swoich słabości i ograniczeń, ale rozwinie się w tobie miejsce,
które będzie czerpać w coraz większym stopniu z boskiej doskonałości.
Dzień 5: Robienie wszystkiego razem z
Bogiem. Nic nie będzie już takie jak wcześniej
Czujesz, że
błądzisz, jesteś rozbity, samotny, czujesz wewnętrzną dysharmonię, ponieważ
znajdujesz się daleko od boskiego źródła i od samego siebie. Twoim gorącym
pragnieniem jest odnalezienie w Bogu swojej prawdziwej natury. Jest to właściwy
wybór, który doprowadzi cię do powtórnych narodzin. Prosisz Boga, abyś nie
musiał nic już robić bez Niego. Tworzysz wraz z Bogiem prawdziwy tandem, nawet
jeżeli między Nim a tobą znajdują się prowadzące do doskonałości długie schody,
po których zstępują i wstępują aniołowie. Odradzając się, podejmujesz decyzję,
że odtąd wszystko będziesz przeżywał wraz z Bogiem: twoje radości, pracę
zawodową, wydarzenia rodzinne, zakupy... będziesz z Nim, jedząc, śpiąc i
przebywając na łonie przyrody...
Czyżby Bóg
interesował się wszystkimi, najdrobniejszymi szczegółami twojego życia? Pewna
kobieta zadająca sobie nieustannie to właśnie pytanie otrzymała odpowiedź,
która rozwiała jej najmniejsze wątpliwości w tej kwestii. Owego dnia
zastanawiała się nad zasadnością umieszczania baterii słonecznych na dachu
domu. Do południa udała się jak zwykle do kawiarni, która znajdowała się w
pobliżu jej miejsca pracy. Zazwyczaj chodziła tam, idąc lewą stroną ulicy.
Tamtego jednak dnia, zatopiona we własnych myślach, przeszła bez żadnego
wyraźnego powodu na drugą stronę. Wtedy jej wzrok padł na starą gazetę, która
leżała na chodniku. Podniosła ją odruchowo. i znalazła w niej pomięty artykuł o
domach ogrzewanych energią słoneczną. W owej chwili przeżyła coś w rodzaju
wewnętrznego wstrząsu i zyskała pewność, że ten drobny sygnał, pozornie
nieznaczący, stanowił odpowiedź na pytanie, które wciąż sobie zadawała. Pan
mówił jej: "Tak, jestem tutaj, jestem wciąż z tobą, jeżeli tylko tego
zechcesz, we wszystkich szczegółach twojego życia, nawet tych materialnych,
nawet tych mniej ważnych" [35].
Twoje dziecko
Światłości wie, że nieobecny Bóg, któremu brakuje czasu, który ma inne
zmartwienia, nie istnieje... Ono wie, że Stwórca znajduje się w rzeczach
zarówno drobnych, jak i wielkich. Ojciec i matka godni tego miana interesują
się wszystkim, co przeżywa ich dziecko. Tak samo jest z Bogiem. Dzisiaj, jako
dziecko Światłości, podejmujesz decyzję, że wszystko będziesz robić razem z
Panem.
Od kiedy
narodziłeś się ponownie, nic już nie dzieje się tak jak przedtem. Zmierzałeś od
kłopotów do kłopotów, od porażki do porażki. I oto nagle nastaje pokój, pogoda
ducha, szczęśliwość, jakich nigdy wcześniej nie zaznałeś. Czujesz się kochany,
i to bezwarunkowo. Czujesz się, jakbyś unosił się nad ziemią. Widzisz, jak
kiełkuje życie pełne sukcesów. Nie będą to natychmiastowe sukcesy na
płaszczyźnie materialnej czy pod względem prestiżu, choć i te mogą przyjść z
czasem, lecz dotyczące rozwoju tego, kim jesteś.
Wcześniej
myślałeś, że za wszystko się "płaci". Reagowałeś jak ludzie, którzy
od najwcześniejszego dzieciństwa są tak przyzwyczajeni do tego, że byli karani
za błędy, iż sami ściągają na siebie sankcje. Bóg pomoże ci wykorzenić to
autodestrukcyjne przekonanie. Dzisiaj, kiedy nie jesteś zadowolony z siebie,
swoich myśli lub uczynków, możesz po prostu wyciągnąć z nich wnioski i
zawierzyć się Bogu, mówiąc: "Panie, uczyń z tego dobro" Stopniowo
będziesz popełniał coraz mniej błędów. Nauczysz się siać inne ziarno, ponieważ
Bóg jest z tobą, a ty wędrujesz razem z Nim.
Nic już nie
jest takie jak wcześniej! Tam, gdzie pojawiały się komplikacje, wszystko staje
się proste. Tam, gdzie było ci zbyt ciężko, wszystko staje się lekkie... Teraz
Światłość jest wszędzie. Ciemność nie jest już integralnie związana z twoim
życiem. Powoli wszystko się rozjaśnia. Przechodzisz od ciemności do jasności,
od szarości do kolorów. Zaczynasz dostrzegać, że nie znajdujesz się już pod
jarzmem negatywnego prawa węża, prawa, które zmusiło Adama i Ewę do ucieczki z
ogrodów Edenu. Obejmuje cię prawo łaski, prawo obfitości: "Idźcie i
rozmnażajcie się". Jezus przybył na ziemię, aby człowiek mógł przejść od
prawa węża do prawa łaski, aby przywrócić ludziom ścieżkę do raju. Na krzyżu
przejął na siebie całe zło i uwolnił nas od niego. Do nas teraz należy
ostateczne przystąpienie do lekkości prawa łaski i miłosierdzia.
Dzień 6: Wszystko nabiera sensu.
Zawsze otwarte ramiona
Twoje
powtórne narodziny, fakt stania się dzieckiem Bożym, którym jesteś w głębi
duszy, jak również to, że pozwalasz mu w sobie wzrastać w zachwycie – wszystko
to nadaje sensu całemu twojemu przeszłemu życiu. To maleńkie dziecko Światłości
istniało już, niejako podświadomie, na samym początku, w twej pierwotnej
niewinności, potrzebie miłości, harmonii i zrozumienia. Było obecne w twoim
pragnieniu nieba, wierze w Świętego Mikołaja czy Dzieciątko Jezus, zapowiedzi
niebieskich rodziców, których miałeś odkryć w chwili swoich powtórnych
narodzin. Gdzieś na dnie twojego życia w przeszłości była obecna owa czułość
ojcowska, matczyna, Boga - "Tatusia" i "Mamusi", których
istnienie przeczuwałeś już wtedy. Dziecięce okrzyki złości, kierowane do
rodziców: "Nie chcę już ciebie...; Już cię nie kocham.", wykraczają
poza ich zdolność pojmowania. Ale świadczą zarazem o dziecięcym przeczuciu, że
istnieje doskonały Ojciec i Matka, którzy mogliby ich kochać miłością
bezwarunkową, być dla nich wyrozumiałymi, ciepłymi, mieć dla nich czas. Ty też
zrodziłeś się z tej właśnie miłości. Oczywiście, byłeś opuszczony, odrzucony,
niezrozumiany. Ale Bóg czuwał nad tobą od zawsze z ojcowską i matczyną
czułością. Dokonujesz dzisiaj tego odkrycia i wszystko staje się dla ciebie
jasne. Twoje dziecko Światłości przeprowadzi selekcję w wydarzeniach z
przeszłości, przeszłości "starego człowieka", "brzydkiego
kaczątka", w twoich przyzwyczajeniach, kompensacjach, ucieczkach, agresji,
manipulacjach. Twoje doświadczenie pomoże ci lepiej rozumieć innych ludzi, ich
wędrówkę. Czyż człowiek, który kiedyś sam był uzależniony od alkoholu, nie jest
w stanie najlepiej zrozumieć tych, którzy piją?
Wszystko
nabiera sensu: trudności, przez które przeszedłeś, i które rozwiązałeś dzięki
Bogu; twoje gusty, aspiracje, jak choćby: muzyka, harmonia, piękno,
przejrzystość, słodycz, czułość. które w sobie tłumiłeś, a teraz postrzegasz
jako znaki przepowiadające narodziny dziecka Światłości.
Nic w twojej
przeszłości nie wydarzyło się na próżno. W rozproszonych elementach
nagromadzonych przez twoją osobowość psychiczną, przez twoją wewnętrzną
"ropuchę" przed powtórnymi narodzinami, przebłyskują kawałki złota,
migoczą szlachetne kamienie. Odnalezienie ich i wybranie najpiękniejszych
należy teraz do ciebie. Światłość, która w tobie rozbłysła, pozwala ci inaczej
odczytywać życie, zarówno własne, jak i innych ludzi.
***
W chwili
powtórnych narodzin nasze dziecko Światłości odkrywa prawdziwego Boga, którego
ramiona są zawsze otwarte. W Jego ramionach dziecko może się schronić, one
pomagają mu, podtrzymują je, pocieszają, wlewają w nie miłość i siłę. Te
ramiona pozwolą dziecku pozostać barankiem na tym świecie, umacnianym jednak
przez wewnętrzną siłę kogoś, kto czuje się w pełni kochany i chroniony.
Święty
Franciszek z Asyżu widział Jezusa jako postać z wyciągniętymi ramionami, gotową
na przyjęcie ludzi, którzy się do Niego zwracają w poszukiwaniu Jego czułości.
Stąd też Pan często przedstawiany jest, jak głaszcze, obejmuje lub tuli w
ramionach maleńkiego baranka – ciebie...
Chwalebny
krzyż zwyciężył zło. Sprawia, że powtórnie rodzimy się w wiecznie kochających,
wiecznie gościnnych ramionach.
W Bogu panuje
wszechogarniająca radość, radość spełnienia, uczucie, że nie potrzebuje się już
niczego innego, że jest się kochanym, rozumianym, przyjmowanym, akceptowanym,
spokojnym, otoczonym opieką. Nigdy nie przypuszczałbyś, że ta dawna cząstka
ciebie, twój "stary człowiek", "brzydkie kaczątko" może
zaznać takiego szczęścia.
Przedtem
żyłeś według swoich scenariuszy, fałszywych przekonań, sam brałeś na plecy
ciężkie krzyże do dźwigania. Byłeś przekonany, że na miłość Boga trzeba
zasłużyć, że szczęśliwość w niebiosach należy wywalczyć. I oto zdajesz sobie
sprawę, że można ją dostać, nic za to nie płacąc, że aby się w niej zanurzyć,
wystarczy tylko powrócić do swojej wewnętrznej osi, stać się na powrót Bożym
dzieckiem. Od tej chwili następuje zmiana: trudności zostają pokonane, wszystko
nabiera sensu. Koleje życia "brzydkiego kaczątka" były w jakiś sposób
użyteczne. Sprawiły, że poznałeś etapy drogi, która wiedzie do radości, do
twojego wewnętrznego pięknego łabędzia. Odkrycie tego faktu cię zachwyca.
Bóg obdarował
cię ponad wszelkie oczekiwania.
Dzień 7: Życie w Bogu – Mały witraż
Podczas
swoich powtórnych narodzin spotkałeś się ze Stwórcą Wszechmogącym i
Nieskończonym, który cię uszczęśliwił. Od tej pory pragniesz wszystko przeżywać
wraz z Nim. Twoje dziecko Światłości nabiera zwyczaju istnienia w Bogu, z
Bogiem, poprzez Boga.
Pan jest
obecny we wszystkich dziedzinach twojego życia zawodowego i rodzinnego:
ulubionych zajęciach, zakupach, chwilach, w których porozumiewasz się z innymi
ludźmi, kiedy podróżujesz...
Bóg jest dla
ciebie inspiracją we wszystkich dziedzinach. To ty będziesz musiał podjąć
działanie, ale On będzie przy tobie i wcześniej, i w trakcie twojego działania,
a także później, w wykonywanej przez ciebie pracy humanitarnej, w obowiązkach
lekarza i terapeuty, w zawodzie nauczyciela. Bóg znajduje się tam, by obracać w
dobro wszystkie twoje błędy. Zamiast robić ci z ich powodu wyrzuty, wywoływać
poczucie winy, pomaga ci wyciągnąć z nich naukę i poprawić się za każdym razem,
gdy tylko jest to możliwe.
Czynienie
wszystkiego z Bogiem oznacza, że nie istnieją takie chwile w twoim życiu, w
których nie byłbyś świadomy Jego obecności. Bóg mieszka w tobie, szanuje cię,
nie zmusza cię do niczego, ale w każdej chwili możesz szukać w Nim schronienia.
Nawet w najtrudniejszych chwilach, kiedy jesteś z siebie najmniej zadowolony,
kiedy powracasz do starego przyzwyczajenia, jakiejś kompensacji, Bóg jest z
tobą. Przeżywanie wszystkiego razem z Nim, pod Jego spojrzeniem, jest
najlepszym sposobem, byś ewoluował i pozbył się swoich słabości. Zamiast robić
sobie z ich powodu wyrzuty, ponownie odgrywać scenariusz prześladowcy/ofiary,
który istniał w tobie wcześniej, będziesz przeżywał swoje niedoskonałości i
słabości z Bogiem, w Bogu i otrzymywał w coraz większym stopniu Jego świętość,
piękno, promieniowanie i miłość.
***
Każdego z nas
można porównać do małego witrażu, jak dowodzi historia pewnego chłopczyka,
który podczas mszy zapytał mamy: "Kto to?" i wskazał na witraż
przedstawiający świętego. Matka, pragnąc brać czynny udział we mszy św.,
odpowiedziała trochę pospiesznie: "To chrześcijanin!". Chłopczyk
ponawiał to samo pytanie jeszcze trzy razy, za każdym razem otrzymując tę samą
odpowiedź. Kilka dni później, podczas lekcji religii, na pytanie: "Kto to
jest chrześcijanin?", chłopczyk odpowiedział bez wahania: "To ktoś,
przez kogo możemy zobaczyć światło".
Osiągnięcie
doskonałości wcale nie jest najważniejsze - nikt z nas nie będzie idealny. Ale
możemy się doskonalić, wędrując od niedoskonałości do niedoskonałości
akceptowanej, pozwalając, aby Boska doskonałość przenikała nas swoją
światłością. Nasze zmartwienia, nasze pomyłki w pewnym sensie nas dziurawią. A
gdybyśmy tak zamiast wywoływać w sobie poczucie winy, złorzeczyć, robić sobie z
ich powodu wyrzuty, szukać winnych, pozwolili po prostu, aby Boża miłość i
światłość wlały się w nas przez te otwory? Nikt nie wymaga od witrażu, by był
doskonały, witraż nie zawsze jest czysty. Zupełnie tak jak my, składa się z
różnych kolorów, które są mniej lub bardziej wyraźne. Dopiero przenikające
przez nie światło sprawia, że są piękne.
Kiedy
budujemy nasz wewnętrzny dom, Jezus, cieśla z Nazaretu, przychodzi symbolicznie
wstawić do niego okna i przeszklone ściany, aby Światłość mogła przeniknąć tam,
gdzie znajdują się nasze zranienia, braki, wydarzenia, które przyniosły nam
ból, które nas dotknęły, a więc wszędzie tam, gdzie znajdują się jakieś dziury
i rozdarcia. Jeżeli zasklepimy się w naszej goryczy, żalach i odmowie, jeżeli
na nasze zranienia założymy okiennice i zamkniemy je na kłódkę, wewnętrzny dom
pozostanie pogrążony w ciemnościach...
Dzisiaj
pozwolisz Bożej Światłości przeniknąć przez wszystkie otwory twojej duszy.
Dzień 8: Rozpoznanie głosu Boga. Czas
miłości z Bogiem
Jeżeli
naprawdę dostąpiłeś głębi swojego serca, owego nieba, które już w tobie
mieszka, jeżeli wszedłeś do rozkwitającego już wewnątrz ciebie rajskiego
ogrodu, wówczas słyszysz głos Boga. Dochodzi raczej z wnętrza, sponad
wszystkich psychicznych głosów, które krzyczą. Głos Boga jest lekki i cichy,
zupełnie jak głos dziecka. Bądź czujny! Naucz się rozpoznawać go pomiędzy
innymi głosami, tak jak matka na szpitalnym oddziale położniczym rozpoznaje z
daleka głos swojego dziecka, jak później usłyszy nocą każde jego kwilenie.
Głos Boga
rozbrzmiewa w tobie: czujesz się spokojny, pełen miłości... Głos Boga jest
świetlany, szczery, prowadzi cię, szanuje Boży czas, przepełnia twoje serce.
Baranek, mieszkająca w tobie owieczka, rozpoznaje głos dobrego pasterza.
"Oblubienica" rozpoznaje swego "oblubieńca".
To głos
Jezusa, przyjaciela, sprawił, że Łazarz powstał z grobu. Ty również go usłysz.
***
Kochający się
ludzie zachowują dla siebie chwile we dwoje, serce przy sercu, by móc ze sobą
porozmawiać, dzielić to, co dla nich ważne, milczeć, by było im razem dobrze...
Chwile dla
twojego związku, dla każdego z twoich dzieci, dla dziecka Światłości, aby
spokojnie wzrastało, chwile samotności przepełnione Bożą miłością! Kiedy się
modlisz, jesteś razem z Bogiem, ty jesteś w Nim, a On w tobie, w nieskończonej miłości,
radości, która cię niesie, we wdzięczności, zachwycie. Zwracaj się do Niego
słowami pełnymi czułości, tak jak małe dziecko do matki, oblubienica do
oblubieńca. Postaraj się odnaleźć prawdziwą prostotę i nie zastanawiaj się, czy
to możliwe, czy jesteś tego godzien, czy nie. Wyraź po prostu swą dziecięcą
miłość, miłość oblubienicy, a Bóg odpowie ci, otwierając szeroko swe ramiona.
Pozwól się kochać, pozwól napełnić się tą miłością i daj się dzięki niej
przeobrazić.
Co bylibyśmy
gotowi oddać, by przeżyć chwile takiego zachwytu, głębokiego spokoju i radości,
tak czystej miłości z drugą osobą?
Ofiarowano ci
cenny czas boskiej pełni szczęścia. Czy przeżyłeś takie chwile w kościele, na
łonie przyrody, w obecności malutkiego dziecka, ponieważ strzegą go najwyżsi
aniołowie? A może przeżyłeś je podczas rekolekcji, pielgrzymki, eucharystii,
adoracji, podczas kościelnych nauk albo w chwili, kiedy nawiązała się duchowa
łączność między tobą a innymi uczestniczącymi w nich ludźmi?
Spraw, aby
każdego dnia te chwile ożywały w tobie. Zapisz je w swoim zeszycie cudów, który
systematycznie będziesz otwierał, by wspominać wszystkie te momenty. Ustaw w
swoim pokoju fotografie przypominające ci o miejscu, w którym przepełniła cię
Boża miłość. Słuchaj sakralnej, niebiańskiej muzyki, która wzrusza cię do
głębi, dziecięcych chórów albo też nauk przemawiających wprost do twojego
serca.
Umawiaj się
regularnie z Bogiem na spotkania pełne miłości.
Dzień 9: Niepokalany Baranek. Hosanna
na wysokości!
Czyż na drogę
duchowości nie zawiodło nas pragnienie odnalezionej na nowo niewinności,
niepokalanego Baranka? Nasze życie na ziemi zostało naznaczone przez zbyt
liczne cierpienia, spowodowane nadużyciami władzy lub manipulacją, w której
niekiedy sami uczestniczyliśmy. Wówczas pojawiło się pragnienie prawdziwego
przeobrażenia, głębokiego odrodzenia. Czuliśmy się staro i ciężko, czuliśmy, że
jesteśmy przytłoczeni, a i sami zawadzamy ludziom wokół, czuliśmy się ofiarami
poczucia winy, a jednocześnie sami wywoływaliśmy je u innych, staraliśmy się
dominować, a jednocześnie byliśmy podporządkowani. I już nie mogliśmy tego
wytrzymać. Stop! Już wystarczy! Zapragnęliśmy lekkości, odnalezionej na nowo
wrażliwości, słabości maleńkiego dziecka, czystości niepokalanego Baranka!
Podczas
całego życia budowaliśmy bariery, wały i systemy ochronne. W najlepszym wypadku
zdobyliśmy doświadczenie, oraz - miejmy nadzieję - także pewną życiową mądrość.
Teraz chcemy doświadczyć na nowo odnalezionej, wybranej przez nas niewinności,
zbliżyć się do niewinności Baranka bez skazy. Nasze doświadczenie i Boża
mądrość będą nas chronić.
W niebie,
zbliżając się do Baranka, który prowadzi nas do Boga, będziemy mogli spełnić
nasze pragnienie doskonałości, niewinnej bieli, rozbłyskującego diamentu,
najczystszego kryształu, którego nie mogliśmy zaspokoić na ziemi. Miłość
Zbawiciela, gdy tylko o to poprosimy, oczyści nas, uświęci i przepełni
radością.
Niebiosa
otworzyły się w Boże Narodzenie, kiedy Jezus przyszedł na świat. "Chwała
Bogu na wysokościach!" -
zakrzyknęli liczni niebiescy wysłannicy, którzy wyśpiewywali chwałę Bożą.
Najwyżsi
aniołowie są obecni podczas całego dzieła stworzenia, w chwili poczęcia,
narodzin i pierwszych miesięcy życia dziecka. Są wciąż tutaj, aby zaprowadzać
harmonię i zgodę, aby upadały mury dzielące ludzi od siebie, aby znikały
przejawy dyskryminacji.
"Hosanna
na wysokości!" - krzyczeli ci, którzy szli przed i za Jezusem podczas Jego
tryumfalnego wejścia do Jerozolimy. Dzisiaj święte miasto jest rozdarte
konfliktami pomiędzy wiernymi monoteistycznych religii. Jerozolima jest jak
Chrystus na krzyżu. Podobnie jak On, miasto zmartwychwstanie, a religie zbliżą
się do siebie. Pewnego dnia wejdziemy do niebiańskiej, nowej, przeobrażonej
Jerozolimy. Wszyscy razem zaśpiewamy: "Hosanna! Chwała Tobie, Panie!"
Ujrzymy Boga i osiągając doskonałe spełnienie, pozostaniemy z Nim na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz