Kiedy Jezus przyszedł na ziemię, nie wybrał drogi
dyplomatycznej. Nie powiadomił o swoim przybyciu „wielkich” tego świata, nie
uprzedził możnych, nie dał znać kapłanom. Pominął hierarchię i instytucję
religijną, nie zwołał konferencji prasowej. Być może zdawał sobie sprawę, że ci
wszyscy tak bardzo zamknięci są w swoich pewnikach i przekonaniach, że
przeszliby obojętnie wobec tego wydarzenia, a co gorsze zgasili ducha
zbawczego.
A przecież Jezus bardzo chciał, aby o tym wiedziano. Ktoś miał
prawo dowiedzieć się jako pierwszy. Posłał więc swoich wysłanników do pasterzy,
którzy koczowali na polu strzegąc stada. W ówczesnym rozumowaniu pasterze byli
tymi, którzy na marginesie społeczeństwa, na marginesie religii. „Ludzie
pobożni” faryzeusze, ówczesne duchowieństwo, patrzyli na nich krzywo, uważano
ich za mało wykształconych, a więc nie znających Prawa. Nie znali Prawa, nie
żyli Prawem więc automatycznie skazani byli na potępienie. Tak rozumowała elita
religijna…
Aniołowie zwiastują Chrystusa właśnie tym „wykluczonym” z
pobożnej społeczności. Jezus zaprowadza zmiany w postrzeganiu człowieka. Jasno
daje do zrozumienia, że Jego skala hierarchii nie zawsze odpowiada naszej. „Wielcy”
tego świata są w oczach Jezusa mali. Ostatni są pierwszymi. „Wykluczeni” mają
szczególne przywileje. Nowina chrześcijańska zostaje zwiastowana, i ofiarowana na własność tym „na zewnątrz”
instytucji. A dla tych, którzy są „wewnątrz” i należą do instytucji, to dziwne
postępowanie Boga pozostanie niezrozumiałe.
Mędrcy przychodzą z zewnątrz aby uwielbić Króla. Herod,
należący do instytucji pragnie Króla zgładzić bo widzi w Nim zagrożenie dla
swojej pozycji. Interesy i pozycja Instytucji gasi miłość Boga…
Jezus będzie miał dwunastu przyjaciół, pierwszych
zwierzchników Kościoła. Na drodze krzyżowej to właśnie oni jako pierwsi uciekli
i zaparli się Chrystusa. Krzyż pomoże nieść Jezusowi człowiek z „zewnątrz”,
Szymon z Cyreny.
Chrystus objawi się jako Mesjasz kobiecie z Samarii,
kobiecie, która nie należy do narodu żydowskiego, kobiecie wykluczonej z
obietnicy, kobiecie, która przychodzi z zewnątrz Instytucji i której
prowadzenie się nie jest z pewnością przykładne…
Wzoru do wypełnienia „nowego przykazania” nie dostarczy
kapłan ani lewita, przechodząc obojętnie wobec cierpiącego człowieka ale
wyklęty Samarytanin.
Pierwszym wstępującym do nieba z Chrystusem, pierwszym
świętym chrześcijaninem jest zabójca, który nigdy o Chrystusie nie słyszał.
Do pasterzy więc należy pierwszeństwo absolutne. „Wykluczeni”
zostają dopuszczeni do kontemplacji, do wzięcia w posiadanie Boga, który stał
się ciałem. Dlaczego? Pomimo ich nieznajomości prawa, pomimo uczynków
niezgodnych z „Prawem”, pomimo oddalenia od Instytucji posiadali oni wszyscy
otwarte serca, serca gotowe naprawdę o sobie, serca pokorne z radością
przyjmujące miłosierdzie i przebaczenie.
Uważam się za dobrego katolika, przestrzegam „Prawa”, co
niedziela albo i częściej melduję się w kościele na „mojej” Mszy. Ale serce mam
zamknięte, pełno w nim gnuśności, żalów, zazdrości, plotkarstwa, krytykuję i
obmawiam innych, odbieram innym prawo do miłosierdzia i przebaczenia i dalej
mocno wierzę, że jestem dobrym chrześcijaninem. Potrafię pięknie mówić o Bogu a
z drugiej strony moje usta pełne są złośliwości, cynizmu, pogardy… Jaka ironia
i arogancja. Jakie diabelskie zaślepienie serca.
Jezus patrzy inaczej, inaczej buduje hierarchię wartości.
Patrzy w serce, tak często poranione, zagubione, odrzucone przez innych. Wie,
że nie zawsze to co widać na zewnątrz odzwierciedla wnętrze człowieka. Zanim
zaczniemy oceniać drugiego człowieka, spójrzmy najpierw w prawdzie na swoje
życie, usuńmy z oka belkę, aby następnie usuwać źdźbło z oka brata.
Inspirowane myślą Alessandro Pronzato.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz