niedziela, 30 listopada 2014

Adwent - czas narodzin życia

            „Życie jest szansą, schwyć ją. Życie jest radością, próbuj ją. Życie jest snem, uczyń je prawdą. Życie jest wyzwaniem, zmierz się z nim. Życie jest obowiązkiem, wypełnij go. Życie jest cenne, doceń je. Życie jest bogactwem, strzeż go. Życie jest miłością, ciesz się nią. Życie jest tajemnicą, odkryj ją. Życie jest obietnicą, spełnij ją. Życie jest hymnem, wyśpiewaj go. Życie jest walką, podejmij ją. Życie jest tragedią, pojmij ją. Życie jest przygodą, rzuć się w nią. Życie jest szczęściem, zasłuż na nie. Życie jest życiem, obroń je” – tak o życiu mówiła kiedyś Matka Teresa z Kalkuty.

                W świecie chrześcijańskim rozpoczyna się czas Adwentu. Samo słowo adwent pochodzi od łacińskiego „adventus”, co oznacza „przyjście” i wiąże się  nadejściem Zbawiciela. W pierwszych wiekach chrześcijaństwa przeżywany był on w atmosferze wyrzeczeń, powstrzymania się od wszelkiego rodzaju zabaw i przyjemności. Swoją wymowa bardziej przypominał czas Wielkiego Postu. Myśl wybiegała bardziej w stronę oczekiwania i przygotowania na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa oraz końca znanego nam świata. W późniejszych wiekach słowo Adwent zaczęło bardziej kojarzyć się z oczekiwaniem i duchowym przygotowaniem do pamiątki Narodzenia Chrystusa.

               
                Adwent zawsze kojarzył mi się z czasem ciszy wewnętrznej, poszukiwaniem pokoju w sercu i spotkaniem z sobą samym. To chyba klimat zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia sprawia, że instynktownie ale również na drodze wiary czuję szczególną obecność i bliskość Boga w osobie i Ewangelii Jezusa Chrystusa, bliskość Boga w drugim człowieku oraz w sobie samym. Każda dobra myśl, każdy gest szacunku i miłości względem drugiej osoby, ciepłe słowo, uśmiech, jest znakiem powiewu Ducha Świętego w sercu człowieka. Pochylenie się w zadumie pełnej akceptacji i zgody na swoje życie, dobre myśli dające nadzieję, cisza i pokój w sercu to oczekiwany owoc Adwentu.

                Chciałoby się powiedzieć, że Chrystus przychodzi do naszego serca na drodze Adwentowej ale On już tam jest, zawsze był tylko zasłonięty sprawami pozornie ważniejszymi, zabieganiem, hałasem zewnętrznym, sercem przywiązanym do przemijających świecidełek tego świata.  

                Czas się zatrzymać, dać Bogu czas, dać sobie czas, dać czasowi czas… Nie próbując wszystkiego zrozumieć, wszystkiego rozwiązać, wszystko zaplanować. W życiu nieustannie biegamy, gonimy koniec swojego ogona, zżera nas stres, wciąż chcemy więcej, wydaje nam się, że od nas wszystko zależy. A sprawy naprawdę ważne pozostają zaniedbane, zignorowane, osierocone…

                Potrzebny nam jest błogosławiony czas zatrzymania się w naszym życiu, nabrania do niego dystansu i spojrzenia na nie oczyma Boga. Z miłością, dobrocią ale również w  prawdzie. I odpowiedzieć sobie na pytania: kim jestem, dokąd zmierzam, jakie są moje priorytety w życiu i dokąd one mnie zaprowadzą. Ogromna mądrością życiową jest dostrzeganie konsekwencji w przyszłości moich obecnych zachowań, decyzji, wyborów…

                Adwent, to czas spotkania z Bogiem i samym sobą w pokorze. Pokora i miłość to dwa najważniejsze narzędzia na drodze jakiegokolwiek rozwoju. Pokora mądra i miłość mądra, które budują moje życie i życie tych, których na drodze swojej spotykam.

                Spotkanie z samym sobą jest podstawą na drodze rozwoju duchowego. Starożytni mnisi twierdzili, iż chcąc spotkać Boga w swoim życiu, najpierw trzeba spotkać siebie samego. Ten, kto jest obcy samemu sobie, kto nie zna siebie, kto stara się uciec od swojego prawdziwego, autentycznego „ja” z Boga czyni bożka, na którego przerzuca swoje frustracje, pragnienia, potrzeby. Bóg nie jest już odbiciem mojej „psyche” ale przywrócone Mu zostaje jego właściwe miejsce – Przewodnika przez życie, Nauczyciela, Celu, do którego zmierzamy, spełnienia raz ofiarowanego nam istnienia.

                Pierwszą Ewangelią rozważaną w czasie Adwentu jest zaproszenie do czuwania.

                „Uważajcie, czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy czas ten nadejdzie. Bo rzecz ma się podobnie jak z człowiekiem, który udał się w podróż. Zostawił swój dom, powierzył swoim sługom staranie o wszystko, każdemu wyznaczył zajęcie, a odźwiernemu przykazał, żeby czuwał. Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: z wieczora czy o północy, czy o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących. Lecz co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!" (Ewangelia wg Św. Marka: 13,33-37)

                Czuwać, oznacza być przebudzonym, o jasnym i trzeźwym umyśle. Nieustannie weryfikując swoje życie, czy podąża ono właściwym torem. Analizować z uwagą swoje myśli, uczucia, pragnienia i wciąż powracać do pytań o siebie samego. Bez względu na to czy wierzę w Boga czy też nie, kiedyś przyjdzie i mi pozostawić to wszystko, co z takim trudem nazbierałem w życiu i odpowiedzieć Bogu na pytanie: ile w tym wszystkim było miłości a ile siebie samego, ile daru z siebie a ile egoizmu, ile budowania a ile destrukcji.

                Wejdź na drogę prostego życia – już teraz!

                W sytuacji, gdy człowiek nie pracuje nad sobą, nie wycisza umysłu – każda, nawet najmniejsza „katastrofa” w naszym życiu może nas bardzo mocno złamać, a skutki takiego załamania mogą ciągnąć się przez całe życie. W sytuacji, gdy umysł jest wyciszony i przychodzi jakieś niepowodzenie dużo szybciej wracamy do normalności. Nie trzymamy tego, potrafimy puścić. Potrzebna jest praktyka, praca nad sobą. Im silniejszy człowiek wewnątrz, tym mniej ma problemów, tym łatwiej z tych problemów wychodzi. Ale żeby tą siłę osiągnąć, trzeba włożyć jakąś pracę - nic nie ma za darmo.

                Musisz wziąć swoje życie we własne ręce, musisz żyć swoim życiem tak, aby stało się ono dla innych źródłem inspiracji, nadzieją na lepsze jutro, wiarą w sens życia. Niech nie ograniczają Cię więzy twoich wzorców myślowych, schematy zachowań wypracowane przez lata walki z samym sobą, cięgi zebrane od życia w przeszłości. – To z jednej strony jesteś ty, to twoje doświadczenie ale z drugiej strony nie jesteś tego niewolnikiem. Teraz zacznij żyć mądrością, która ukryta jest wgłębi ciebie, którą dał Ci Bóg.
               

                Jezus pozostawił gwarant szczęścia i najważniejsze prawo duchowego rozwoju:

                „Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, 35 a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: "Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?" On mu odpowiedział: "Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy". (Ewangelia wg. Św. Mateusza: 22, 34-40)

                Źle postrzegamy miłość samego siebie…

                Możliwe, że jest to taka naleciałość religijna, wiele religii mówi „wszystko dla innych”. Ale żebym ja mógł dać, to ja sam muszę być w dobrej formie, muszę chcieć dawać - musze mieć otwarte serce. Jeżeli jestem zmęczony sobą samym, nie akceptuję swojego życia, to co ja mogę dać? Mogę zrobić herbatę i wyszorować podłogę... i to jest wszystko. Możemy dać innym dużo, dużo więcej - możemy dać swoje uczucia, uwagę, mądrość. Natomiast w takim zabieganiu codziennym nie ma na to czasu - na te najważniejsze rzeczy, na ten prawdziwy kontakt człowieka z człowiekiem: matki z dzieckiem, żony z mężem, przyjaciela z przyjacielem. Nie ma na to czasu, bo jest cały czas myślenie co zrobić, aby „mieć” a nie jak żyć aby „być”. Nie ma kontaktów międzyludzkich, czyli nie dajemy tak naprawdę wszystkiego, co mamy w sobie najlepsze. Dbamy o powierzchowność, o rzeczy co prawda nieraz ważne ale nie najważniejsze.


                Adwent to czas kontaktu ze swoją wewnętrzną siłą. Człowiek, który spoczywa w sobie i Bogu stoi twardo na ziemi, bez uporczywego trzymania się innych, ich oczekiwań, osądów, humorów… Jeśli masz kontakt ze swoją wewnętrzną siłą, nic nie może ci zagrozić, ludzie nie mają nad tobą władzy. Dzięki tej sile, uzyskanej przez spotkanie z Bogiem i sobą samym możesz stawić czoło wszelkim myślom i uczuciom, które mogłyby ściągnąć cię w dół. Piękne myśli to piękne uczucia, piękne uczucia to piękne czyny.

piątek, 28 listopada 2014

Jak zastosować prawo przyciągania

                       Realia codzienności dużej części społeczeństwa dalekie są od stylu życia gwiazd filmu, sportu czy ludzi wielkiego biznesu lansowanych w mediach. Najczęściej jest to rzeczywistość ciężkiej pracy, skromnych warunków życia i główkowanie, jak tu przeżyć do końca miesiąca. Dlatego też idea „prawa przyciągania” jest towarem bardzo atrakcyjnym, rozbudzającym nadzieję na poprawę dotychczasowego życia, bez względu na to czy chodzi tu o kwestie materialne, relacje z ludźmi czy realizację siebie samego. Wzbudza wiele emocji, nadziei, ekscytacji ale również, w efekcie końcowym, wiele frustracji i pogłębienia poczucia beznadziejności własnego losu. – Dlaczego tak się dzieje?

czwartek, 27 listopada 2014

Prawo Przyciągania - magia czy umiejętność



                Z pewnością dla kogoś, kto interesuje się kwestią pozytywnego myślenia, rozwoju osobistego, realizacją wyznaczonych celów, motywacją czy ogólnie mówiąc zmianą, w jakimkolwiek aspekcie swojego życia, nie obce będzie pojęcie „prawa przyciągania” oraz kultowy film „Sekret”.

                W Internecie bardzo dużo informacji można znaleźć na ten temat, wystarczy wpisać hasło: prawo przyciągania. Większość jednak portali poruszających ten temat przedstawia go jako magiczną formułę, którą wystarczy wcielić w życie, aby osiągnąć wymarzone rezultaty i zaspokoić aktualne potrzeby. Wielu autorów piszących na temat prawa przyciągania pławi się w „błotku” Ezoteryki, oferując (przepraszam jeśli kogoś urażę) naiwnym czytelnikom magiczne receptury „prawa przyciągania”, żerując i czasami nieźle zarabiając na naiwności, desperacji i realnych życiowych potrzebach ludzi.

                Sama idea „prawa przyciągania” jest jak najbardziej realna i urzeczywistnia się w naszym codziennym życiu, jednak jej rozumienie nie zawsze jest właściwie przedstawiane. Tak jak wspomniałem najczęściej sprowadza się do magicznego i życzeniowego myślenia.

                Do rzeczy! Kilka ogólnych spostrzeżeń.

wtorek, 25 listopada 2014

"Serce" - źródło mojego życia

             
            Uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzają do Jezusa kobietę, którą przyłapano na cudzołóstwie… - To co uczynił Jezus Kochani, to było „mistrzostwo świata” w podejściu do człowieka! – Z faryzeuszami i uczonymi w piśmie Jezus ani się nie kłóci, ani nie dyskutuje, ani nie próbuje dochodzić do tego czy mają oni rację czy nie, ale uderza w czuły punkt zmuszając ich do refleksji nad samymi sobą. Do spojrzenia na własne serca. Jezus uderza w ich serca, bo tam znajduje się prawda o człowieku: „Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamień”.

            „Jezus udał się na Górę Oliwną, ale o brzasku zjawił się znów w świątyni. Wszystek lud schodził się do Niego, a On, usiadłszy, nauczał.
            Wówczas uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzili do Niego kobietę, którą pochwycono na cudzołóstwie, a postawiwszy ją na środku, powiedzieli do Niego: «Nauczycielu, kobietę tę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz?». Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć.
            Lecz Jezus, nachyliwszy się, pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: «Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień». I powtórnie nachyliwszy się, pisał na ziemi.
            Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku.
            Wówczas Jezus, podniósłszy się, rzekł do niej: «Niewiasto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?». A ona odrzekła: «Nikt, Panie!». Rzekł do niej Jezus: «I Ja ciebie nie potępiam. – Idź, a od tej chwili już nie grzesz».” (Ewangelia wg Św. Jana 8, 1- 11)

             Serce jest najgłębszym wnętrzem człowieka. – Biblia bardzo szeroko rozumie pojęcie ludzkiego serca. To tu umiejscawia źródło życia duchowego, czyli: intelekt, wolę, uczucia, emocje, pragnienia – czyli to co najintymniejsze w człowieku. Sercu Pismo Święte przypisuje również różne postawy: pobożność, czystość, pokorę, wierność, wrażliwość, delikatność, ale też: głupotę, bezbożność, zatwardziałość, zakłamanie, pychę…

            Jezus sam osobiście podkreśla powagę i znaczenie ludzkiego serca. – Jak bardzo powinniśmy zwracać uwagę na to co w naszych sercach się dzieje. – Jezus mówi: „Co wychodzi z człowieka, to czyni go nieczystym. Z wnętrza bowiem ludzkiego serca pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym.”
            Jezus nie zatrzymuje się jednak na tym. Na swojej drodze, nigdy nie potępił żadnego spotkanego człowieka utrudzonego życiem i zranionego grzechami. Patrzył jeszcze głębiej w ludzkie serce, niż to co my sami możemy poznać, doświadczyć, zgłębić Wiedział, że ludzkie zachowania bardzo mocno uwarunkowane są tym, co głęboko ukryte jest w ich sercach.

            Wszyscy pragniemy być kochani, pragniemy bliskości innych osób, dowodów i potwierdzenia że jesteśmy dla kogoś ważni. Często to właśnie nadaje sens naszemu życiu, buduje poczucie naszej wartości, mobilizuje nas do działania, daje nam poczucie spełnienia.
            Podobnie jest z Bogiem. Bóg pragnie naszej bliskości, pragnie kochać nas miłością intensywną, gorącą, można by powiedzieć szaloną… takiej samej miłości oczekuje również od nas. Pragnie miłości z całego serca – tylko trzeba wiedzieć co w tym sercu jest.

            Wszyscy zostaliśmy w jakiś sposób zranieni, pokaleczeni. Każdemu z nas, na pewnym etapie życia zdarzyło się doświadczyć uczucia odrzucenia, opuszczenia, niesprawiedliwości, zdrady lub upokorzenia, kiedy zawstydzały nas czyjeś przykre słowa.

             Na słowo "zdradzony" składa się pięć wielkich zranień: zdrada, odrzucenie, opuszczenie, upokorzenie, niesprawiedliwość.
             Z pewnością każdemu z nas  zdarzyło się w życiu, że poczuliśmy się opuszczeni, odstawieni na boczny tor, odczuwaliśmy, że jesteśmy niczyi i nie mamy swojego miejsca. Mieliśmy wrażenie, że nie zasługujemy na to, co nas spotyka. Przeżyliśmy jakąś niesprawiedliwość, zostaliśmy okłamani, poniżeni w oczach innych. Być może obrażono nas kiedyś publicznie. – Bardzo często nawet tych momentów z życia już nie pamiętamy…
            Dziś te zranienia są przyczyną wielu naszych życiowych trudności: jest w nas dużo lęku, poczucia krzywdy, braku zaufania. Mamy problemy z budowaniem trwałych związków uczuciowych. Jesteśmy przewrażliwieni na opinie innych pod naszym adresem, jesteśmy zazdrośni, kłótliwi, drażliwi, zaborczy w relacjach z ludźmi. Brak nam radości życia, poczucia szczęścia i spełnienia. Ciągle to szczęście uzależniamy od czegoś albo kogoś… Odczuwamy pustkę w życiu, samotność, smutek, brak zrozumienia – rekompensujemy sobie to wszystko uciekając w nałogi, bulimię, sferę seksualną… To wszystko są skutki ran niesionych w sercu…

            Kiedyś poznałem młodego człowieka który miał problem z nadwagą. – Będąc dzieckiem, jego ojciec miał wygórowane ambicje sportowe wobec swojego syna. Chciał aby jego syn został piłkarzem. Niestety nadwaga nie pozwalała mu zrealizować oczekiwań ojca. Ojciec wciąż go poniżał, mówiąc mu przykre słowa związane z jego wyglądem fizycznym, wyzywał go od tłuściochów, powtarzał mu, że do niczego się nie nadaje i nic z niego nie będzie w życiu… Ten młody człowiek faktycznie nigdy nie ułożył sobie życia… Nie udało mu się stworzyć normalnego związku, uciekał w samotność, zaczął sięgać po alkohol aby tłumić ból życia… Ojciec swoimi słowami, brakiem miłości, brakiem akceptacji  syna takim jakim jest, zrujnował jego poczucie własnej wartości, szacunku do siebie, odebrał mu szansę na normalne życie. A ten młody człowiek nigdy sobie sam z tym nie poradził, tak głęboko utkwiła w nim ta rana. – To jest właśnie nasze serce, ta głębia, przepaść naszego serca, które tylko Bóg może uleczyć. To tam przede wszystkim musimy zaprosić Jezusa, przejść razem z Chrystusem przez tą ciemną dolinę pełną ran i bólu. Bo to tam jest źródło naszych uczuć, instynktów i namiętności: radości i bólu, odwagi i tchórzostwa, mocy i strachu, miłości i nienawiści.

            Pamiętacie tsunami jakie miało miejsce kilka lat temu w Azji! Obsunęła się wówczas na oceanie płyta tektoniczna. Nikt tego nie widział, nikt nie słyszał bo było to głęboko pod wodą ale powstała fala, która tysiąc kilometrów dalej zabiła setki tysięcy ludzi. -  Często tak jest, że w moim sercu obsuwa się taka płyta tektoniczna z dzieciństwa. Mogło mi się coś przypomnieć, skojarzyć, zobaczyłem coś i sam nie wiem dlaczego wywołało to u mnie smutek, łzy cisną się do oczu, mam wszystkiego dość… - To jest właśnie moje serce. Serce, to moje najgłębsze „ja”. To tutaj powstają decyzje: smuć się, nienawidź, pokochaj, złość się… Umysł ma tylko to wszystko uzasadnić. To w sercu znajduje się ta potężna siła, która kieruje naszym życiem!!!

                        Panowie! Nie raz musimy wstać do pracy o godzinie 6.00 rano albo i wcześniej. Kombinujemy, przestawiamy budzik żeby jeszcze te kilka minut zostać w ciepłym łóżku… Ale w sobotę, jak trzeba z kumplami pojechać na ryby, to już o 3 rano jesteśmy gotowi. Deszcz, wiatr, zimno, ciemno…Nic nam nie przeszkadza! – To jest właśnie serce. Jak czegoś chcesz, jak czegoś pragniesz, nie ma takiej siły, która by cię powstrzymała. – Bo właśnie w sercu ukryte są najgłębsze pragnienia, marzenia, potrzeby…

            Dlaczego w tylu w tylu związkach jest tak dużo zazdrości, zaborczości, braku zaufania?  Dlatego że są ludzie, których nigdy nie nauczono kochać. Jako dzieci musieli żebrać o miłość rodziców, szukać miłości, zasługiwać sobie na nią. Nigdy nie otrzymali miłości bezwarunkowej…

            Zdrada nie zaczyna się w momencie kiedy z koleżanką z biura lub z zapoznaną panią w Ciechocinku ląduje się w łóżku. Zdrada zaczyna się o wiele wcześniej: niewinne żarty, flirty, zdjęcia w Internecie… Niektórzy mężczyźni mówią, że szukali związku pozamałżeńskiego ponieważ żona już nie jest tą samą kobietą którą poznali, wrażliwą i czułą… Stąd ta koleżanka, młodsza, czuła, zabawna… Nie drodzy panowie! – To twoje poranione serce się odzywa. Jako dziecku, małemu chłopcu nikt nie dał ci poczucia twojej wartości, męskości. Tato ciężko harował na chleb, ciągle nie było go w domu, a może pił i poniżał cię… Dziś szukasz potwierdzenia twojej męskości u innych kobiet.

            Jezus nie krzyczał na placach: nawracajcie się, porzućcie swoje grzeszne uczynki, zmieńcie postępowanie… ale przyszedł leczyć serca ludzkie. Przyszedł spotkać się z człowiekiem udręczonym, poranionym w swoim sercu. Dlatego nigdy nikogo nie potępił bo wiedział że za każdym grzechem, za każdą zdradą, za każdą agresja jaka Go spotkała stało poranione serce człowieka.

            Jezus Chrystus wpierw zmienia serce człowieka. Przychodzi by zapalić światło ale my tak bardzo umiłowaliśmy ciemność. Boimy się często tak naprawdę zaprosić Jezusa do naszych serc ponieważ obawiamy się że zapali światło, że ujrzymy stos pokrwawionych bandaży, niezabliźnionych ran, które wciąż krwawią. Boimy się zobaczyć siebie samych poranionych, odrzuconych, niekochanych… Siebie samych pełnych lęku, niepewności, stęsknionych za miłością bezwarunkową…

            Ktoś kiedyś powiedział: Chcesz poznać siebie? Wejdź na chwilę do pustego kościoła, zostań na chwilę w ciszy i zobacz co cię boli, co czujesz w sercu… W ciszy, kiedy jesteś sam ze sobą wychodzi prawda o tobie.

             Będąc na ulicy, w autobusie, w tramwaju, popatrzcie na ludzi: ile osób cały czas ma komórkę w ręce, bawiąc się nią, dzwoniąc, sprawdzając Internet. Il ludzi zwłaszcza młodych przemieszczając się po ulicach ma założone na uszach słuchawki… W naszych domach non stop włączony jest telewizor, radio, komputer… Dlaczego? Boimy się zostać w sam na sam z sobą w ciszy, bo wtedy zaczyna mówić serce i wychodzi nasza samotność, cierpienie, smutek, który w nas tkwi, poczucie opuszczenia, porzucenia, wychodzi brak poczucia własnej wartości, niezgoda na siebie, na swoje życie…

            Wszystkie te zranienia, które niesiemy w naszych sercach a które tak mocno wpływają dziś na nasze życie, zachowania i podejmowane przez nas wybory, nie są jakimś fatum które determinuje nasze życie na zawsze. Wszystko to co nas dzisiaj boli: samotność, opuszczenie, strach, cierpienie… z niesamowitą potęga wszystko to rzuciło się na Chrystusa na Golgocie i właśnie tam, Chrystus stoczył bitwę z tymi demonami naszego życia. Wszystko to utopił w swojej miłości. – Dziś z Chrystusem musimy zejść na dno naszego serca, odkryć te rany, oczyścić je i obandażować świeżutkim bandażem miłości. Musimy wraz z Jezusem przytulić to nasze życie, takim jakim ono jest!

            Z Chrystusa płynie Potęga, moc i siła do przemiany serca, a tym samym otwiera się nam perspektywa nowego życia, wolnego od zakłamania, egoizmu, użalania się nad sobą, obwiniania innych za nasze trudności, porażki i niezadowolenie z życia. – Grzech moi drodzy z pewnością będzie się wlókł za nami przez całe życie, ale nie oznacza to, że w oczach Boga przestajemy być piękni, kochani i wartościowi. Nasze piękno pochodzi od Jezusa Chrystusa, który przyjął nasz grzech na siebie i zabrał go ze sobą na drzewo krzyża.

            Ten proces odkrywania swojego serca nie jest bezbolesny, wiąże się z pewnego rodzaju cierpieniem i zobaczeniem prawdy o sobie, być może również ze wstydem i poczuciem winy ale chcąc przemiany naszego serca a co za tym idzie naszego życia musimy oczyścić ropiejące rany, usunąć to co gnije od 20, 30, 50 lat, aby serce stało się zdrowe, aby nasze życie nabrało blasku i sensu. – Pytanie brzmi: Czy Ty tego chcesz? Wielu z nas odpowiedziałoby od razu: „Tak, bardzo tego chcę!” – Ale czy na pewno? – Tak bardzo tego chcę ale: nie mówmy o tej sprawie, nie poruszajmy tego tematu, o tym wydarzeniu chcę zapomnieć… Tak się nie da!

            Bardzo wymownym obrazem jest tu ewangeliczne uzdrowienie człowieka z uschłą ręką: Człowiek ten musiał stanąć przed Jezusem i przed innymi ludźmi zebranymi wokół, musiał wyciągnąć tego uschłego kikuta, obnażyć swoje kalectwo, musiał sam zobaczyć ta uschłą rękę… Podobnie jest z moim sercem, muszę te moje rany obnażyć, zobaczyć je, pokazać je Chrystusowi, dopiero wtedy przychodzi uzdrowienie… - To nie zdrada Cię boli, to nie alkoholizm Cię boli, to nie twoja złośliwość, kłótliwość czy ciągłe rozdrażnienie cię boli ale krzywda, odrzucenie, samotność, poniżenie, brak miłości i wiele innych ran jakich doznałeś/doznałaś wiele lat temu. Wtedy nie umieliśmy się bronić, przyjęliśmy ciosy nie rozumiejąc dlaczego. Dziś jako dorośli możemy z Chrystusem zobaczyć te rany, pojednać się z przeszłością i przytulić mocno to nasze życie.


            Wszystko to co nas boli Jezus zabrał ze sobą na krzyż ale i tak na końcu krzyż został pusty, grób został pusty… Bo Jezus jest żywy, zmartwychwstał a my razem z nim. I to nie kiedyś tam, w życiu wiecznym ale tu i teraz.

niedziela, 23 listopada 2014

Myśli tworzą twoją rzeczywistość

„Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych,
Mnieście uczynili” (Mt 25,40).

                Pragnąc cokolwiek zmienić w swoim życiu musimy zacząć najpierw od zmiany sposobu myślenia. Kiedy wydaje Ci się, że nie zasługujesz na szczęście, miłość, dobro, to pojawi się poczucie niższości, zamkniesz się w swoim smutnym świecie, odsuniesz się od ludzi lub po prostu będziesz żebrał o najmniejszy gest akceptacji, rezygnując ze swojej wolności, godności, szacunku, jaki ci się należy. Przyciągał będziesz do siebie krzywdę, rozczarowania i frustrację. I odwrotnie, pozytywne patrzenie na świat, szukanie tego co dobre w ludziach, poczucie wdzięczności, sprawią, że przyciągać będziesz przyjaźń, szacunek i zaufanie innych ludzi. To otworzy Ci nowe perspektywy w relacjach, życiu osobistym i zawodowym. Ludzie otwarci, radośni,  szanujący siebie, radzą sobie doskonale w każdej dziedzinie życia, każdego dnia otwierają się przed nimi nowe horyzonty i nowe możliwości.

                Świat odda Ci to, co ty mu dasz z siebie. Możemy innych obwiniać za to, co nas w życiu spotyka ale tak naprawdę to tylko my jesteśmy twórcami naszej rzeczywistości.

                Przypomina mi się tutaj pewna sytuacja, która doskonale obrazuje proces działania naszego umysłu i konsekwencji naszych myśli:

                Mam przyjaciela, z którym znamy się już wiele lat. Któregoś dnia przyszedł do mnie kompletnie rozbity i oświadczył mi, że właśnie rozstał się z kobietą, którą jak twierdzi bardzo kochał. Pytam więc co się stało. A on na to, że od dawna podejrzewał ją o to, iż nie była wobec niego lojalna, szczera i po prostu zdradzała go. Tak się składa, że osobiście znam tą dziewczynę i nie podejrzewałbym jej o takie zachowania. Jest poważną, szczerą i konkretną osobą. – Zapaliła mi się czerwona lampka… Coś tu nie grało. Zapytałem więc po czym wywnioskował, iż jego partnerka zdradza go z innymi mężczyznami. Pytam czy ma jakieś konkretne, niezbite dowody na zdradę?

             Mój znajomy zaczął wyliczać sytuacje, gdzie jego dziewczyna wieczorami umawia się z kimś, wychodzi z innymi na kolację, do klubu, otrzymuje sms i maile od facetów… Moje pytanie: skąd o tym wszystkim wiesz? - On mówi: miałem takie podejrzenia, zapytałem ją o to i sama mi o tym opowiedziała i to bez cienia zażenowania… Pytam więc,  jak się to wszystko skończyło? A on mówi: twardo z nią porozmawiałem a ona powiedziała, że to koniec między nami, trzasnęła drzwiami i odeszła… Dodał: miałem rację, myślała, że jest w stanie mnie oszukać…

             Jako że dziewczynę znam, postanowiłem delikatnie z nią o tym porozmawiać. Okazja się nadarzyła i poruszyłem ten temat.  Sprawdziły się moje przypuszczenia. Dziewczyna darzyła mojego przyjaciela szczerym uczuciem, miała do niego zaufanie i dzieliła się z nim szczerze swoim życiem. Opowiadała o swoich znajomych, spotkaniach z nimi, mówiła mu gdzie wychodzi, z kim i kiedy.

             Mój przyjaciel, na bazie doświadczeń z przeszłości, własnych schematów myślowych i z pewnością z mocnego braku poczucia własnej wartości stworzył sobie wyobrażenie o braku lojalności i zdradach jego dziewczyny. Przypuszczenia, domysły, oskarżenia budował wyłącznie na bazie swoich negatywnych myśli. Pojawiła się chorobliwa zazdrość która w konsekwencji doprowadziła do ciągłego oskarżania i obwiniania partnerki. Dziewczyna dopóki mogła to znosić to znosiła. Wreszcie coś w niej pękło, nie miała ochoty być więcej traktowana jak kobieta „lekkich obyczajów”, postanowiła zakończyć ten toksyczny związek.

                Problemem nie była zdrada ale myślenie mojego przyjaciela. Taką potęgę maja nasze myśli, mogą budować ale również mogą rujnować. Mogą sprawić, że będziemy szczęśliwi i spełnieni niosąc dobro i miłość wokół siebie ale mogą również być przyczyną zazdrości, chciwości i agresji co w konsekwencji prowadzi do smutnego, pełnego rozczarowań i frustracji życia.

                Potencjał ludzkiego umysłu jest naprawdę zadziwiający. Każdy z nas jest w stanie kontrolować działanie swojego umysłu, jesteśmy w stanie przy odrobinie dobrej woli zakwestionować swoje schematy myślowe, poddać je pod dyskusję, kontrolować sposoby wyrażania swoich myśli. Mamy więc władzę kształtowania swojego życia, według naszych wyobrażeń. A jakie one będą zależy od nas samych.

                Ewangelia wg Św. Marka: 7, 1-8. 14-15. 21-23

                Zebrali się u Jezusa faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z Jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Faryzeusze bowiem, i w ogóle Żydzi, trzymając się tradycji starszych, nie jedzą, jeśli sobie rąk nie obmyją, rozluźniając pięść. I gdy wrócą z rynku, nie jedzą, dopóki się nie obmyją. Jest jeszcze wiele innych zwyczajów, które przejęli i których przestrzegają, jak obmywanie kubków, dzbanków, naczyń miedzianych. Zapytali Go więc faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi rękami?» Odpowiedział im: «Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci Mnie wargami, lecz sercem swym daleko jest ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi. Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji» (...). 

         Potem przywołał znowu tłum do siebie i rzekł do niego: «Słuchajcie Mnie, wszyscy, i zrozumiejcie! Nic nie wchodzi z zewnątrz w człowieka, co mogłoby uczynić go nieczystym; lecz co wychodzi z człowieka, to czyni człowieka nieczystym (...). Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Wszystko to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym».


                Jezus, będąc Bogiem, doskonale znał to co najgłębsze w człowieku, znał jego „serce”, czyli wszystko to, co człowiek buduje w sobie na bazie swoich myśli a przez nie rodzących się pragnień, uczuć, emocji, potrzeb… Zło, które istnieje wokół nas nie jest na pierwszym miejscu konsekwencją chorego społeczeństwa, systemu, czy jakiegoś innego czynnika zewnętrznego ale rodzi się w „sercu” człowieka poprzez schematy myślowe będące konsekwencja bolesnych doświadczeń, doznanych krzywd, braku miłości. Prowadzą do logiki zazdrości, chciwości, nienawiści. Uderzają w drugiego człowieka a przede wszystkim jak rdza zżerają tego, kto takiej logice swoich myśli się poddaje, stając się ich niewolnikiem.  Nie zawsze odpowiedzialni jesteśmy za ukształtowane w nas mechanizmy myślenia ale odpowiedzialni jesteśmy za to czy coś z nimi robimy czy nie, czy próbujemy je zmieniać czy poddajemy się ich dyktaturze.

sobota, 22 listopada 2014

Jak myśli kształtują nasze życie


„Myśli trzymane w głowie wydają podobnych sobie” (Charles Fillmore)

                Kwestię myśli, myślenia, schematów myślowych i ich wpływu na nasze życie poruszało już wiele „tęgich” głów, od starożytności po dzisiejsze czasy, wielcy wszystkich religii i systemów filozoficznych również podkreślali, że jest to jeden z najważniejszych czynników kształtujących nasze życie.  

                Osobiście chcę przytoczyć tu słowa jednego z najlepszych znawców tego tematu, Sir Johna Templetona, którego książka „Uniwersalne prawa życia” stała się, wg mnie, jedną z najlepszych analiz duchowości człowieka. Templeton twierdzi, iż najlepszą inwestycją jaką człowiek może zrobić to zainwestowanie we własny umysł, karmiąc go myślami umożliwiającymi osobisty rozwój bez względu na napotykane przeszkody i wyzwania.
               
                John Templeton pisze:

                „Myśli, niczym nasiona kiełkują i rozkwitają, przyjmując cechy danego gatunku. Myśli, które hodujemy w głowie, tworzą nasze życiowe doświadczenia. Ziarno posiane w żyznej glebie wydaje zdrowe owoce. Myśli posadzone w umyśle mogą być źródłem jasności lub ciemności. Jeżeli zasadzimy i będziemy pielęgnować nasiona jabłoni, po określonym czasie doczekamy się pysznych, soczystych owoców. Jeśli natomiast posadzimy nasiona ostu i będziemy je pielęgnować, wyrośnie z nich kłujący krzew. Ta analogia odnosi się do działania umysłu. Pozytywne myśli dają pozytywne rezultaty, negatywne myśli przynoszą efekt negatywny. Zrozumienie tej przyczynowo-skutkowej zależności pozwala „wmyśleć w istnienie” takie życie, jakiego pragniemy.

                Każdy człowiek rodzi się wolny i może dokonywać wyborów. Sam wybiera myśli, które kierują jego życiem, sam wybiera drogę, którą chce iść, tempo w jakim chce się poruszać, oraz bagaż, jaki chce nieść w podróży. Czy kiedykolwiek przyszło wam do głowy, że macie możliwość zaprogramowania waszego umysłu na odniesienie sukcesu? Warunkując wstępnie umysł, inwestujecie w proces przemiany życia. Taka jest fundamentalna zasada pozytywnego myślenia. Na podstawie aktualnego sposobu myślenia, można przewidzieć, czy w przyszłości czeka nas sukces czy porażka. Dlaczego? Ponieważ to, o czym nieustannie myślimy, najprawdopodobniej się wydarzy.
                Róbmy teraz kolejny krok naprzód i zdefiniujmy pojęcie sukcesu. W najgłębszym sensie tego słowa sukces to życie pełne wdzięczności, pokory, porządku, miłości i zrozumienia dla innych, jak również umiejętne wykorzystanie talentów nie tylko do zdobywania rzeczy, lecz również do niesienia pomocy innym.”

                (Wiecej w książce Johna Templetona: „Uniwersalne prawa życia.”)

                Dlaczego tak wielu ludzi nie osiąga w życiu sukcesów, dlaczego tyle narzekania i złośliwości, dlaczego zazdrość i dążenie do celu po trupach? – Dlatego, że skupiamy się na brakach, na tym, czego nie mamy, kierujemy się egoistyczną potrzebą posiadania, władzy, uznania… Nasze myśli są negatywne, a negatywne myślenie prowadzi do negatywnych uczuć i destrukcyjnych zachowań. Stąd bierze się tylu karierowiczów wewnątrz pustych, smutnych i samotnych. Nastawieni są na „brać”, ciągle więcej i więcej w imię samorealizacji i na końcu pozostaje faktycznie „samo – realizacja”. Zachłanność, skupianie się na sobie i swoich potrzebach prowadzi do zagubienia wartości o wiele większych niż dobra materialne. Życie konsekwentnie oddaje nam to, co sami życiu dajemy.

                Sir John Templeton twierdzi, iż jesteśmy w stanie tak ukształtować nasz umysł, aby pielęgnował pozytywne, pełne miłości i nieegoistyczne schematy myślowe umożliwiające rozwój głębszej, bogatszej osobowości, która jest realizacją wspaniałego potencjału twórczego.

                Każdy może powiedzieć sobie: „jestem panem mojego życia”. To stwierdzenie jest jak najbardziej prawdziwe. Konsekwencje naszych myśli to właśnie rzeczywistość, którą żyjemy. Umiejętność cieszenia się życiem, zależy od naszego nastawienia się do niego.

                Źródła naszych myśli to osobny temat, rozległy i skomplikowany. Moja „historia” w znacznej mierze kształtuje schematy myślowe, którymi się posługuję ale nie jestem niewolnikiem mojej „historii”. Nic nie zostało odgórnie zdeterminowane. To ja dziś mogę zdecydować, jaką postawę wobec życia przyjmę, jak będę interpretował rzeczywistość, jakim myślom pozwolę wiercić w mojej głowie. Nasza „historia” niesie ze sobą zapewne liczne doświadczenia. Nie możemy zmienić pewnych jej aspektów, które niewątpliwie wpływają na nasze życie. Jednak każdy człowiek tworzy ważną część rzeczywistości, w której żyje – swój świat wewnętrzny.


                „Życiem nie rządzi przypadek, życie jest przede wszystkim kwestia wyboru. Każdy może być kowalem swojego losu dzięki wolności wyboru myśli, a co za tym idzie może kształtować nawyki i postawy.” (Sir J. Templeton)

poniedziałek, 17 listopada 2014

Myśl pozytywnie

            Spacerując ulicami naszych miast często spotykam ludzi smutnych, z opuszczonymi głowami, usta zaciśnięte i wzrok mówiący: „nie podchodź bliżej bo ugryzę.” – Wielu ludzi sprawia wrażenie pełzających przez życie, zgorzkniałych, niosących na swoich barkach wszystkie nieszczęścia świata. Spróbujcie zrobić sobie taki eksperyment: jadąc miejskim środkiem transportu uśmiechajcie się do pasażerów i zaobserwujcie ich reakcję. -  Być może trafi się wam wyjątek od reguły, ale generalnie odpowiedzią są złowrogie spojrzenia, hasła typu: „o co ci chodzi?” albo w najlepszym wypadku ktoś uzna was po prostu za upośledzonego umysłowo… Przebywając wiele lat w krajach „południowych” i „zachodnich” spotykałem się z zupełnie inną postawą. Ludzie zupełnie sobie obcy uśmiechają się do siebie, pozdrawiają na ulicy, rozmawiają na przystankach, w metrze, na spacerze…

            Zastanawiałem się czym spowodowana jest ta różnica w mentalności i przeżywaniu tego co na zewnątrz mojego „ja”, czy to jest kwestia wychowania, edukacji czy może nasza narodowa „cecha” – wieczne narzekanie i poczucie krzywdy. A może po prostu, taki mamy klimat…

            W każdym razie wszystkim przydałaby się większa dawka pozytywnego i racjonalnego patrzenia na życie, świat i samego siebie. Nic nie jest czarne albo białe, życie mieni się wieloma kolorami. Patrząc na nie z racjonalnego punktu widzenia i chcąc pozostać realistami musimy uznać istnienie zarówno myśli i uczuć pozytywnych jak i  negatywnych (chociaż uczuć nie traktuje się w kategoriach pozytywne/negatywne. Uczucia są wynikiem schematu myślenia i mogą być przyjemne albo nieprzyjemne)

            Jeśli jednak posiadamy świadomość naszych myśli i widzimy, że raczej są to myśli przesiąknięte negatywnym zabarwieniem, powodujące smutek, ból, cierpienie, niezadowolenie z życia, innych ludzi i siebie, wówczas trzeba koniecznie przystąpić do działania, aby tę sytuację zmienić

            Świadomość myśli, racjonalne i pozytywne myślenie są trzema blisko ze sobą powiązanymi narzędziami, które mogą pomóc nam eliminować brak pewności siebie, niezadowolenie, poczucie niższości.

            Zdolność do zauważania pozytywnych aspektów każdej sytuacji to jeden ze wskaźników zdrowia psychicznego. Jeżeli umiesz dostrzec w drugim człowieku lub dowolnym zdarzeniu również ich dobre strony, to z natury jesteś pogodny, cieszysz się sympatią innych, masz poczucie szczęścia i spełnienia Pozytywne myślenie polega na świadomym koncentrowaniu się na pozytywach tego, co nas otacza: ludzi, zdarzeń i sytuacji. Decyduje ono o odczuciach a co za tym idzie zachowaniach i skuteczności działania. Wywołuje szczególny rodzaj emocji, który wzbudza w nas pozytywną energię i przyczynia się tym samym do skuteczniejszego działania zarówno w sferze osobistej jak i zawodowej.

            Pozytywne myślenie, to przede wszystkim, oparcie się na mocnych stronach człowieka, zauważanie i rozwijanie swoich dobrych stron, zdolności i zainteresowań.

            Nieustannie prowadzimy ze sobą dialog wewnętrzny dotyczący nas samych, naszego otoczenia lub wartości życiowych, z którymi mniej lub bardziej sobie radzimy. Dialog ten przekłada się następnie na nasze uczucia i działania, jakie w związku z nim podejmujemy. Często przekonani jesteśmy o słuszności naszych myśli i przekonań, jednak okazuje się że nie zawsze tak jest. Nasze myślenie uwarunkowane jest całą masą zakodowanych w nas podświadomych czynników, które sprawiają, że myślę właśnie w ten sposób a nie inny.

            Czasami widzimy przyszłość tylko w czarnych barwach, nie dopuszczając innych alternatywnych możliwości. Tworzymy przekonania na bazie własnych odczuć i emocji nie szukając racjonalnych argumentów. Nie potrafimy być na tyle krytyczni wobec siebie, aby słuchać co do powiedzenia na dany temat maja inni. Wyciągamy ogólne wnioski nie próbując analizować tej konkretnej sytuacji. Interpretujemy fakty w zmienionej postaci a to wpływa na nasze uczucia, które prowadzą do destruktywnych zachowań wobec siebie samych lub innych ludzi.

            Kiedy jesteśmy już świadomi naszych destruktywnych przekonań i zachowań możemy zacząć działać. Świadomość myśli jest pierwszym krokiem ku eliminacji negatywnych myśli – nie możemy opanować myśli jeśli nie jesteśmy ich świadomi.
            Pomocna w tym jest tak zwana Racjonalna Terapia Zachowania, której twórcą był Maxie C. Maultsby. Według niego, aby przekonania, które posiadamy były zdrowe, czyli racjonalne, a co za tym idzie, nie wzbudzały negatywnych emocji (pociągających za sobą destrukcyjne dla nas zachowania) powinny spełniać przynajmniej trzy z pięciu zasad.

            Zdrowe przekonania:

- są oparte na faktach;
- pozwalają chronić nasze życie i zdrowie;
- ułatwiają osiąganie celów;
- pomagają rozwiązywać lub unikać powstawania konfliktów;
- pozwalają czuć się tak jak chcemy.

            Aby móc żyć i działać naprawdę skutecznie, rozwijać się, spełniać w naszej codzienności i w pełni wykorzystać swój potencjał, musimy mieć nie tylko poczucie własnej wartości i nastawienie „pro” do życia, ale także wytworzyć w sobie nawyk racjonalnego i pozytywnego myślenia.

            Staraj się myśleć o sobie pozytywnie To, co myślisz o sobie, definiuje twoją tożsamość. Ona przekłada się na twoje przekonania, umiejętności, zachowania, środowisko, jakie wybierasz.
Zastanów się jak traktujesz samego siebie, jeśli popełnisz błąd, coś Ci się nie uda, coś potoczy się nie po twojej myśli? Czy jesteś dla siebie wsparciem, opoką, czy też znęcasz się nad sobą, ujmujesz sobie z ludzkiej godności, krytykujesz się, przyklejając sobie łatkę nieudacznika.

            Nie chodzi o to, aby sobie pobłażać, ale o to, by być gotowym wybaczyć sobie, zacząć od początku, wziąć za siebie odpowiedzialność, zmotywować się do działania. Tylko osoba, która sama sobie ufa, podejmie się wyzwań. Wyrób nawyk myślenia o sobie, że jesteś OK. Jeśli coś złego zrobiłeś, wyciągnij z tego naukę, napraw, co możesz i idź do przodu!

            Wyrób sobie nawyk wdzięczności. Łatwo jest nam dziękować za dobre rzeczy których doświadczamy. Trudne uważamy za krzyż, który trzeba jak najszybciej porzucić. Ale pomyśl, ile w życiu się nauczyłeś dzięki trudnościom. Ile razy trudności i problemy sprawiały, że przekraczałeś samego siebie, uczyłeś się czegoś nowego, doświadczałeś rzeczy, których nigdy byś nie poznał gdyby nie trudność, problem i cierpienie, tym samym wzrastając i stając się bardziej odpornym na trudy życia. Czy umiesz być za wszystko wdzięczny?

            Zmień swoje słownictwo! Wypowiadamy czasami słowa bezmyślnie, używając sloganów, słów o negatywnym zabarwieniu, słów odbierających ci moc działania: nie umiem, nie potrafię, jestem za stary na to, to już nie dla mnie, nie mam możliwości, taki już jestem, nic nie poradzę… itd.

            Bądź twórczy! Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście. Jeśli istnieją ograniczenia to tylko w twojej głowie. Stwórz w swoim umyśle wizję tego co chcesz robić, jaki chcesz być, w jaki sposób chcesz żyć. Wizualizacja ma dużą moc. Szukaj, pytaj i nieustannie kontestuj swoje myślenie, bądź prawdziwy przed sobą. Umysł ludzki jest bardzo przebiegły, potrafi sobie wytłumaczyć wszystko, nawet krzywdę zadawaną sobie i innym… Jest w stanie posadzić świnię na tronie i wmówić sobie, że to księżniczka.

            Ewangelie wielokrotnie pokazują jak ogromną potęgę ma w sobie wiara. Wiara to myślenie nastawione „pro” do Boga, życia, świata, drugiego człowieka i samego siebie. Wiara jest zawsze skutkiem pozytywnego myślenia, nadziei, zaufania, choćby wszystko wskazywało na „niemożliwe”.

                „Kiedy zbliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!" Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: "Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!" Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: "Co chcesz, abym ci uczynił?" Odpowiedział: "Panie, żebym przejrzał". Jezus mu odrzekł: "Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła". Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu.”  (Łk 18, 35-43)

            Niewidomy żebrał o okruchy życia. Był „ślepy”. Brak wzroku odbierał mu możliwość świadomego doświadczania piękna życia i świata. Gdyby Jezus tamtędy nie przeszedł, nigdy nie pojawiłaby się w nim myśl i nadzieja, że może być inaczej. Świadomość swojej choroby oraz faktu nadchodzącego Jezusa wzbudziła w nim pozytywną myśl, poczucie nadziei i silne przekonanie, wiarę, że jego los może się odmienić. Poszedł za ciosem, pomimo tego iż niektórzy próbowali mu stanąć na drodze do uzdrowienia, konsekwentnie brnął do przodu. To było jego „pięć minut”, które miało zaważyć na jego życiu. – Jezus, jak zwykle nie przeszedł obojętnie. Przeznaczeniem człowieka jest doskonałość pomyślana przez Stwórcę… Jezus nie mówi: „to ja cię uzdrowiłem”, mówi: „idź, twoja wiara cię uzdrowiła”.


            Pozytywne myślenie jest droga do uzdrowienia życia, jest nadzieją na postrzeganie jasno rzeczywistości, zawsze prowadzi do przemiany, akceptacji siebie, zmiany w relacjach z innymi, jest wolą Stwórcy i drogą do uzdrowienia ciała i ducha. 

niedziela, 16 listopada 2014

Pozytywne myślenie – siła napędowa życia




                Pozytywne myślenie od dawna stanowi moje pole bitwy. Na tym polu stoczyłem już wiele potyczek, powiewały tu zwycięskie sztandary ale również niejednokrotnie musiałem się wycofać, zmienić taktykę, uznać z pokorą wyższość przeciwnika, przeczekać aby znów ruszyć do ataku. Wojny o pozytywne myślenie jednak nigdy nie zakończyłem. – Od tego jak myślisz i w co wierzysz zależy całe twoje życie, dlatego zanim podejmiesz się jakichkolwiek kroków na drodze rozwoju osobistego musisz skupić się na swoich schematach myślowych. To tu zaczyna się wszystko, każda podróż życia, każda bitwa z demonami, które sabotują twoje szczęście, każda relacja z drugim człowiekiem i co najważniejsze relacja do siebie samego. 

            Chcesz wygrać życie to musisz uzdrowić swoje myślenie. Każda myśl negatywna zatrzymana i przechowywana w umyśle działa destrukcyjnie na ciebie i twoje otoczenie. Kiedy staje się przekonaniem, jesteś na dobrej drodze do życiowej porażki, jeśli nie całościowej to przynajmniej w jakimś aspekcie życia.

                Relacje z ludźmi, akceptacja siebie, sytuacja finansowa, praca…, czyli wszystko to czym realnie żyjesz dzisiaj są wynikiem określonego schematu myślenia którym się posługujesz. Wszystkie myśli które tworzysz w swoim umyśle odzwierciedlają się następnie w twojej rzeczywistości. Twoja samoocena i nastawienie do życia wyrażają się następnie w działaniu i stają się owocami które zbierasz.

                Pomimo tego, iż zdaję sobie sprawę z tego, że motorem napędowym udanego i spełnionego życia są pozytywne myśli prowadzące do wiary życie, w drugiego człowieka, w siebie samego a przede wszystkim do Stwórcy  tego co mnie otacza, niejednokrotnie  odkrywam, jak wiele jest w moim myśleniu automatyzmów i odgórnie przyjętych przeze mnie założeń, które w jakiś sposób ograniczają moje życie. Dlatego podstawą rozwoju osobistego jest wyciągnięciem na jaw ukrytych teorii, jakie nosimy w swoich głowach, nad ich zmianą, jeśli są szkodliwe lub ograniczające, nad zmianą nawykowo przyjętych kategorii myślenia o sobie, o innych, o swojej pracy, o marzeniach i celach.

                Wymaga to skupienia, czasu, pokory i czasami kompetentnej pomocy drugiego człowieka, który pomoże mi rozbroić tykającą bombę moich negatywnych myśli. Praca nad procesem pozytywnego myślenia nie jest ani łatwa ani bezbolesna. Czasami muszę porzucić wypracowane mechanizmy obronne, które do tej pory pomagały mi żyć w otaczającym mnie świecie i utrzymywały mnie na powierzchni akceptacji siebie. Często były to założenia błędne, egoistyczne i zrzucały odpowiedzialność za moje życie na innych. Chociaż wiedziałem że myśli i przekonania te są toksyczne, nie robiłem z nimi nic… Musiałem przecież jakoś wzmacniać swoje poczucie wartości, walczyć o swoją odrębność i niezależność.

                W pracy nad swoimi myślami, poza świadomością pojawiających się schematów myślowych, właściwą ich oceną i pragnieniem uzdrowienia skażonego umysłu jest jeszcze jeden warunek: wytrwałość i konsekwencja.

                Przychodzi mi tu na myśl pewien fragment Ewangelii. Jezus, doskonale znając człowieka, zdawał sobie sprawę jak ogromną moc posiada wiara, a ta z kolei jest efektem przyjętego sposobu myślenia i postrzegania rzeczywistości. Pozytywnie nastawiony schemat myślenia w połączeniu z wiarą i wytrwałością może zdziałać cuda.  

                „Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: "W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: "Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!" Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: "Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie"". I Pan dodał: "Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie?” (Ewangelia Łukasza 18, 1-7)

              
                   Czym jest modlitwa? Istnieją rożne jej formy i ukierunkowanie ale zawsze powiązana jest ona z pewnym systemem myślenia. Jeżeli to myślenie oparte jest na nadziei, silnym przekonaniu, wierze, zaufaniu, gorącym pragnieniu i wytrwałości prowadzi do urzeczywistnienia przedmiotu mojej modlitwy.

                Kobieta z tego fragmentu Ewangelii jest wzorem pozytywnego myślenia, wytrwałości i determinacji. Jak każda inna osoba miała prawo do godnego i wartościowego życia. Postanowiła o swoje prawa zawalczyć. „Przeciwnik” nie pozwalał jej żyć pełnią życia, cieszyć się codziennością i słusznie należącym się jej miejscem w tym świecie. Nie mogła mieć pokoju w sercu, realizować się w pełni jako człowiek oraz budować stabilnego życia.

                W jej sercu (głębia człowieczeństwa, tam gdzie rodzą się myśli, pragnienia uczucia) pojawiła się myśl wypełniona nadzieją: jest sędzia który mnie obroni, pomoże mi być człowiekiem wolnym, spełnionym i szczęśliwym. Kurczowo uczepiła się tej myśli, nie miała wątpliwości, że jest to jej jedyna nadzieja, z uporem i konsekwencją postanowiła działać… Rezultatem tego procesu „myśl, wiara, działanie” było osiągnięcie założonego przez nią celu.

                Sir John Templeton w swojej flagowej książce „Uniwersalne Prawa Życia” napisał:


                „Słuchajcie uważnie głosu serca. Jeżeli dążycie do dobrobytu i życiowej harmonii, przede wszystkim musicie uwierzyć, że naprawdę na nie zasługujecie. Tylko wewnętrzne przekonanie, połączone z działaniem, może dać upragnione rezultaty. Pamiętajcie: jesteście tym, kim myślicie, że jesteście.”

a

piątek, 14 listopada 2014

Potęga umysłu, myśli i wiary



                Co tak naprawdę jest motorem i siłą napędową naszego życia? Co sprawia, że podejmujemy decyzje, działania lub z nich rezygnujemy wisząc w próżni narzekając na los. Dlaczego pojawiła się w ogóle teoria predestynacji, inaczej ślepego przeznaczenia, które sprawia że czujemy się ubezwłasnowolnieni, sterowani odgórnie przez niewidzialne siły, żyjąc nie swoim życiem. Skąd bierze się poczucie braku szczęścia i spełnienia w codziennym życiu…

                Zbyt wielu ludzi daje się zdominować codziennym trudnościom i problemom. Przez życie czołgają się narzekając na koleje losu, oburzeni na Boga i cały świat.  Wskazują winnych, szukają usprawiedliwień, ślepo poddając się okolicznościom napotkanym na swojej drodze. Inni, chcąc być sprytniejszymi, powierzają swoje życie „zaklinaczom chmur”, którzy mają za zadanie szybko i bez większego wysiłku przywrócić im błękitne niebo… - Stąd pojawiają się alkohol, narkotyki, seks i setki innych uzależnień.

                W życiu zdarzają się ciężkie chwile, lecz każdy człowiek posiada w sobie potężną moc, która nie pozwala tym ciężarom zdominować naszego poczucia sensu istnienia, szczęścia, spełnienia. Tą mocą jest potęga myśli i w konsekwencji wiary. (Jeżeli masz problem ze słowem „wiara”, zastąp go innym, np. „przekonanie”) – Szkoda, że tak wielu ludzi daje się zdominować i pokonać problemom, troskom i trudnościom swojej egzystencji. Jest to całkowicie niepotrzebne, wystarczy zdać sobie sprawę z procesów myślowych, które zachodzą w umyśle.

                Poruszając problem pozytywnego myślenia, postrzegania siebie i rzeczywistości nie lekceważę ani nie umniejszam trudności i tragedii jakie w życiu nas spotykają, ale sprzeciwiam się jednak ich dominacji. Żadna sytuacja, okoliczność, żaden człowiek którego spotykam na mojej drodze życia, nie może odebrać mi sensu mojego istnienia, nie może przejąć władzy nad moimi myślami, uczuciami i działaniami, chyba tylko wtedy, kiedy mu na to pozwolę.

                Na początek ważne uwagi:

                - myśli pozytywne i negatywne zawsze będą się pojawiać w mojej głowie. Oczekiwanie, że pozbędę się wszystkich negatywnych myśli może doprowadzić do depresji i rezygnacji z pracy nad moimi procesami myślowymi;

                - oczekiwanie, iż samo pozytywne myślenie zmieni cokolwiek w moim życiu jest iluzją. Poprzez siedzenie w fotelu i walkę z negatywnymi myślami mogę co najwyżej nabawić się bólu głowy i kręgosłupa. Mój Mały Fiat również nie zmieni się przez samo myślenie w Ferrari;

                -    aby rozpocząć pracę nad negatywnymi procesami myślowymi, trzeba odkryć skąd one się biorą, gdzie jest ich źródło. To wymaga analizy i musi trochę potrwać. Do schorzeń naszego myślenia trzeba podchodzić jak lekarz, który bada źródło fizycznych dolegliwości.

                Myśl stoi na początku każdego uczucia i działania ale musimy założyć, iż może ona być skażona, okaleczona, zdeterminowana przez czynniki, które wypaczają jej potencjał.

                Podstawowe źródło negatywnych myśli.
                Na ten temat można byłoby pisać tomy i to nie będąc specjalistą z dziedziny psychologii. W tym wpisie zaznaczę tylko obecność tej destrukcyjnej i potężnej siły, która ma ogromny wpływ na nasze myśli a tym samym na nasz rozwój osobisty. Chodzi tutaj o brak poczucia własnej wartości lub inaczej mówiąc o poczucie niższości. Istnieje wiele możliwych przyczyn poczucia niższości i niestety większość z nich pochodzi jeszcze z czasów wczesnego dzieciństwa, są więc trudne do rozpoznania, zidentyfikowania i wyeliminowania. Do tego wszystkiego dochodzi czas i lata powtarzanych, destruktywnych zachowań zbudowanych na negatywnych myślach związanych z własną osobą.

                Pamiętam przypadek pewnego księdza, który posiadał ogromne poczucie niższości a z racji wykonywanej posługi zmuszony był występować publicznie. Jego poczucie niższości  i blokady z tym związane sprawiały, że gdy miał wyjść odprawić Mszę Świętą zaczynał cały drżeć, oblewać się potem a nawet zdarzyło mu się kilkakrotnie zemdleć. Przy tym wszystkim, każde wypowiadane słowo stawało mu przysłowiowym „kołkiem w gardle”. Był to osobisty dramat tego kapłana. Przez wiele lat odprawiał Mszę Świętą samotnie w klasztornej kaplicy. Ciekawą rzeczą było to, iż był znakomitym redaktorem czasopism i pisał wspaniałe artykuły do czasopism religijnych. Do dziś można go spotkać na różnych portalach internetowych dzielącego się ogromną wiedzą z zakresu duchowości. Natomiast publiczne wystąpienia były dla niego koszmarem.

                Rozmawiałem z nim długo na ten temat. W naszych próbach odnalezienia przyczyn tej sytuacji okazało się, iż źródło jego problemów tkwi w relacjach z rodzicami z okresu jego dzieciństwa. Tato miał problemy z alkoholem, w żadnej mierze nie był w stanie wypełniać swoich obowiązków jako ojciec i mąż. Wielokrotnie poniżał syna w oczach innych, przedstawiając go jako niedorajdę, słabeusza i „mamisynka”. Matka natomiast uczyniła syna „sztandar” rodziny, który miał zastąpić jej brakującego męża. Bardzo wysoko stawiała poprzeczkę swojemu synowi jeśli chodzi o zachowanie i stopnie w szkole. Aby być kochanym i akceptowanym musiał spełniać oczekiwania matki i być prymusem w szkole. Kiedy wracał do domu z gorsza oceną, matka natychmiast porównywała go do innych uczniów, którzy otrzymali w danym dniu lepsze oceny. Wówczas okazywała mu niezadowolenie i brak akceptacji. Po prostu musiał być najlepszy… Wszystko było do zniesienia jeszcze w szkole podstawowej, gdzie „konkurencja” była w miarę niewielka i w jakiś sposób udawało mu się spełnić oczekiwania matki. Sytuacja zmieniła się w szkole średniej i na studiach, gdzie spotkał o wiele lepszych od siebie… Wytworzyło się w nim ogromne poczucie niższości, ciągle porównywał się z innymi, miał w sobie potężną dawkę lęku przed wyrażaniem swoich myśli, idei, zaprezentowaniem się face to face przed wiernymi. Na lęk reagował drżeniem i omdleniami, był to efekt somatyczny tego co działo się w jego umyśle.

                Zaproponowałem mu zasadę małych kroczków, czyli praktykę wystąpień publicznych zwiększając stopniowo grono ludzi przed którymi musiał stanąć… Po jakimś czasie zauważył osobiście, iż problem tak naprawdę nie leży w jego ograniczeniach ale w umyśle, w utartych przez lata schematach myślowych i przekonaniach. Jako człowiekowi wierzącemu zaproponowałem mu zastąpienie negatywnych myśli o sobie samym myślami pełnymi wiary w obecność i moc Jezusa, który go wybrał do spełniania posługi kapłańskiej. Realna i pewna wiara w Boga dała mu solidną i realną wiarę w siebie. Proces myślowy, proces wiary poparty był praktyką, konkretnymi działaniami zmierzającymi do oswojenia swojego lęku, zaakceptowania go i napełnienia umysłu realnymi myślami, czyli świadomością swoich ograniczeń ale też ogromnego potencjału, który w nim się znajdował.

                Dziś ten człowiek jest znanym i cenionym kaznodzieją.

                Pamiętaj: Jedyne źródło wszystkich twoich ograniczeń i blokad znajduje się w twoim umyśle, w twoich myślach i braku wiary w siebie. Masz w sobie ogromny potencjał dany ci przez Boga, musisz go tylko uwolnić!

                Bardzo dobrze sytuację wielu współczesnych ludzi opisuje Norman Peale w swojej książce „Moc pozytywnego myślenia”:
               
                „Brak pewności siebie wydaje się jednym z największych problemów osaczających współczesnych ludzi. Na pewnym uniwersytecie przeprowadzono ankietę wśród sześciuset studentów psychologii. Poproszono ich, aby podali, jaki jest ich najtrudniejszy problem osobisty. Siedemdziesiąt pięć procent wymieniło brak pewności siebie. Można z pewnością przyjąć, że ten odsetek byłby równie duży w całej populacji. Wszędzie spotyka się ludzi, którzy są wewnętrznie przestraszeni, którzy pragną uciec od życia, którzy cierpią z powodu głębokiego poczucia zagrożenia i braku wiary we własna wartość. W głębi duszy przekonani są o swojej nieumiejętności podołania obowiązkom lub wykorzystania szans. Wciąż osacza ich niejasny i złowrogi lęk, że coś będzie nie tak. Nie wierzą, że to chcieliby mieć, mają już w sobie, usiłują więc zadowolić się czymś mniejszym niż to, do czego są zdolni. Mnóstwo ludzi porusza się w życiu na czworakach, pokonanych i przestraszonych. W większości przypadków, takie zablokowanie sił jest niepotrzebne.

                Ciosy otrzymywane od życia, nakładające się na siebie trudności i narastające problemy wysysają z człowieka energię i pozostawiają wyczerpanym i zniechęconym. W takim stanie jego prawdziwe siły stają się niewidoczne, a on sam poddaje się zniechęceniu. Bardzo ważną rzeczą jest wówczas nowa ocena jego osobistych możliwości. Jeśli zrobi się to rozsądnie, to można przekonać człowieka, że nie jest pokonany jak mu się to wydaje…”

                Jezus doskonale znał człowieka, wiedział, że zmiana myślenia prowadzi do wiary a wiara do uzdrowienia. Bóg wyposażył człowieka we wszystkie możliwości konieczne do osobistego rozwoju i wzrostu duchowego, lecz bez zaangażowania samego człowieka nie może wiele zrobić. Na tym polega dar wolności osobistej ofiarowany każdemu z nas.
               
                Kolejny raz wszedł do synagogi. Był tam człowiek mający rękę zupełnie drętwą. Obserwowali Go zatem, czy go w szabat uzdrowi, aby móc Go oskarżyć. On odezwał się do tego człowieka, który miał drętwą rękę: "Stań pośrodku". Tamtych natomiast zapytał: "Czy wolno w szabat uczynić coś dobrego lub coś złego, uratować życie lub zabić?" Oni milczeli. Wówczas z gniewem powiódł po nich wzrokiem i zasmucony twardością ich serca, powiedział do tego człowieka: "Wyciągnij rękę". Wyciągnął. Jego ręka znowu stała się zdrowa. A faryzeusze zaraz po wyjściu powzięli ze zwolennikami Heroda przeciwko Niemu postanowienie, że Go zabiją.
( Ewangelia wg Św. Marka 3,1-6 )

                Czytając Ewangelię możemy niejednokrotnie spotkać się z sytuacjami, w których Jezus wchodzi w konflikt z faryzeuszami. Faryzeusze byli symbolem myśli skostniałej, zamkniętej, ograniczonej. Kierowali się w życiu utartymi schematami myślowymi, nie potrafili poddać refleksji swojego życia i postępowania, na oczach mieli klapki wyuczonych sloganów i przekonań. Przesiąknięci byli religijnymi stereotypami, sztywnymi dogmatami, wyuczonymi sposobami postrzegania rzeczywistości. Myślenie tych ludzi włączone było na tryb negatywny, relacja do człowieka opierała się na  filarze „NIE”. – Jezus mocno zwalczał te postawy, nie człowieka ale sposób myślenia i działania.

                Był wśród nich człowiek z uschłą ręką. Z pewnością przebywał w synagodze nie tyle z powodów religijnych co ekonomicznych. Żebrał, był kaleką, zadowalał się tym co ludzie wrzucą mu do kubeczka. To był jego świat, ograniczony co do miejsca, aspiracji, możliwości działania. Może tak było mu wygodniej – wielu ludzi traktuje chorobę, kalectwo jako usprawiedliwienie przed wzięciem odpowiedzialności za swoje życie. Myślenie tego człowieka było ograniczone do minimum – zebrać parę groszy aby tylko przeżyć.

                Jezus daje mu możliwość uzdrowienia, do jego życia wlewa sporą dawkę nadziei, zmienia w momencie jego myślenie rozbudza wiarę w bożą moc ale przede wszystkim w możliwość nowego, lepszego życia. – Nie obędzie się to jednak bez jego zaangażowania. Musi stanąć na środku, pomiędzy ludźmi, zaryzykować wystawienie się na złośliwe żarty, oceny, pogardliwe spojrzenia. Przede wszystkim musi jednak wyjść z cienia własnego, ciasnego ale oswojonego sposobu życia i myślenia. – Zobowiązany zostaje do współpracy z uzdrowieniem. Musi pokazać innym swoją chorobę a zwłaszcza przełamać swoje poczucie niższości.

                Otrzymuje polecenie od Jezusa: „wyciągnij rękę”. – Co musiało dziać się w tej chwili w głowie człowieka, ile sprzecznych myśli musiało się pojawić… Jak to wyciągnąć rękę? Ona jest sparaliżowana, sucha, nie ma w niej życia… A z drugiej strony nadzieja, może się uda, może jest szansa na normalność, pokój w sercu, radość, szczęście… - Zwyciężyła ta druga postawa, wiara wynikająca z pozytywnego myślenia kazała mu podjąć to ryzyko i wyciągnąć rękę… Finał historii już znamy…


                Potęga myślenia pozytywnego prowadzi do uzdrowienia życia

środa, 12 listopada 2014

Pozytywne myślenie

„To myśli układają życie człowiekowi”
(Marek Aureliusz)

                Myśl – proces myślowy – to jedna z najpotężniejszych sił, jakimi dysponuje człowiek. I jak to z potęgami bywa, można jej użyć zarówno w dobrym jak i w złym celu. Wielu ludzi nigdy nie nauczono, jak używać myśli, jak zapanować nad potęga umysłu, a przecież prawidłowe myślenie leży u podstaw prawidłowego mówienia i działania. Procesem myślowym kieruje umysł (niewidzialna rzeczywistość), który wydaje polecenia mózgowi, pokazując w jaki sposób ma doświadczenia i fakty oraz jaką formę nadać pomysłom. Myśl jest siłą, która motywuje do działania.

                Czasami może nam się wydawać, że nie mamy żadnego wpływu na to co pojawia się w naszej głowie. Jest jednak inaczej. Kiedy przychodzi nam do głowy jakaś myśl, która nie sprzyja naszemu dobru, możemy ją zatrzymać, odsunąć od siebie wykonując odpowiednie ćwiczenia. – John Templeton proponuje wykonać następujące doświadczenie:

                Zastanów się, jak zareagowałbyś na polecenie: „nie myśl teraz o bananach!” – Natychmiast w twojej głowie pojawiłby się obraz tego owocu… Wydawanie zakazów myślenia na dany temat powoduje wręcz odwrotną reakcję umysłu. Niepożądaną myśl należy więc zastąpić myślą pożądaną. Jeżeli nie chcesz myśleć o bananach, to pomyśl np. o kartkach walentynkowych i serduszkach. Wyobraź sobie piękne walentynkowe serce a banany znikną.

                Jest to tzw. Technika wypierania. Jeżeli będziemy niestrudzenie wypełniać umysł dobrymi i produktywnymi myślami, nie będzie w nim miejsca na myśli złe i destruktywne. Będąc świadomym myśli złych i destruktywnych ( czyli zdając sobie sprawę z ich istnienia i pojawiania się w naszej głowie), takich jak: zazdrość, nienawiść, chciwość, egoizm, krytykanctwo, zemsta, czyli takich, które nie prowadzą do osiągnięcia życiowych celów, można je świadomie „wyprzeć” zastępując je myślami pozytywnymi.

                Sir Templeton zachęca, żeby jednak traktować siebie z wyrozumiałością. Jeżeli, pomimo wszelkich naszych starań, negatywne myśli wciąż krążą w naszych głowach, trzeba po prostu potraktować siebie z poczuciem humoru. Trzeba zaakceptować fakt, że robimy co możemy i nadal przywoływać pozytywne myśli zastępcze.

                Niektóre techniki pozytywnego myślenia zakładają z góry, że można wyzbyć się całkowicie myśli negatywnych. – Jest to jednak złudna nadzieja. Realistyczne patrzenie na świat zakłada również obecność myśli negatywnych. Trzeba jednak podchodzić do nich z dystansem, starając się ukierunkować nasze myślenie na pozytywne aspekty życia.


                Podstawowym krokiem jest bycie świadomym tego o czym się myśli. Nie można pozwolić na to, aby negatywne myśli stały się sterem naszego życia.