niedziela, 6 września 2015

Liturgia Kościoła ubogich






               Kiedy Jezus przyszedł na ziemię, nie wybrał drogi dyplomatycznej. Nie powiadomił o swoim przybyciu „wielkich” tego świata, nie uprzedził możnych, nie dał znać kapłanom. Pominął hierarchię i instytucję religijną, nie zwołał konferencji prasowej. Być może zdawał sobie sprawę, że ci wszyscy tak bardzo zamknięci są w swoich pewnikach i przekonaniach, że przeszliby obojętnie wobec tego wydarzenia, a co gorsze zgasili ducha zbawczego.

           A przecież Jezus bardzo chciał, aby o tym wiedziano. Ktoś miał prawo dowiedzieć się jako pierwszy. Posłał więc swoich wysłanników do pasterzy, którzy koczowali na polu strzegąc stada. W ówczesnym rozumowaniu pasterze byli tymi, którzy na marginesie społeczeństwa, na marginesie religii. „Ludzie pobożni” faryzeusze, ówczesne duchowieństwo, patrzyli na nich krzywo, uważano ich za mało wykształconych, a więc nie znających Prawa. Nie znali Prawa, nie żyli Prawem więc automatycznie skazani byli na potępienie. Tak rozumowała elita religijna…


            Aniołowie zwiastują Chrystusa właśnie tym „wykluczonym” z pobożnej społeczności. Jezus zaprowadza zmiany w postrzeganiu człowieka. Jasno daje do zrozumienia, że Jego skala hierarchii nie zawsze odpowiada naszej. „Wielcy” tego świata są w oczach Jezusa mali. Ostatni są pierwszymi. „Wykluczeni” mają szczególne przywileje. Nowina chrześcijańska zostaje zwiastowana, i  ofiarowana na własność tym „na zewnątrz” instytucji. A dla tych, którzy są „wewnątrz” i należą do instytucji, to dziwne postępowanie Boga pozostanie niezrozumiałe.

           Mędrcy przychodzą z zewnątrz aby uwielbić Króla. Herod, należący do instytucji pragnie Króla zgładzić bo widzi w Nim zagrożenie dla swojej pozycji. Interesy i pozycja Instytucji gasi miłość Boga…

         Jezus będzie miał dwunastu przyjaciół, pierwszych zwierzchników Kościoła. Na drodze krzyżowej to właśnie oni jako pierwsi uciekli i zaparli się Chrystusa. Krzyż pomoże nieść Jezusowi człowiek z „zewnątrz”, Szymon z Cyreny.

             Chrystus objawi się jako Mesjasz kobiecie z Samarii, kobiecie, która nie należy do narodu żydowskiego, kobiecie wykluczonej z obietnicy, kobiecie, która przychodzi z zewnątrz Instytucji i której prowadzenie się nie jest z pewnością przykładne…

       Wzoru do wypełnienia „nowego przykazania” nie dostarczy kapłan ani lewita, przechodząc obojętnie wobec cierpiącego człowieka ale wyklęty Samarytanin.

          Pierwszym wstępującym do nieba z Chrystusem, pierwszym świętym chrześcijaninem jest zabójca, który nigdy o Chrystusie nie słyszał.

         Do pasterzy więc należy pierwszeństwo absolutne. „Wykluczeni” zostają dopuszczeni do kontemplacji, do wzięcia w posiadanie Boga, który stał się ciałem. Dlaczego? Pomimo ich nieznajomości prawa, pomimo uczynków niezgodnych z „Prawem”, pomimo oddalenia od Instytucji posiadali oni wszyscy otwarte serca, serca gotowe naprawdę o sobie, serca pokorne z radością przyjmujące miłosierdzie i przebaczenie.

         Uważam się za dobrego katolika, przestrzegam „Prawa”, co niedziela albo i częściej melduję się w kościele na „mojej” Mszy. Ale serce mam zamknięte, pełno w nim gnuśności, żalów, zazdrości, plotkarstwa, krytykuję i obmawiam innych, odbieram innym prawo do miłosierdzia i przebaczenia i dalej mocno wierzę, że jestem dobrym chrześcijaninem. Potrafię pięknie mówić o Bogu a z drugiej strony moje usta pełne są złośliwości, cynizmu, pogardy… Jaka ironia i arogancja. Jakie diabelskie zaślepienie serca.

         Jezus patrzy inaczej, inaczej buduje hierarchię wartości. Patrzy w serce, tak często poranione, zagubione, odrzucone przez innych. Wie, że nie zawsze to co widać na zewnątrz odzwierciedla wnętrze człowieka. Zanim zaczniemy oceniać drugiego człowieka, spójrzmy najpierw w prawdzie na swoje życie, usuńmy z oka belkę, aby następnie usuwać źdźbło z oka brata.


Inspirowane myślą Alessandro Pronzato.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz