Trudno sobie wyobrazić poruszanie się
po naszych drogach, na których zabrakłoby znaków drogowych, sygnalizacji
świetlnej, map i wszelkich innych informacji bezpiecznie i pewnie prowadzących
nas do celu podróży. Podobnie dzieje się w życiu duchowym, potrzebujemy znaków,
wskazówek, przewodników…
Dlaczego na naszej drodze życia jest
tyle cierpienia, samotności, zniechęcenia, zagubienia…? Myślę, że głównym
powodem tego stanu rzeczy jest nasz egocentryzm. Wciąż kurczowo trzymamy się
naszego „ja”, naszych wyobrażeń o Bogu, świecie i drugim człowieku. Świadomie
lub podświadomie wierzymy, że we wszystkim co robimy mamy rację, uważamy, iż najlepiej
wiemy co dla nas dobre i właściwe. Próbujemy budować swoje szczęście wyłącznie
w oparciu o swoje wizje tego „szczęścia”. Dużo mówimy, mało słuchamy. Brakuje
nam odwagi i otwarcia aby od czasu do czasu postawić pod znakiem zapytania
nasze przekonania.
Stąd bierze się cierpienie,
rozczarowanie, rezygnacja. Zrzucamy winę na innych za nasze życiowe porażki.
Obarczamy winą Boga lub los zapominając że większość cierpienia, które
przeżywamy jest skutkiem naszych błędnych decyzji i wyborów, skutkiem
koncentracji na sobie i braku otwarcia na to, co mówią i myślą inni, często
mądrzejsi od nas ludzie.
W naszej codziennej drodze życia
rzadko pamiętamy, że istnieje jakiś pełen miłości, miłosierdzia i Opatrzności
plan Boga. Jakieś wezwanie, jakaś obietnica w stosunku do nas i całego świata i
że o pomoc w ich odnalezieniu, odczytaniu pośród życiowych wydarzeń potrzebujemy
wołać nieustannie: „Daj mi poznać drogi Twoje, Panie i naucz mnie Twoich
ścieżek.” (Ps. 25,4)