wtorek, 12 stycznia 2016

Zmiana myślenia, zmiana życia - "Nikt nie wlewa młodego wina do starych bukłaków..."






Zmiana myślenia podstawą rozwoju.

„Nikt nie przyszywa łaty z surowego sukna do starego ubrania, gdyż łata obrywa ubranie, i gorsze staje się przedarcie. Nie wlewa się też młodego wina do starych bukłaków. W przeciwnym razie bukłaki pękają, wino wycieka, a bukłaki przepadają. Ale młode wino wlewa się do nowych bukłaków, a tak jedno i drugie się zachowuje.” Mt 9, 16-17.

Jezus tymi słowami chciał przekazać bardzo ważną prawdę. Prawda ta dotyczyła wiary w jego nauczanie, w przyjęcie Słowa Bożego i przemianie swojego życia. Aby to było możliwe, człowiek musiał najpierw wyzbyć się dotychczasowych schematów postrzegania Boga, drugiego człowieka i świata. Musiał otworzyć swoje serce na nową naukę, musiał pozbyć się starych bukłaków swoich przekonań, aby wlać nowe wino do nowych bukłaków. Nowe myśli do nowego serca, gotowego na przyjęcie nowych idei, a co za tym idzie zmiany przekonań i postępowania. Wiara w naukę głoszoną przez Jezusa wymagała opuszczenia bezpiecznych ale jałowych schematów postrzegania i doświadczania Boga, człowieka, życia ogólnie mówiąc.

Jezus doskonale znał człowieka, wiedział, że człowiek może się rozwijać i wzrastać w każdej dziedzinie, jedynie poprzez gotowość do zmiany utartych przekonań i sposobu myślenia. W miarę jak dojrzewamy, zdobywamy różnego rodzaju doświadczenia, te przyjemne i bolesne, które kształtują nasz sposób myślenia, tworzą przekonania i wyznaczają kierunek naszym działaniom. Mówiąc wprost, jak myślę tak również i postępuję w życiu. Idąc przez życie, formułujemy zasady, które pomagają nam radzić sobie z uczuciami związanymi z nami samymi i otaczającym nas światem. Bardzo często są to nieświadome mechanizmy, które działają w sposób automatyczny, popychając nas do określonych zachowań i podejmowania określonych decyzji. Mają również ogromny wpływ na jakość naszej samooceny.

Przykładem niech będzie młody człowiek, któremu tutaj nadam imię Marek.
Marek jest człowiekiem miłym, skromnym, uczynnym, jednak daleko mu  do tego, aby być duszą towarzystwa. Zazwyczaj wybiera samotność, a kiedy musi już znaleźć się w jakiejś grupie, rzadko otwiera usta, aby włączyć się do dyskusji. Gdzieś w głębi duszy czuje ogromne pragnienie kontaktu z ludźmi, wyrażenia swoich pragnień, marzeń, uczuć, ale istnieje w nim ogromny lęk przed wyrażeniem swojego zdania, opinii ze strachu, że zostanie odrzucony, zakwestionowany, wyśmiany przez innych. Wciąż rezygnując z siebie spełnia tylko oczekiwania innych. To czym żyje Marek w głębi swojego serca, jest dla niego prawdziwym dramatem, czuje gdzieś podświadomie, że życie przecieka mu przez palce, a on nie potrafi nic z tym zrobić.

Problem Marka ma swoje źródło w przeszłości, a dokładniej w jego relacjach z rodzicami. Kiedy był dzieckiem, nieustannie musiał spełniać oczekiwania swoich rodziców. Nigdy nie miał prawa wyrazić swojego zdania i okazywać swoich potrzeb. Matka wymagała od niego bezwzględnego posłuszeństwa, a każde próba okazania własnej woli lub sprzeciw wobec woli matki, karany był krytyką i odrzuceniem. Aby doświadczyć akceptacji i miłości musiał bezwzględnie spełniać wszystkie oczekiwania matki.

Ojciec Marka bardzo dużo pracował, nawet po godzinach. Kiedy wracał do domu i otwierał swój laptop, dla Marka był to ewidentny sygnał: muszę być cicho i nie przeszkadzać, w przeciwnym razie ojciec się zdenerwuje. Pomimo starań Marka, wciąż słyszał słowa: „byłeś niegrzeczny więc…”, „nie odrobiłeś lekcji więc…”, nie zasłużyłeś sobie na to, więc…” „Inne dzieci lepiej się uczą, a ty?”.

Już od najmłodszych lat w Marku ukształtowało się myślenie: „Jeżeli nie będę nikomu przeszkadzał, nie zostanę odrzucony”, „jeżeli powiem, co myślę, to znów mama będzie niezadowolona.” „Muszę spełniać oczekiwania rodziców, wówczas będę kochany i akceptowany.” – Oczywiście dziecko nie myśli w tak analityczny sposób, ale tak podświadomie czuje. W ten sposób stara się dostosować do otoczenia, aby zapewnić sobie to, czego człowiek potrzebuje najbardziej: miłości, akceptacji, szacunku.

Sytuacja Marka pokazuje nam, w jaki sposób rodzi się nasze myślenie, nasze przekonania i zachowania w dorosłym życiu. Wielu ludzi chciałoby żyć inaczej, być kimś innym, realizować swoje marzenia, ale boją się, że zostaną odrzuceni, skrytykowani, wyśmiani. Wielu boi się podejmowania konkretnych decyzji, wyjścia z sytuacji, w której czują się źle, zaryzykowania czegoś w życiu, tylko dlatego, że zawsze ktoś inny za nich podejmował decyzje, ktoś inny mówił im, jak powinno wyglądać ich życie.
Takie doświadczenia potrafią zamknąć człowieka w wewnętrznym więzieniu, odebrać radość i sens życia. A wcale tak nie musi być!

Jezus wielokrotnie w swoim nauczaniu, w przypowieściach starał się otworzyć umysły i serca ludzkie. Uczył nowego patrzenia na świat, uczył samodzielnego myślenia. Jezus wiedział, że nie będzie to łatwe, gdyż jedną z największych przeszkód w rozwoju człowieka jest przywiązanie do utartych sposobów myślenia.
Stare porzekadło mówi: „Ile wody można wlać do pięciolitrowej puszki oleju? Ani kropli. Najpierw trzeba wylać trochę oleju.”

Z nauki Jezusa o nowym winie i nowych bukłakach, prócz pięknej lekcji Teologii na temat wiary i relacji człowieka do Boga, możemy wyciągnąć jeszcze inną lekcję, bardzo ważną dla naszego życia. Stawać się nowym człowiekiem, rozwijać się, wzrastać duchowo i psychicznie, to przede wszystkim zmieniać myślenie. Uparcie tkwiąc przy swoich przekonaniach, nigdy nie ruszymy do przodu, niczego nie zmienimy w życiu, nie rozwiążemy żadnego problemu.

Jak poradzić sobie ze zmianą myślenia

Powstaje jednak pytanie jak zmienić nasze myślenie i utarte przekonania, skoro tkwią one głęboko w naszej podświadomości.

Najważniejszym sposobem jest poznanie działającego tu mechanizmu.
Bardzo często wydaje nam się, że to okoliczności zewnętrzne, ludzie, sytuacje mają ogromny wpływ na nasze życie i wywołują takie uczucia jak: gniew, radość, smutek i inne uczucia. Zgodnie z tym wyobrażeniem istnieje bezpośredni związek pomiędzy zdarzeniem a tym jak się czujemy.

Na przykład, jeśli odchodzi ode mnie żona czuję smutek, żal, rozczarowanie. Jeśli ktoś powie mi przykre słowo czuję się zły, oburzony, obrażony. – Wydaje się, że zachodzi tu bezpośrednia relacja pomiędzy zdarzeniem i emocjami. Okazuje się jednak, że wcale tak nie jest.

Pomiędzy zdarzeniem a uczuciem pojawia się etap pośredni, jest to mianowicie nasze myślenie. Odejście ukochanej osoby wcale nie jest przyjemną sprawą ale jeżeli czuję się przygnębiony odejściem żony, to nie przez zdarzenie samo w sobie, ale dlatego, że myślę sobie różne rzeczy na ten temat: jak sobie poradzę teraz sam, być może znalazła sobie kogoś lepszego ode mnie, itp.

To właśnie myśli, moja interpretacja faktu odejścia żony, dialog wewnętrzny, który sam ze sobą prowadzę wpędza mnie w depresję. Wielu jest takich, którzy ucieszyliby się z odejścia żony…
Już dwa tysiące lat temu, wybitny filozof Epiktet powiedział: „Nie to nas dotyka, co się nam zdarza, ale to, co mówimy sobie o tym, co się nam zdarza.”

Jezus doskonale znał człowieka i wiedział, że dopóki człowiek nie porzuci utartych sposobów myślenia, postrzegania Boga, świata, bliźniego i siebie samego, dopóty nie jest wstanie otworzyć się na wiarę i przyjęcie Jego nauki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz